Jak to zwykle ostatnio znów zmieniły
się przepisy. Niby nic istotnego, a jednak trzeba było to jakoś
ogarnąć.
Siedzieli na leśnej polance, inspektor
podsunął jej pod nos papiery. Wilka jeszcze nie było. Pewnie krył
się w krzakach i czekał na lepszy moment. Na kocyku już piętrzyły
się kanapki z szynką i piklami, które zawsze mu przynosiła.
Popijała wino i przeglądała karty rekrutacyjne.
- Tak, musimy być konkurencyjni! Teraz
wszystko takie udziwnione, pokemony, didżimony, szaleństwo...a u
nas co... wciąż to samo, kapturek wilk i babcia, nudy! Dlatego
trzeba kogoś dołożyć.
Westchnęła ciężko i przeglądała
dalej. Nie było wielkiego wyboru.
Facet w meloniku, jakaś królewna. Ale
po co jej tutaj królewna. Smok? Nie, no jeszcze by coś podpalił.
Przełożyła kolejną kartę.
Jakiś facet w moro...
- Tylko trzeba dobrze wybierać –
westchnął inspektor - bo wiesz... Potem strasznie trudno to
odkręcić. I nie zawsze w ogóle się da, jak pójdzie w świat.
- A co może pójść nie tak? -
zdziwiła się całkiem szczerze.
- Wszystko! Wierz mi, wszystko! Taki
Jaś i Małgosia zupełnie zgłupieli i zażądali starszej siostry.
I co? I wszystko szlag trafił, nie tylko pomogła im znaleźć drogę
do domu, to jeszcze macosze rękę złamała i wygoniła tę krowę z
domu.
- Czyli w sumie wszystko dobrze?
- Niby tak, ale czarownica podała nas
do sądu o niedotrzymanie umowy. A ta no, śpiąca królewna.... Kota
sobie zażyczyła, bo niby koty cieplutkie, a jej było w nogi zimno,
a potem poszła sobie spać. Smród był na całą okolice, trzeba ją
było budzić, bo sąsiedzi się skarżyli. Wokoło setki kotów, a
dookoła... hmmm. Kuweta!
Kapturek westchnęła i jeszcze raz
przejrzała karty rekrutacyjne.
- Ten – wskazała miłego,
jasnowłosego młodzieńca w ubranku moro, wilka nie miała zamiaru
pytać o zdanie, a babcia, jak to babcia, znów zabawiała się z
myśliwym.
I sprawa została załatwiona. Tak
jakby.
Nazajutrz obudziła się w zupełnie
innym miejscu. Las niby był ten sam, ale jakoś inny. Wszędzie
stały ogromne tablice...
„Las zielony – teren chroniony”,
„Nie deptać igliwia” i tak dalej.
Na polance, gdzie zazwyczaj się
spotykali kolejny zakaz: „Nie dokarmiać wilka” Na ścieżce,
przypięty łańcuchem do krzaka siedział nowy bohater bajki i
głośno krzyczał.
- Wynocha z lasu, to tereny zagrożone!
Nie wolno zbierać malin ani szyszek.
- Powinnam była wziąć smoka -
westchnęła Kapturek podając ukradkiem wilkowi kanapkę z jajkiem
na twardo - On tu zupełnie nie pasuje....
No właśnie. Jeżeli czujesz, że
miejsce, w którym się znalazłeś to nie twoja bajka, nie utrudniaj
życia sobie i innym.
Wyjdź i poszukaj lepszego miejsca.
Zresztą co ja tam wiem? Od wczoraj
usiłuję namówić Kopciuszka na wizytę u ortopedy. Ona naprawdę
musi mieć coś z tymi nogami! No, bo żeby tak buty gubić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz