wtorek, 15 grudnia 2020

Uśmiech zimy - Anna Rybkowska

 

ANNA RYBKOWSKA
UŚMIECH ZIMY

Wydawnictwo REPLIKA

Ta książka, która ubrana została w szatę typowej powieści obyczajowej jest jednak czymś nieco bardziej skomplikowanym i literacko o wiele bardziej bogatym, erudycyjnym i wymagającym od czytelnika pewnego skupienia. Nie ma tu zbyt łatwych rozwiązań, ani lekkiego podejścia do tematu. 

Można by powiedzieć, że autorka wychodzi od schematu, ale natychmiast go odczarowuje, bo ani spadek nie załatwia sprawy, ani Bruno nie jest księciem na białym koniu, ani wioska na Podlasiu nie jest Paryżem, a sielskości w niej jak na lekarstwo. 

Autorka tworzy bohaterkę, która bardzo średnio radzi sobie w życiu i do tego życia podchodzi dość zwyczajnie. Pracuje bo musi. Wypycha jednorożce, pakuje czekoladki, siedzi na kasie, ale te posady są jakby obok niej. 

Ma też, jak każdy, swoje tajemnice. 

Rozwiedziona, z dorosłymi już dziećmi usiłuje sobie ułożyć życie brnąc w układy niezbyt korzystne, ale bardzo życiowo prawdziwe. Jak to mówi jeden z bohaterów „ma serce, ale brak jej rozsądku”. 

Tu, można by powiedzieć jest cała prawda o Berenice. Bierze życie takim jakim jest, klucząc pomiędzy wszystkimi zobowiązaniami, które na siebie wzięła. Usiłuje dogadać się z dziećmi, z którymi nie jest zbyt zżyta, z matką ze stomią (co jest istotne), ojcem zza szafy, kotami, psami i kochankiem, który nie jest potentatem od kabanosów.

Czasami chciałoby się nią potrząsnąć widząc jak sama sobie robi krzywdę, ale w następnej chwili zdajemy sobie sprawę, że to „życie, a nie powieść”, TAK, właśnie tak. Autorka tak właśnie to opisuje, że czujemy podmuch „prawdziwego” życia, bez upiększeń i ułatwień… 

Dom, w którym zamieszkuje bohaterka jest więzieniem (w pewnym sensie), nadzieją (też w jakimś sensie nią jest), wspomnieniem, nagrodą i karą równocześnie, a pamiątki (zza grobu, słowne, i przecież nie tylko słowne) pozostawione przez dawnego znajomego (o ile można to tak określić) wcale nie ułatwiają sprawy. 

Literacko książka jest bardzo ciekawa bo autorka robi całe mnóstwo aluzji do muzyki, literatury, w ogóle do świata, bawi się słowami, pokazuje swoje naprawdę wielkie możliwości, ale także wchodzi w podlaską gwarę. 

W wielu powieściach autorzy dość powierzchownie używają spadku jako sposobu na ułatwienie (upiększenie) życia bohaterom, tu jednak to właśnie ten spadek jest „śladem życia”, innego, dawnego, a sam tytuł powieści „Uśmiech zimy” to trochę bardziej złośliwy uśmieszek, niż serdeczny uśmiech. 

Trochę dziwi okładka, która nie wykorzystała potencjału książki, nie wykorzystała tej jakże interesującej mrocznej nutki, która się przez nią przewija i choć jest piękna, to jednak nie oddaje klimatu książki. 

Językowa perełka, która łączy wiele gatunków i wychodzi poza nie dodając do opowieści trochę thrillera, ciut romansu, trochę (ale bardzo niewiele) bajki. Istotne jest też podejście do zwierząt. 

Przyznam, że okładka mnie trochę zmyliła i gdyby nie ona sięgnęłabym po tę książkę dużo wcześniej. 

Lubiącym literaturę obyczajową (z naciskiem na słowo „literaturę”) bardzo polecam, mnie ona przywodzi trochę  na myśl (przez narrację i język) powieść Gertruda Hessego, a musicie przyznać, to jest komplement.

17 komentarzy:

  1. No i przekonałaś mnie do kolejnej książki! Pominęłam ją planując zakupy, bo zmyliła mnie właśnie ta przesłodka okładka. Pomyślałam:kolejna lukrowana świąteczna historyjka... Teraz nadrobię owo zaniechanie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żadnym razie lukrowana i wcale nie świąteczna. Poważnie.

      Usuń
    2. Książkę przeczytałam już dawno i zrobiłam to z wielką przyjemnością. Nie sądzi się książki po okładce! Pani Iwono świetna recenzja!

      Usuń
    3. To fakt, ale czasami po okładce się wybiera i potem kłopot... A za miłe słowa dziękuję bardzo.

      Usuń
  2. Iwono, wzruszyłam się, czytając, jak trafnie ujęłaś "co autorka miała na myśli". Dziękuję Ci serdecznie, bo po wszystkich dotychczasowych recenzjach miałam wrażenie, że chyba nie potrafiłam należycie przedstawić tego, o co mi chodziło, skoro sztampowo marcepanowa okładka wabi, a zawartość nie jest konsekwentna. Dzięki Twoim słowom, i tej wspaniałej recenzji, mogę zakrzyknąć, jak ktoś wcześniej, że nie ocenia się książek po okładkach. A wszystkim, którzy uważają, że tylko okłądka jest w tej powiesci godna uwagi, składam podziękowanie, bo nie dla takich czytelników była przeznaczona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się jednej recenzji bardzo zdziwiłam, bo ją czytałam jakiś czas temu. To fakt, jak ktoś pragnie lukru, to nie tutaj :)

      Usuń
  3. To pisałam ja, Anna Rybkowska, ale wciąż mi wyskakuje Unknown. ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Choćby człowiek nie miał ochoty, to po Twoich recenzjach szuka człowiek na ślepo książki. Cukiereczek, chociaż ja nigdy po okładce nie wybieram książki.
    Perełka, przeczytam :-)
    Pozdrawiam.
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile to razy się mówi, żeby nie oceniać książki po okładce. Ja bym nie kupiła, bo okładka taka no oklepana, a tutaj taka niespodzianka :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja najpierw patrze na okładkę a potem czytam recenzję :) takibtovtypek ze mnie :) recenzja ciekawa ale tyle juz książek dopisałam na listę że kartki mi juz brakuje 🙈 nie ma szans żebym je wszystkie przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Barzdo ciekawie piszesz o tej książce. Warto czytać Twoje oceny, bo są takie profesjonalne. Tylko dlaczego okładki niektórych książek są takie beznadziejne? Wiem, to wydawnictwo decyduje, ale to koszmar.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapisałam sobie tytuł, ostatnio koleżanka sprezentowała mi spory stosik książek świątecznych tak można by je nazwać i strasznie się rozczarowałam. Przeczytałam dwie i rzuciłam w kąt, czy nikt już nie pisze czegoś prawdziwego. Wszystkie były tak wylukrowane jak filmiki o zimie na instagramie, tyle że życie nie jest do końca takie cukrowy piękne w płatkach śniegu a tutaj o proszę coś prawdziwego, popatrzę na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się całkowicie, ze okładka niezbyt pasuje do treści - no ale cóż, nie będę się nią kierować, bo w pełni przekonałaś mnie do sięgnięcia po nią :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Faktycznie tytuł może wydać się mylący, ale z drugiej strony zima to chłód, wcześniej robi się ciemno, nawet w Opowieściach z Narnii królowa była jak zima, bo to zła kobieta była :) Recenzja super, mam ciary.

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie połączenie gatunków może być ciekawe, muszę spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Spojrzałam na okładkę, przeczytałam opis. Oto przykład, że dosłownie nie można oceniać książki po okładce.

    OdpowiedzUsuń
  13. Autorki jak i jej twórczości nie znam, ale widzę że chyba dużo straciłam. Zapisuję tytuł na listę książek do przeczytania w nowym roku

    OdpowiedzUsuń