niedziela, 23 lipca 2017

Gdy ważne jest to co nieważne.

 
 MARTA REICH

"Sztuki i Sztuczki


 wydawnictwwo 
OFICYNKA


„Sztuki i Sztuczki” to tytuł, który jak rzadko kiedy doskonale wpisuje się w klimat powieści w sposób dosłowny i aluzyjny zarazem bo odnosi się do sztuki jako takiej, ale i do tej przez duże „s”. Ja nazwałabym tę powieść warstwową, bo co ciekawe powieść składa się jakby z trzech warstw, które choć doskonale do siebie pasują i świetnie się uzupełniają wyróżniają się pewną odrębnością.
Opis środowiska warszawskich artystów, a właściwie aktorów teatralnych i nie tylko, opis ich układów, utarczek, zależności i jest właśnie czymś takim, bo nawet bez wątku kryminalnego byłby mocno ciekawy, wręcz fascynujący.

Wszystko jest tak poukładane i opisane, że czytelnikowi wydaje się, iż widzi tu prawdziwych aktorów, tych których zna chociażby z telewizji czy reklam, autorka zresztą nie stawia ich na żadnym piedestale, pokazuje ich w różnych odsłonach nie do końca pozytywnych, nie do końca negatywnych, uwikłanych, złośliwych, okrutnych, ale czasami dobrych i mądrych. Pokazuje pewną „pudelkowatość” ich życia w świetle reflektorów, które z jednej strony jest piękne i wystawne, z drugiej trudne i często niebezpieczne. 

Czytając niektóre sceny, przyglądając się postaciom miałam czasami wrażenie, że autorka „zaszyfrowała” w niektórych z nich prawdziwych, istniejących w rzeczywistości aktorów. Nie nie jest to powieść z kluczem, ale czytając nie jesteśmy w stanie uniknąć pewnych oczywistych pytań i nieoczywistych odpowiedzi.

 

Tło powieści też jest specyficzne i ciekawie opisane, bo jest to Warszawa z kultowymi miejscami, znanymi ulicami, ważnymi odniesieniami i aluzjami do wydarzeń, które gdzieś tam w tle miały miejsce.
To wielki świat, może nie aż taki wielki jak się z daleka wydaje? Trochę w nim władzy, nie zawsze uczciwej i uczciwie zdobytej, trochę polityki tej nieco karykaturalnej, prawomyślnej - na użytek tłumów i zupełnie odmiennej w domowym zaciszu i trochę kultury, też nie do końca krystalicznie nieskazitelnej, ale przecież nie to jest najważniejsze, najważniejsza jest Pola Białohorska, która przez przypadek została wplątana w zabójstwo bardzo znanej i bardzo w środowisku nie lubianej aktorki. Zresztą trup ściele się gęsto, ale za to bardzo logicznie, niczego tak bardzo nie lubię jak nielogicznych nieboszczyków.

Autorka nie tylko morduje ale też i świetnie łączy rożne środowiska i wątki. Świetnie ukazuje także sprawy sercowe swojej głównej bohaterki i jej rozterki w nimi związane, a trzeba przyznać, że te rozterki są spore i uzasadnione, a przynajmniej tak się wydaje.

 

Ta książka to dobre 800 stron świetnej rozrywki i choć początkowo wydawało mi się to nieco przesadzone to szybko zorientowałam się, że to jednak ma sens. Ma sens bo taki jest właśnie sposób pisanie autorki, nie obawiajcie się, nie rozwlekły, raczej dogłębnie analityczny.
Po prostu czytając dokładnie widzimy co się dzieje, co myśli Pola, dlaczego postanawia zrobić to czy tamto, jak i dlaczego zamierza postąpić.
To ciekawy sposób pisania. Daje czytelnikowi dużo przyjemności i nie zostawia w konsekwencji niedomówień, które mogłyby zaszkodzić tekstowi.
Sama sprawa śledztwa poprowadzona jest naprawdę dobrze i przyznam, że nie udało mi się wytypować zabójcy, a zabiegi mylące jakie zastosowała autorka naprawdę znakomite. Aluzje i oczywiste odniesienia do Szekspira naprawdę celne. Bohaterowie ciekawi, żywi, barwni, czasami złośliwie nieco przerysowani.
To bardzo dobry, pełnokrwisty, wcale nie wydumany kryminał pełen aluzji, drobnych przytyków do rzeczywistości i odrobiny złośliwości w stosunku do nas samych jak i do różnych, niejednokrotnie prominentnych środowisk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz