Życie pasterza
James Rebanks
Wyd: ZNAK
Wyd: ZNAK
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!!!
W sprzedaży od 2017-03-20.
Jesteśmy zakładnikami sukcesu jako
jedynego wyznacznika szczęścia i powodzenia pośród ludzi. Nic
innego się nie liczy, tylko to jak wyglądamy w oczach innych, tylko
ten „wyimaginowany” sukces, najgłupszy, najmniejszy, najbardziej
bezsensowny, a jednak konieczny, byśmy patrząc na siebie oczami
innych dostrzegli to co jest nam niezbędne. Podziw. Akceptację.W sprzedaży od 2017-03-20.
I tylko to jest szczęściem.
Bo kimże jestem jeżeli nie osiągnąłem
sukcesu? Kimże jestem jeżeli nawet do niego nie dążę? Sukcesem
może być wszystko, białe zęby, piękne ciało, zdolne dzieci,
dobry mąż... Pieniadze.
A praca?
Praca przestała być dobrem, prawdą,
powołaniem. Zniknął gdzieś tak mocno zakorzeniony w
społeczeństwach protestanckich etos ciężkiej pracy, przywiązania
do ziemi, do społeczności i do tradycji. Staliśmy się goniącym
za sukcesem stadem samotnych ludzi, którzy dbają tylko o siebie i
wszystko robią tylko dla siebie. Nic nie mając w sercu a wszystko w
kieszeni.
Kraina
Jezior to obszar
w północno-zachodniej Anglii w
hrabstwie Kumbria,
jedno z najpopularniejszych obecnie miejsc wypoczynkowych w tym
kraju. Paradoksalnie to także miejsce pracy i życia wielu
mieszkających tam hodowców owiec.
„Życie
Pasterza. Opowieść z Krainy Jezior”, to książka właśnie o
tych dzikich wciąż jeszcze, ale pięknych i romantycznych według
poety Williama
Wordswortha terenach ( z tym
romantyzmem autor mocno sarkastycznie polemizuje).
Autor
jako hodowca owiec z dziada pradziada od dziecka żył na tym skrawku
ziemi, gdzie najważniejszą sprawą zawsze były owce i psy
pasterskie, gdzie najpierw karmiło się zwierzęta, potem
pracujących, a na końcu dzieci, gdzie chodzenie do szkoły było
samym złem i stratą czasu, a coś takiego jak moda nie miało
znaczenia, opisuje życie farmera podporządkowane potrzebom ziemi i
zwierząt, podporządkowane porom roku i mocno z nimi związane. W
swojej opowieści pokazującej pasterskie życie, zwyczaje i magię
codzienności. Przywiązanie i miłość. Klęski i kłopoty. Życie,
które jest wyborem świadomym, a nie skazaniem. I to w tym tekście
wysuwa się na plan pierwszy. Miłość, wybór i powołanie, a cała
reszta idzie dopiero potem, a książka jest cudownie piękna.
Napisana jakby mgłą, tęsknotą człowieka, który trochę się
ucywilizował i widzi co traci, ale zawsze wraca tam gdzie jego
serce, człowieka, który nie zgadza się na głupotę turystów, na
beztroskę miastowych. Nie szukajcie tu skrajnego ekologizmu,
wielkich słów na temat przyrody, czy życia w zgodzie z natura. Ta
książka nie szafuje wielkimi słowami, ona mówi po ludzku o
sprawach pięknych i prostych, albo trudnych, ale też często
pięknych.
Podzielona
na pory roku, opowiada historię dzieciaka, który robi wszystko aby
oblać egzaminy w szkole bo chce zostać pasterzem, a mimo to idzie
na Oksford, ale nadal jest pasterzem, jego dziadka i ojca, którzy
prawie nie umieli czytać, a byli po ludzku mądrzy, mówi, o życiu
ich żon i przede wszystkim zwierząt... Ukochanych psów, pięknych
owiec i cudownie nieobliczalnych gór.
Miłośnikom
sir Terrego Pratchetta powiem tylko, że w tej opowieści
odnajdziecie całą tę miłość i szacunek do pasterskiego życia,
jakie Pratchett zawarł w cyklu o Tyffany Obolałej, choć nie jest
to powieść fantasy, nawet „babcia Obolała” tu się pojawia,
tyle że jest prawdziwa.
Ja
się w tej opowieści zakochałam! Tak cudnie napisanej,
nostalgicznie złośliwej i żartobliwie pokrętnej opowieści nie
czytałam już dawno. Z całej duszy polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz