niedziela, 9 lipca 2017

Po nas choćby potop.... o miłości do miłości.

 ANN PATCHETT

DZIEDZICTWO

Wydawnictwo
Znak Literanova


Dziedzictwo to skomplikowana sprawa, tu także i jako powieść i jako tytuł, bo dziedzictwo kojarzy się właściwie z czymś dobrym, może nawet szlachetnym, choć prawdą jest że można odziedziczyć także długi, albo traumę... albo los.

Spotykamy ich na chrzcinach.
On ma troje dzieci, wkrótce urodzi się czwarte, ona ma  dwie córki. Jedna z nic jest właśnie chrzczona.

On właściwie nie powinien tam być, ale ochoczo uciekł z domu bo ma dość domowego zamętu, marudzenia żony i dziecięcych wrzasków.
Ona jest jak najbardziej na swoim miejscu. Przewija dziecko.
Małe środowisko, wielkie chrzciny, trochę niepotrzebnego zamieszania, przypadek, impuls, pocałunek i wszystko zaczyna się sypać jak domek z kart, jedna rodzina, druga rodzina... Wszystkie te większe i mniejsze miłości, zresztą może tylko namiętności – jak zwał tak zwał... małżeństwa, rodziny, losy...

To opowieść w opowieści, ale i poniekąd opowieść o opowieści.
Anne Pattchet w swojej książce porusza problem pewnej odpowiedzialności życiowej z której nikt nie zdaje sobie sprawy choćby dlatego, że człowiek jako jednostka patrzy prawie zawsze tylko na swoje potrzeby ignorując to co nastąpi potem. Przyczyna i skutek, decyzja i konsekwencje.

Czy jeden pocałunek może zmienić świat kilkorga ludzi? Czy może zaważyć na życiu i śmierci?
W bajkach niejednokrotnie  tak jest.

Patchett opowiada nam więc swoją odrobinę pokrętną i prawdziwie realistyczną bajkę. Zaczyna od bajecznego, odrobinę bajkowego pocałunku na czymś w rodzaju „balu”, po którym powinno nastąpić „długo i szczęśliwie”, ale nie następuje. Autorka snuje swoją opowieść przez lata tak jakby chciała odrobinę złośliwie zażartować z tej odwiecznej sztampy, ze stereotypu wtłaczanego nam w głowy od dzieciństwa.


Opowieść pokazuje życie bohaterów z rożnych perspektyw i w rożnych życiowych momentach. Nie oszczędza swoich bohaterów.... Ich losy czasem pogmatwane, bo po prostu pogmatwane przez życie są też czasem trudne bo ciąży na nich właśnie to tytułowe „dziedzictwo”.

Czy to ten pocałunek? Ta chwila namiętności, dla której główni bohaterowie zapomnieli o szóstce dzieci?
A może po prostu znudzili się rolami, ale mimo wszystko wypadało być tym wygranym w walce o prawa do potomstwa? W walce o czas z dziećmi, którego w sumie nie bardzo mieli ochoty z dziećmi dzielić?
A może nie chcieli już nikogo i niczego tylko tak jakoś to wyszło. Mocno po amerykańsku, ale też zwyczajnie po ludzku.

Każda decyzja z tych setek, a może tysięcy podejmowanych codziennie zmienia coś w nas i w świecie. Dopóki dotyczy tylko nas i koloru pasty do zębów wszystko jest w porządku, inna sprawa kiedy dotyczy dzieci, które poznają świat poprzez rodziców w każdym sensie, poprzez ich słowa, obecność, nieobecność, miłość czy odrzucenie.


„ Dziedzictwo” to także tytuł powieści napisanej przez Leo Posena, jednego z bohaterów powieści długoletniego partnera Franny i tytuł filmu nakręconego na postawie tej powieści.
„Dziedzictwo” to też szczególne, naprawdę dziwne losy Albiego... a także tragiczny los jego starszego brata...

Można by powiedzieć, że wszystko w sensie symbolicznym jak i realnym jest w tej książce dziedzictwem, spuścizną, pozostałością po jednej chwili, która rozrosła się, zmieniła świat, wywróciła go do góry nogami i poraniła wszystkich dookoła. Bardzo dobra książka, choć przez niektórych zbyt powierzchownie traktowana jako obyczajowe czytadełko, warta jest przeczytania, a przemyślenia przychodzą same, potem nocą, bo autorka nie moralizuje, nie podpowiada, nie decyduje, to czytelnik po wejściu w gąszcz znaczeń sam zaczyna się zastanawiać, jak daleko sięga nasza życiowa wolność i czy dużo dalej niż wybór koloru pasty do zębów. Polecam bardzo bardzo.

1 komentarz: