FIEDLER
GŁÓD ŚWIATA
Wydawnictwo Poznańskie
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Arkady Fiedler jest mi autorem bardzo dobrze znanym, bo wiele z jego książek czytałam będąc nastolatką.
Nie twierdzę, że je wszystkie zrozumiałam na 100% ale bywałam (nie wszystkimi) zachwycona.
W czasach, kiedy kolor smakowało się słowem, obrazki w encyklopedii były jedynym sposobem na obejrzenie tego, czy innego okazu fauny i flory, a podróże marzeniem nieosiągalnym, jego opisy dalekich światów były niesamowicie sugestywne i kuszące, a opowieści wciągające.
Choć nie pisał łatwo i lekko.
O samym autorze wiedziałam niewiele, bo to były czasy, kiedy nie za bardzo się o autorach mówiło i pisało.
Kiedy więc trafiłam na tę książkę ucieszyłam się bardzo, bo chciałam przybliżyć sobie sylwetkę pisarza, podróżnika, w ogóle człowieka jakim był.
I teraz.
Pisząc o biografii musimy zdać sobie sprawę, że należy oddzielić zdecydowanie to jak jest napisana, od tego co pisuje.
To ważne, bo niejedna biografia osoby fascynującej przepada w przedbiegach tylko dlatego, że jest nieciekawie napisana, a zdarza się fascynująca książka o osobie w zasadzie dość nudnej.
Tu ten problem objawił mi się nieco z dwóch powodów, po pierwsze biografia została napisana w czasie teraźniejszym.
Mnie to przeszkadzało, było trochę jak jakiś suchy raport, albo coś w tym rodzaju, ale po jakimś czasie udało mi się o tym zapomnieć, druga sprawa, to przesączenie wiedzy (i opinii) autora biografii, przez pryzmat wypowiedzi żyjących członków rodziny autora, co daje wrażenie grubej, szklanej szyby zza której spoglądamy na odległy cień bohatera, zamiast się do niego przybliżyć, ale… Doskonale rozumiem ten zabieg, nikt nie chce przecież o tym, by pisano o kontrowersjach ukochanego ojca, męża czy brata.
Dlatego nie wiem, czy można to było zrobić inaczej, czy można to było zrobić lepiej. Autor od kontrowersji nie ucieka, wspomina flirt pisarza z władzą, jego miłostki i swego rodzaju arogancję, tak więc właściwie nie ma się czego czepić, choć mało jest w tym emocji.
Trochę jakby za mało.
Inna sprawa, że sama biografia, (teraz już w oderwaniu od sposobu jej opisania) jest fascynująca i niezmiernie ciekawa.
Przyznam, że w połowie książki, kiedy już czas teraźniejszy przestał mnie denerwować, wsiąkłam w książkę naprawdę całą sobą.
Zresztą autor, mimo kontrowersyjności pewnych wydarzeń i tematów opowiada o pisarzu z wielkim szacunkiem i zachwytem, choć samą biografię trudno nazwać laurką.
Jest to opowieść o człowieku z pasją, który tę pasję postawił ponad wszystko i robił wszystko by móc żyć z nią, z niej i w niej.
Wielkie osiągniecie w czasach, kiedy wiele zależało od szczęścia, głupich decyzji niedouczonych pismaków i partyjnych decydentów.
I tak powiem szczerze, od swego rodzaju znużenia sposobem narracji i przedstawiania bohatera jakimś cudem (co rzadko mi się zdarza) przeszłam do zachwytu. Musze powiedzieć, że summa summarum książka jest świetna.
Nie mogłam się od niej oderwać i do samego końca czytałam ją jak najlepszą powieść sensacyjną.
Toteż naprawdę polecam, choć nie ukrywam, że początkowo trudno się do niej przekonać.
Lubię wszelkie biografie, pamiętniki. Jeżeli dotyczą znanych mi osób, to tym bardziej. Arkady Fiedler też znany mi jest z młodych lat. Kiedy można było marzyć o podróżach, jego książki były jak okno na świat. Wyczerpująca i zachęcająca recenzja. Przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Irena-Hooltaye w podróży
Nie znam w ogóle tego autora, żadnej książki nie przeczytałam, więc biografia też pewnie by mi nie wpadła w oko. A po twojej recenzji widzę, że to bardzo ciekawa postać była. Szkoda, że takim językiem napisana, osadzona w czasie teraźniejszym bo mniemam, że bohater biografii nie żyje.
OdpowiedzUsuńO tak i to od dawna, był kiedyś BARDZO poczytny.
UsuńJa tak czasem mam z niektórymi książkami z początku irytują.... ale po czasie zachwycają. Oczywiście znam autora również ze szkoły... ale nie wiem nic więcej - może nie słusznie ?
OdpowiedzUsuńCiekawa postać. I żył w niejednoznacznych czasach. To chyba właśnie najciekawsze.
UsuńMój Brat był miłośnikiem książek Fiedlera. Lubię biografie, ale nie wszystkie...
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię, choć wiele od nich wymagam. Jako biografia, czyli życie, fascynująca, jako ksiązka, mogłaby być ciut lepsza.
UsuńNie znam tego autora, biografie to nie moje klimaty, wolę raczej książki kulinarne ;-)
OdpowiedzUsuńTo był ulubiony autor mojego taty. Pamiętam miał książki w takich twardych grubych oprawkach a Kartki były pożółkłe i grube .....a czcionka taka śmieszna taka niedzisiejsza. U mojego dziadka na półce też się przewijał ten autor. Może czas abym sięgnęła chociaż po jedną książkę tego autora.
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam autora i nie sięgam po tego typu książki...
OdpowiedzUsuńKiedy zaczęłam czytać Twoją recenzję, to pierwsza myśl była taka: gniot, szkoda czasu. Na koniec jednak zaintrygowałaś mnie na tyle, że chcę sama przeczytać, posmakować i ocenić.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o autorze niewiele, ale lubię biografie i chętnie bym przeczytała. Narracja w czasie teraźniejszym mi nie przeszkadza. Zaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jest bardzo zachęcająca. Książkę polecę zatem znajomej, która lubi biografie :)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie lubię książek pisanych w czasie teraźniejszym, a już biografii w szczególności. Do szału doprowadza mnie np. taki tekst "artysta rodzi się w 1895 r." On się w tym roku urodził, a nawet już dawno zmarł. I nie przebrnęłam przez biografie całkiem ciekawych ludzi właśnie przez ten zabieg. Biografie odnoszą się do tego, co już się zdarzyło, minęło i absolutnie mi nie gra czas teraźniejszy, a nawet w jednym przypadku natrafiłam na biografię w czasie przyszłym. Serio. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńMam podobnie, ale w biografiach, choć mnie to męczy jakoś, jakoś, w powieściach mnie to strasznie męczy i nie wiem czy ma sens.
Usuń