Zdecydowanie zazdroszczę moim koleżankom po piórze i klawiaturze. I to co prawda nie jest zawiść, ale zazdrość też do najmilszych uczuć nie zależy.
To znaczy im pewnie byłoby miło gdyby wiedzieli, dlatego nie wolno tego pokazać, bo po co komuś robić przyjemność i to za friko?
Zazdroszczę tym, które piszą książki obyczajowe, bo ja tego nie potrafię, zazdroszczę tym, które potrafią w erotykę, bo to ciężki kawałek literatury, i tym od grozy i krwi na ścianach. Ja to bym napisała sagę obyczajowa o zdegenerowanej poliandrycznej morderczyni, która trzyma sześciu mężów w piwnicy i w ramach tortur czyta im własne teksty.