Wiktor Mrok
"MAŁA BALETNICA"
Initium
Widzieliście
zapewne raz czy drugi programy z cyklu „Mała Miss”, w których
kilkuletnie dziewczynki w strojach dorosłych panienek niezbyt
„ciężkich” obyczajów robią zabawne minki, krygują się i
wyginają „śmiało ciało” jak nie przymierzając maleńkie
prostytutki.
Uczesane, umalowane, wytresowane wykonują gesty, które u dorosłych kobiet uznane byłyby za wyzywające.
Kogo to zachwyca? Z
pewnością ich przyciężke i nieco oszołomione mamuśki, które
chcą za wszelką cenę zrobić z nich mega lolitki.
Kogo jeszcze?
Pedofilów na pewno.
Bo oto mają do swojej dyspozycji legalne zdjęcia prawie gołych
dziewczynek fikających nóżkami, tak, że aż…
A przecież, że pedofilia
nie jest legalna…
I o to chodzi.
Są jednak
środowiska na pedofilię podatne szczególnie, pamiętacie sprawę
jednego z chórów chłopięcych?
W książce „Mała
baletnica” chodzi o zgoła inne środowisko. O bardzo sfeminizowane
środowisko dziewczęcego baletu.( Choć nie tylko)
Przecież pedofil to
nie musi zaraz być mężczyzna, może, ale nie musi.
No i trzeba
oczywiście dodać, że na pedofilii da się zarobić krocie.
Ta książka z
jednej strony mrozi krew w żyłach, z drugiej pokazuje zupełnie
inny obraz tego co wydawałoby się znane.
Nie mogę więcej
napisać o akcji, bo po prostu nie chcę zepsuć przyjemności
czytania, bo mimo tematu książkę czyta się świetnie. Dobrze
napisana, z niejednoznacznymi bohaterami, z rzeką zła płynącą
pod powierzchnią życia…
Policja, polityka,
pieniądze.
Te rzeczy jakoś się
przenikają, a za pieniądze można kupić wszystko. Nawet usługi
seksualne dwulatki? Owszem... Można też sprzedać choćby własne córki...
Popyt, podaż... W tej branży też to działa.
Oparta na faktach
historia śledztwa w sprawie morderstwa, które zamienia się w
śledztwo w sprawie afery pedofilskiej obejmujące wiele krajów,
wielu ludzi i sprawy sprzed wielu lat.
Świetna książka.
Nieco z pewnością
kontrowersyjna ukazuje inne oblicze tego „biznesu”, inne, nie
znaczy niestety łagodniejsze.
W tle Rosja już nie
radziecka, ale jeszcze mocno w swoją przeszłość uwikłana. Niby
nowa, a w wielu aspektach wciąż taka sama. I wszechobecny bóg
naszych czasów. Internet.
Zachęcam, książka
świetna, choć zasnąć potem trudno, zwłaszcza kiedy ma się
córki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz