niedziela, 18 listopada 2018

Wyszedł z domu i nie wrócił.... czyli bez grozy i zgrozy, choć na cmentarzu.

 IWONA MEJZA

WYSZEDŁ Z DOMU I NIE WRÓCIŁ...


„Wyszedł z domu i nie wrócił” to jakże tragiczne i pełne grozy stwierdzenie, stało się tytułem kryminału… 

ale, ale, od początku! 

Czytałam tę książkę chyba ze sześć razy i za każdym razem się nią zachwycam, bo jest w niej całe mnóstwo świetnych sytuacji, postaci i… spostrzeżeń. 

Ta powieść to kryminał „milicyjny”. Tak, tak, właśnie milicyjny, a nie policyjny. Mało kto teraz pisze takie cudeńka! 

Dlaczego nazywam go milicyjnym? Oczywiście dlatego ( też) że dotyczy spraw z okresu PRL, choć akcja rozgrywa się w czasach współczesnych, ale też ze względu na specyficzne potraktowanie tematu, miejsca, specyficzne podejście do samej akcji, pewną specyficzną „małomiasteczkowość” bohaterów i…. tak, brak pościgów, dronów, Aniołów Piekieł na Harleyach, wszystkiego tego czego można obawiać się w wielkich miastach… 

Autorka świetnie i dość przekornie umieściła akcję w środowisku ludzi dobrze po siedemdziesiątce, którzy nie mają ochoty zdziadzieć, czy wycofać z interesu… Interesy te bywają różne, nie zawsze legalne. 

A miejsce akcji? 

Cmentarz. Tak, przepięknie opisana, wręcz odmalowana słowem oświęcimska nekropolia. Nigdy nie byłam w Oświęcimiu, ale obraz tego cmentarza jawi mi się jako piękne miejsce… 

Nie wcale nie jest to jakiś horror ze zwłokami wychodzącymi z rodzinnych mauzoleów. 

I nie jest to też thriller, to kryminał leciutki i delikatnie komediowy, a zwłoki, no cóż, jak to na cmentarzu, są, a nawet się ciut mnożą… 

Jest też dynastia grabarzy ze swoistym poczuciem honoru zawodowego, piękna była (marnotrawna) żona, która na coś liczy, choć mąż już staruszek... 

Tyle, że to jakby dopiero otoczka. Więcej powiedzieć może chyba tylko tytuł, bo ja streszczać akcji nie będę. Przyznam, że jest przezabawna, ale nie przekombinowana. Bohaterowie są taką mieszanką charakterów, że nie da się ich nie lubić, choć zdecydowanie na to nie powinni zasługiwać. 

A tajemnica? 

Jest, jest i to wielka… 

Przeczytajcie sami. Mnie w tej książce urzekło wszystko, nawet opisy, których zazwyczaj nie lubię, ale nie ma ich dużo, ot tyle, żeby czytelnik wiedział gdzie jest… 

A, że cmentarz? Możecie mi wierzyć, to dodaje tylko specyficznego uroku i akcji i książce!

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. O idealna dla ciebie, żartobliwa, ale nie sklęta... Fajna bardzo :) taka "niegdysiejsza" wyobrażasz sobie, że tam jeden facet kupił ćwiartkę chleba i wiesz co pomyślałam, jessuuu ile to lat już nie d się tak kupić? Całe lata nie doświadczyłam czegoś takiego!

      Usuń
    2. Dziękuję Iwonko :) W naszej piekarni nadal można kupić ćwiartkę chleba, ale u nas niekoniecznie jest tak samo jak gdzie indziej ;)

      Usuń
  2. Coś dla mnie, uwielbiam cmentarze, szczególnie jako miejsce akcji kryminalnej. Nie jestem pewna czy można tu użyć określenia, "seksi lokalizacja", jak da mnie można. Recenzja zachęcająca bardzo :) Pozdrawiam obydwie autorki:) Już szukam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty piszesz inaczej, mroczniej, ale tak na 98% powinno ci się spodobać :)

      Usuń