niedziela, 17 lipca 2016

Iwona Mejza Przepis na zbrodnię.


Gdybym miała zatytułować ten wpis to powinien nosić tytuł „Trzy panie w domku nie licząc kota”, a może „Pan Kot był chory z ...wściekłości”? Oba te tytuły trochę pasują i trochę nie pasują. Pierwszy to oczywista aluzja i wcale nie taka przypadkowa,(!) bo ten domek to miejsce niezwykłe, i niezwykle opisane. Przede wszytym żywe, mocno istniejące i trochę nieogarnięte czasami, są i trzy panie ( sąsiadek nie ma co liczyć) pośród których jednak prym wiedzie ciotka Alicja. Co do kota, to wściekły nie jest, ale często bywa niezadowolony, zresztą jest jeszcze coś...


Każdy kto pisze książki, wie, że jest coś co istnieje naprawdę, zdarza się każdemu i to wiele razy, ale rzadko się o tym mówi, żeby nie wyjść na wariata. To coś to przenikanie się prozy. Tej książkowej z prozą życia ( tak zwaną, bo w życiu trzech pań nudno nie jest). 


Główna bohaterka Marlenka vel Lenka jest pisarką i jest to niebezpieczne bo ma wyobraźnię. Pisze właśnie powieść kryminalną, jakimś cudem jej powieść zaczyna nieco przesiąkać, przez cienką membranę rzeczywistości, a może to po prostu tylko podświadomość?


A może wcale nie podświadomość, a jakiś morderczy instynkt?


W każdym razie zaczyna się robić niebezpiecznie. Trup jest i to niejeden...


Jest Serwerownia (ha, ha), pyszne ciasteczka, policjant, który sądzi, że powinien się odchudzać, ale wchłania ciasta jak jakiś jamochłon... 


W ogóle ta książka ma wiele niespotykanych aspektów, kryminał w kryminale, zbrodnię, która wcale nie chce być taka jak powinna, fantastyczną domową atmosferę, w której można zatonąć.


Bardzo fajny, inteligentny, ale nie „przekombinowany” humor, zabawne sytuacje i to coś co sprawia, że wiem, nie tylko czujemy, ale też wiemy, że to wszystko mogło się zdarzyć tuż obok, w domku sąsiadki, na sąsiedniej ulicy i z lękiem spoglądamy na własny ogródek, bo to coś, co tam wystaje z krzaków może być ręką...


Ubawiłam się setnie.


To nie jest zwykła komedia. To nie jest zwykły kryminał, to zabawny kryminał romantyczny, choć nie romansowy, przeplatany świetnymi powiedzonkami i zabawnymi scenkami, które mają sens i nie są wplatane na silę.


Takie książki lekko się czyta, ale pisze się ciężko, doceńcie to! Ja bardzo polecam i zazdrością ( tak, tak!) czekam na więcej.



2 komentarze:

  1. Oniemiałam, tak fantastycznie ta recenzja oddaje to co chciałam przekazać. Atmosferę w czasie pisania i przenikanie się światów, tego rzeczywistego, chociaż też fikcyjnego i tego kreowanego w książce przez Lenkę. Dziękuję pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako niepoprawna optymistka też wciąż czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń