czwartek, 2 lutego 2023

NIEdobre bo polskie

 

Ostatnio wyczytałam takie zdanie:
 Książki polskich autorów są okropnie. Tego się nie da czytać, więc nie czytam.

I tu mam pytanie. Z czego wynika ta ocena?

Bo jeżeli nie czytam, to nie znam, a w takim razie nie znam nie powinnam oceniać.

Gdyby tę wypowiedź przerobić tak: 
Książki NIEKTÓRYCH polskich autorów są okropnie. TYCH AUTORÓW się nie da czytać, więc nie czytam. Byłoby bardziej uczciwie i trudno by się z tym było nie zgodzić wszak każdy ma prawo do własnych ocen, ale nie do uogólnień.

To brzmi mniej więcej tak „Pośliznęłam się na chodniku! Uwaga chodniki zabijają!”
Albo
Wegetarianie jedzą rośliny, a więc je zabijają.  Wegetarianie są herbicydami.

Kiedyś spotkałam się z wypowiedzią, że polskie imiona w książkach są nie do przyjęcia.

Jakieś Maryśki, Kaśki, błeee. Czy tam inne Grażyny. Niech pisarze używają amerykańskich imion.

Już widzę amerykańskie imię w tym kontekście

„ Elijah charknął popiwszy kaszankę jabolem” – wiem, wiem kaszankę tam też mają w tym dalekim świecie, ale jabole to już nasza specyfika.
(Obawiam się, że imię wzięto by za onomatopeję charknięcia przynajmniej w formie pisemnej) 

Owszem można z zasady nie czytać polskich autorów, ale wtedy może ich nie oceniajmy?

Jak wszędzie są świetni i kiepscy, ale żeby zaraz wszyscy?

Bo z tego by wynikało, że ci zagraniczni to wszyscy genialni.

Owszem jest to sprawa przesiewu, nie tłumaczy się na obce języki (takie jak polski, tak tak to dla niektórych jest język obcy) książek kiepskich więc to co do nas trafia jest już trochę jakby przefiltrowane, a wpośród polskich ksiązek można czasami trafić na jakieś niezbyt dobre. Czyli fakt, niektóre bywają słabe, ale niektóre, nie wszystkie.

Bronię też swoich ksiązek, bo jakby co piszę po polsku, nie używam zagranicznych imion, ale że „robię” w komediach” to mało kto mnie czyta, a tu takie oceny...

Jak nic nadal sprawdza się stwierdzenie Tuwima.

Aby mieć u czytelników powodzenie, trzeba albo umrzeć, albo być obcokrajowcem, albo pisać perwersyjnie. Najlepszy zaś sposób to być zagranicznym, perwersyjnym nieboszczykiem.


Bycie nieboszczykiem, fakt, czeka nas wszystkich, ale tylko tyle.

Z tą perwersją to jednak nie, bo polska perwersja jakoś się nie sprawdza i wywołuje sprzeciw czytelników.

Ciekawa jestem, czy wiele osób tak reaguje.

Że jak polskie, to już zupełnie niedobre i nie chodzi mi tu o pierogi czy wino, ale właśnie o powieści. Czy macie podobne spostrzeżenia?
Jestem jak najdalsza od uznawania automatycznie tego co polskie za dobre. 
To też nie przejdzie. Tak jak nie wszystko co francuskie uważam za eleganckie (np. choroba) czy wszystko co szwajcarskie za ser.

Rozsądek zawsze jest wskazany.
Co wy o tym sądzicie? Czy książki polskich autorów naprawę są aż takie okropne?



4 komentarze:

  1. Skomentuję najpierw ogólnie. Otóż internety dały ludziom "prawo do konstruktywnej krytyki". Wielu dzięki temu uwaza się za specjalistów.....w każdej dziedzinie i tak samo uważa, że jego komentarz jest wręcz wymagany. Z tego co zauważyłam, to zdecydowana większość powiela opinie innych bez znajomości tematu, bez posiadania szerokiego widzenia, bez posiadania jakiejkolwiek wiedzy w tym przypadku o literaturze a w moim o gotowaniu. Opinie tworzą memy w internecie, osoby publiczne lub inaczej "celebryci". To jest źródłem wiedzy większości rzucających błotem. Przydałyby się jakieś mądre memy o kulturze, o wychowaniu ....lub może są, ale niezbyt popularne, bo nie zrozumiane🙈Iwonka, robić swoje a przytoczony cytat jest w punkt trafiony. Nikomu nie dogodzisz. A amerykanskie imiona? No chyba są używane, ale w ichniej literaturze. Swoje trzeba najpierw poznać, by móc powiedzieć, że polskie gorsze niż zagraniczne. Fajny temat poruszyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, masz racje, ale to jest tak niesprawiedliwe, że od czasu do czasu mi się ulewa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam czytam 70-80 % polskich autorów, bo lubię tematy i świat, który znam. Z obcej literatury lubię skandynawską, angielską i rosyjską i baskijską. We wszystkich przypadkach są to mocno wyselekcjonowani autorzy. Poza tym nie mam kompleksu prowincji i naprawdę doceniam to, co mamy najlepsze, czyli literaturę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam, że książka nie ma "narodowości ani płci" jak jest dobra to jest dobra i tyle, tu nic nie zaszkodzi ani nie pomoże.

      Usuń