MAGDALENA KAŁUŻYŃSKA
ALVETHOR PANDEMIA
OFICYNKA
Horror to ostatnio coraz trudniejszy i
coraz bardziej wymagający gatunek. Dlaczego? Bo stare strachy się
opatrzyły, a nowych jakby brak.
Zombiaki wyłażące z grobów właściwie już tylko śmieszą, duchy są dobre dla dzieci, demony i opętania mocno się przejadły, a wampiry po „Zmierzchu” Stephenie Meyer bardziej kuszą niż straszą, dlatego dobry, mocny i mroczny horror to teraz rzadkość nad rzadkościami bo lęk to sprawa intymna. Bardziej intymna nawet niż seks! O seksie się rozmawia, lepiej, gorzej, ale jednak tak, o leku? NIGDY!
Kiedyś zrobiłam sobie swój własny
test psychologiczny ( ale załozyłam reakcje skrajnie prawdopodobne
i prawdziwe, nie bajkowe) i wyobraziłam sobie, że wstaję z łóżka,
spoglądam przez okno i widzę na trawniku całkiem pokaźnych
rozmiarów statek kosmiczny...
Nie, nie on był przyczyną lęku, ale
moje zdrowie psychiczne...
No przecież zwariowałam! Tego tam nie
powinno być! Powinnam pójść do lekarza, ale wtedy lekarz coś
znajdzie i skończę w wariatkowie i najpewniej nigdy stamtąd nie
wyjdę. Zapytać kogoś? To mniej więcej to samo...
Ten aspekt rozważań jednego z
bohaterów ( choć nie chodziło o statek kosmiczny, a o zdrowie
psychiczne wydał mi się genialnie autentyczny) Niestety nie
czytałam pierwszej części, więc nie do końca wiedziałam jak tę
powieść ugryźć, z drugiej strony językowy, komunikacyjny aspekt
narracji sprawił, że popadłam w totalny zachwyt.
Próbowaliście kiedyś wytłumaczyć
człowiekowi, który nie widzi od urodzenia, co to jest kolor?
Próbowaliście przekazać mu ideę czegoś takiego jak „czerwień”
z pozoru błaha sprawa, ale tak naprawdę nie da się tego zrobić.
Nie ma szans. Komunikujemy pewne rzeczy jedynie przez porównania,
tyle, że żeby móc to zrobić przez porównania trzeba by
interlokutor je znał, miał podobne doświadczenia, rozumiał...
Czyli co to jest czerwień? Co to jest
w ogóle kolor? Co to jest myśl? Mamy miliony odniesień, które
pomagają nam rozumieć nasz świat, a jeżeli trafiłaby się istota
z innego świata? Taka, która tych odniesień nie posiada?
I tu moim zdaniem autorka pokazała nie
klasę, a geniusz...
To jak skonstruowała warstwę
narracyjną książki jest wprost niesamowite. Kiedy byłam dzieckiem
zawsze zastanawiałam się dlaczego w filmach wojennych wszyscy
Niemcy mówią po … angielsku, długo trwało zanim zrozumiałam,
że jest to po prostu konwencja, zabieg ułatwiający zrozumienie. Tu
autorka pokazała inne byty, które muszą porozumieć się z
człowiekiem i nie poszła na łatwiznę. Co to to nie! Ona z tego
wykreowała coś zupełnie innego i nie zamknęła tego w dwóch
akapitach, ale umiała poprowadzić to przez całą powieść, tak
żeby wkurzało, dawało do myślenia i mocno fascynowało.
Językowo cudna i wymagająca, a ja
takie lubię, co ja mówię! Ja takie kocham! Jestem pewna, że gdyby
spod pióra tej autorki „wydostał się” romans to też bym
przeczytała ( a nienawidzę romansów) jednak język pisarza to coś
takiego, że potrafi sprawić cuda.
I nagle zrozumiałam nasze ( ludzkie)
romantyczne oczekiwania, i to co mówił Stephen Howking, to znaczy
nie tyle zrozumiałam ile zobaczyłem, że inni tez to czują.
A co jeżeli? Co jeżeli ona ma rację?
Co jeżeli to się dzieje?
Czym jest ta książka? Horrorem? Horrorem też, ale takim z górnej półki (i wcale nie krew tu przeraża) i powieścią SF z genialnym nawiązaniem do „Robota” Snerga Wiśniewskiego, do Philipa Dicka i do G.R Martina i jego Piaseczników, trochę do Lema... jest też ukłonem w stronę slashera (takim nieco żartobliwym i niejednoznacznym – no piła mnie powaliła ), całkiem dobrym thrillerem. Zresztą opdniesień jest tam, że tak powiem „multum” i im więcej wiemy, tym więcej widzimy...
Podkreślam jednak, to nie są zapożyczenia, ale delikatne, inteligentne aluzje...
I to różni autorkę od epigonów.
Kosmologia mocno niejednoznaczna ( mnie
trochę przekierowała na Prattcheta, ale li tylko na pojęcie
Demiurga, a nie na prattchetowskie poczucie humoru) choć jest jemu
moim zdaniem bliska.
Niektórzy twierdzą, że taka krwawa
masakra w wydaniu kobiety to nowość... No nie wiem... A co to ma do
rzeczy? Autorki nie odbieram płciowo, ma niesamowita wyobraźnię,
genialny warsztat. Że kobieta i tyle krwi.... no w sumie...
Horror nie może być BEZPŁCIOWY, ale nie ma płci! Jak jest dobry to nie ma wyjścia - jest dobry!
Oby biblioteka miała „Alvethor.
Białe miejsce”. Ciekawa jestem jakie będzie moje wrażenie po
przeczytaniu cyklu od początku, ale... jeżeli tekst broni się BEZ
początku to ja chcę więcej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz