Zośka Papużanka
Świat dla ciebie zrobiłem
ZNAK
Bardzo lubię czytać książki Zośki Papużanki i wracam do nich je z ogromna przyjemnością, bo to ten rodzaj literatury, który moc czerpie bardziej z formy i języka niż z treści. Nie to, że treść jest nieważna, to stwierdzenie byłoby absurdem, ale jest nieco mniej ważna niż w innych powieściach, gdzie stanowi jedyny czasami punkt odniesienia i często jedyną wartość.
Papużanka pisze myślą, strumieniem
myśli, skojarzeniami, aluzjami. Ona nie opisuje rzeczy ani sytuacji,
a raczej reakcje na nie. Nie wyjaśnia, wyjaśnienia zostawia
czytelnikowi.
Nie opisuje uczuć, ale je pokazuje. To sprawia, że czytelnik jest bardzo mocno emocjonalnie zaangażowany w tekst. Wiele razy czytając „Szopkę”, czy „On” miałam wrażenie, że autorka pokazuje moje myśli i odczucia... Moje, a nie swoje, a jeżeli moje to i innych czytelników, więc mocno uniwersalne...
W tej książce autorka serwuje nam
nie jedną, a dwanaście historii zamkniętych w delikatnych jak
choinkowe cacka opowiadaniach. Każde z nich inne, odrębne i pięknie
refleksyjne, wszystkie są barwne językowo i napisane w bardzo
osobisty sposób.
Poetyckie, refleksyjne, mocno
„introwertyczne”, że tak powiem, bo pokazują świat od
wewnątrz, od tego co bohater czuje, co myśli i jak widzi świat
wokół siebie.
Opowiadania te są trochę jak „zadry pod paznokciem”, czuje się je bardziej niż rozumie, choć oczywiście są zrozumiałe, tyle tylko, że uczucie wypływa bardziej „na wierzch” i chciałby się naprawdę czasami wejść w nie i zobaczyć wszystko samemu.
Pełne niedopowiedzeń są jakby
zindywidualizowane w stosunku do czytelnika, bo nie do końca
określając intencje autorki mogą wywoływać rożne reakcje, a
więc i być zupełnie inaczej pojmowane przez każdego.
Każde z opowiadań rożni się także
i formą wypowiedzi, tak jak rożni się wewnętrzny świat każdego
z nas. Jest nasze JA, a potem to co to ja czuje, rozumie i
postrzega. Jestem zakochana w krótkich formach, uwielbiam
opowiadania, szczególnie te nie całkiem zamknięte.
Opowiadanie to forma i łatwa i trudna
zarazem, zależy od punktu widzenia. Nie każdy potrafi się w niej
zmieścić i nie każdy jest w stanie zamknąć w tak małej
przestrzeni literackiej swoje autorskie „ego”. Po za tym żeby
opowiadanie było dobre trzeba pisać emocjami, a nie słowami.
Styl autorki jest i taki sam i zupełnie
inny niż ten zastosowany choćby w Szopce. To rodzaj strumienia
myśli, a więc zmienia się wraz z bohaterem, ale też jest bardzo
rozpoznawalny.
Cudna proza, taka z zamysłem, z
przesłaniem, ale właśnie literackim, językowym, opartym o formę.
Nie jest to jednak książka łatwa. Trzeba pewnej wrażliwości,
żeby ją przeczytać ale i odczytać. Ja kocham takie klimaty,
wewnętrzne „rozlane mleko”, słowa, które zarezerwowane są
tylko dla siebie, te, których nie powierza się nikomu, choć
wyrywając się na „wolność” mogłyby ocalić relacje, ludzi,
światy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz