niedziela, 28 października 2018

„Dziedzictwo” i „Kołysanka” - monumentalna opowieść o przeszłości


KRYSTYNA JANUSZEWSKA

DZIEDZICTWO
KOŁYSANKA


Krystynę Januszewską znam od lat ( także prywatnie), ale „z dziobków sobie nie pijemy”, Dlaczego? Bo ani ona, ani ja nie mamy takiego charakteru. 

Książki Krystyny Januszewskiej uwielbiam, ale nie są to książki łatwe. 

To jej nieco reymontowskie podejście do opowieści czasami ludzi zraża, a nie powinno, bo autorka, choć pisze powieści, które bywają wkładane do worka z powieściami obyczajowymi nie są takie jakby można się spodziewać. Po pierwsze są prawdziwe, a ich prawdziwość mierzy się losami ludzi, których opisuje. Pisze bowiem, o ludziach, którzy istnieli, żyli, gdzieś żyli, gdzieś zmarli, ale swoim istnieniem spowodowali istnienie innych ludzi. 

W jej powieściach nie znajdziecie łatwej akcji, zabawnej treści, ani rozmów o tzw. „dupie Maryni” ona pisze o życiu, o świecie, ale też o historii… Czasami o historii umierania. Bo przecież życie właśnie tym jest. 

Jednakże jej powieści nie są ani smutne, ani nudne, to powieściowe rzeki. Strumienie myśli. Osobność w każdym człowieku zebrana w mocny nurt trwania. 

Kiedy czytałam „Przytulać kamienie” byłam wręcz zazdrosna o to jak ona potrafi opisać najmniejszego nawet pajączka… 

To autorka o wiele bardziej wymagająca, o wiele bardziej literacka niż wiele innych współczesnych pisarek, bo… Bo nie koncentruje się na akcji, a na słowie. 

To jest jej wielka i niesamowita umiejętność. Zresztą w sumie, na tym właśnie powinna polegać literatura… 

Nie, nie deprecjonuję mówiąc to innych pisarek, po prostu doceniam kunszt. 

„Dziedzictwo” i „Kołysanka” to powieści właśnie z takiego nurtu. Trudne, choć lekkie, smutne, choć pogodne. 

Są pogodne życiem, smutne mijaniem, a przecież życie właśnie tym jest. Mijaniem pokoleń. 

Obie książki obrazują życie ( w dużej mierze, ale oczywiście nie zawsze udokumentowane) pewnej rodziny… Rodziny autorki. Opisuje, a właściwie pokazuje całą życiowa drogę od tych co kiedyś, do tych co teraz. Wyda wam się to nudne? 

Otóż nie! To jest piękne i pięknie napisane… 

Nie jest to może szaleństwo akcji, choć to co się w nich dzieje pędzi z pokolenia na pokolenie w szaleńczym tempie. 

Wielkie nadzieje, piękne miłości mrą jak kwiaty w ogrodzie życia, a w tle historia. 

Znamy ją, niestety niełatwa. 

Znajdziemy w tych książkach to co znamy z opowieści rodziców. To historia nas samych, naszych rodzin, dziadków… pradziadków… Tylko, że my sami nie umieliśmy słuchać, a ona słuchała, żeby napisać. 
Nie chcę smęcić. 

Te dwie książki, to przepiękna, wręcz monumentalna opowieść o przeszłości. Opowieść, która choć na chwilę wskrzesza ludzi, którzy przeminęli. 

Nie będę pisać o treści bo po pierwsze się nie da, pod drugie to byłoby bez sensu… To trzeba przeczytać. Tylko wtedy można docenić piękno słowa i treści. 

Inna sprawa to okładki, są trochę nieadekwatne. Sugerują zwykłe powieści obyczajowe, a przecież to nie tak, to są niezwykłe powieści ( może odrobinę) obyczajowe. 

W każdym razie ja zachęcam. Bardzo. 

To taka literatura, która otwiera oczy, serca, pamięć… i jest piękna!

2 komentarze:

  1. Taka ładna recenzja, jak mogłaś !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam :) Trzeba było pisać gorsze książki, o tych nie da się źle pisać... Niestety :(

      Usuń