Recenzje moich książek

Strony

Strony

niedziela, 26 grudnia 2021

Powtóreczka.


Aleksandra Rumin
Komedie kryminalne. Niezwykle satyryczne, pełne ironii, aluzji...
Czytałam je ostatnio po raz kolejny i znów świetnie się bawiłam.

Może nie są dla wszystkich, bo trzeba konesera, żeby w to wszedł i odkrył cały wachlarz zabawnych, przerysowanych, świetnych pomysłów, ale koneserem nikt się nie rodzi. Można nim się stać.

Zachęcam.

Poniżej linki do kolejnych recenzji


https://iwonabanach.blogspot.com/2019/03/zbrodnia-i-karas-oczywiscie.html

https://iwonabanach.blogspot.com/2019/09/zbrodnia-po-irlandzku.html

https://iwonabanach.blogspot.com/2020/03/zbrodnia-na-blokowisku.html

https://iwonabanach.blogspot.com/2020/11/zbrodnia-po-polsku-z-cwika-i-flaczkami.html

czwartek, 16 grudnia 2021

Księżna Diana


IWONA KIENZLER

KSIĘŻNA DIANA

BELLONA

Uwielbiam biografie i choć fanką rodziny królewskiej nie jestem, to jednak czytam z ciekawości różne biografie wychodzące spod różnych piór. Można właściwie się spodziewać, że to się znudzi, bo przecież fakty pozostają te same. NIE ZAWSZE, ale sposób pisania wiele zmienia. Iwona Kienzler (a czytam jej książki od dawna) zdecydowanie dobrze pisze i nie chodzi o samo pisanie, czy układanie słów w eleganckie zdania, ale o to, że stara się być obiektywna.

O ile obiektywizm sam w sobie jest w pewnym sensie utopia, bo trudno pozbyć się siebie w książce, którą się pisze, to jednak można się postarać.

I właśnie o to chodzi.

sobota, 13 listopada 2021

Narzeczone CHOPINA


MAGDA KNEDLER

NARZECZONE CHOPINA


Fascynująca książka w ekstremalnie ciekawej formie, bo to jakby powieść nieco historyczna ale z musu przeciecz i do tego wplecione trzy jakby monodramy, bo autorka daje głos trzem ( albo czterem) kobietom, które znały Chopina, które go kochały i które były (w pewnym sensie) jego narzeczonymi. Jedna tylko co prawda formalnie, ale przeciecz nie o to chodzi.

Te kobiety mówią do siebie, czasem do kogoś, niekiedy chyba tylko po to by opowiedzieć nie tyle o samym Chopinie, ale i o sobie, a relacjach z nim i ze światem, bo te relacje w tych układach są bardzo istotne. Trudno się żyje z geniuszami, a i miejsce u boku półboga nie jest ani łatwe, ani wygodne.

środa, 13 października 2021

Grafomania? No nie wiem....


Przeczytałam ostatnio takie literackie, a może czytelnicze wezwanie: „Nie czytajmy grafomanii” i „Należy zwalczać grafomanię”, „Grafomani nie powinni pisać i wydawać książek” i choć częściowo z tym się zgadzam to jednak wydaje mi się, że to znowu wezwanie do podziałów i to tych skrajnie nieprzemyślanych.

No bo po pierwsze…

Grafoman NIE WIE o tym, że jest grafomanem, to logiczne, on jest przekonany o swojej wielkości bardzo, a o wartości swojego dzieła jeszcze bardziej.

Żeby się (ewentualnie) zorientował, (o akceptacji faktu nawet nie myślę) należałoby mu to uświadomić.

No i teraz się zacznie, bo to uświadamianie wezmą na siebie setki niedouczonych trolli, którzy czując się „w prawie” będą wyzywać tego czy innego autora od grafomanów sobie robiąc przyjemność, innym krzywdę, przekonani, że mają misję zbawiania świata literackiego od grafomanii (niekiedy będą to też sami grafomanii w zemście za krytykę).

Takie „oczyszczanie literatury z grafomanii” naprawdę nie ma sensu!

Po łbie dostaną ludzie wrażliwi, którzy piszą dobrze, ale komuś się nie spodobali.

Ich wrażliwość sprawi, że trudno im będzie przetrwać i pisać dalej.

Po łbie dostaną wszyscy, którzy nie piszą pod „trollpubliczkę” oraz ci, którzy z kimś zadarli. Sama byłam świadkiem akcji kiedy jedna i TA SAMA książka u tej samej osoby, dziś była świetna, a za dwa dni śmietnikowa TYLKO DLATEGO, że tej osobie z autorem przestało być po drodze (i to wcale nie literacko, a prywatnie, choć w sumie bardziej facebookowo).

Po łbie dostaną wszyscy, którzy są choć trochę inni…

I w ogóle… Kto nie dostanie po łbie? Grafomani! Dlaczego?

Bo im to zwisa. Przekonani o swojej wyjątkowości są krytykoodporni. Wszystko po nich spływa nie zostawiając śladu, a w razie konieczności zawsze jest augment ostateczny w stylu: „to zazdrość, a nie konstruktywna krytyka”.

Więc może lepiej dać spokój takim akcjom?

Niech literatura radzi sobie sama!

Da rade, jestem pewna, że da radę, a my nie dorobimy się kolejnych podziałów, ataków, agresji i zalewu żółci…

Niech każdy czyta co chce, a jeżeli podoba mu się grafomania, to dlaczego zabraniać?

I na dodatek… To takie ulotne i niejednoznaczne, że może lepiej nie oceniać lektur INNYCH ludzi?

Czytajmy to co NAM się podoba, a inni niech czytają to co IM się podoba… I problem z głowy.

środa, 6 października 2021

Królowa śniegu nie żyje - fragmencik

 

ZACHĘTA!

Moja nowa książka, która wyjdzie w wydawnictwie DRAGON 13 października, to ta, której napisania zdecydowanie odmówiłam, twierdząc, że kto jak, kto, ale NIE JA.

Istnieje jednak coś takiego, że podobno tylko "krowa nie zmienia zdania", więc nie chcąc być jednak krową, to zdanie zmieniłam.

Na zachętę, kawałek, choć rzadko to robię...

"W sumie tych amerykańskich naciągaczy dało się łatwo wyeliminować. Zazwyczaj wysyłali jakieś kradzione zdjęcia i wystarczył moment, żeby pokazać ciotce, że jej ukochany John sfotografowany na tle flagi Stanów Zjednoczonych nie jest żadnym Johnem, ale dopiero co zmarłym senatorem czy innym notablem, ma na imię Max albo Peter i od trzydziestu lat jest żonaty. Trochę gorzej było z amerykańskimi lekarzami pracującymi w Afganistanie, bo fotografowali się w maseczkach chirurgicznych. Ich zdjęć niestety nie dawało się z niczym porównać ani znaleźć na googielku.

"Ciotka nie znała angielskiego, a listy tłumaczone przez internetowy translator bywały naprawdę dziwaczne.

poniedziałek, 13 września 2021

Zło konieczne.


ALEX KAVA

ZŁO KONIECZNE

Wydawnictwo Harper Collins

Stara, dobra Alex Kava? Nie, wciąż świeża i ekscytująca. Wciąż potrafi z wziąć ciężki temat i zrobić z niego świetny, mocny, mroczny thriller.

Ta książka jest o tyle kontrowersyjna, że gdyby napisał ja polski autora zaraz zostałby posądzony o atak na kościół trudno żeby nie skoro książka dotyczy pedofilii w kościele, choć właściwie nie tyle samej pedofilii ile pewnych jej konsekwencji.

Ktoś morduje księży.

niedziela, 12 września 2021

Czy pisarstwo może być wegańskie? I czy powinno?


Weganizm w literaturze? Oczywiście nie chodzi mi o opowieści o weganach, ale o pisarstwo wegańskie.

Myślicie, że tego nie ma?

Oczywiście, że jest i staje się coraz bardziej nie wyborem, a wymogiem.

Mamy wegańskie ubrania, jedzenie, a nawet kosmetyki, dlaczego więc nie ma być wegańskiej literatury i to nie na poziomie tworu, czyli książki, do której klejenia nie użyto tego czy tamtego, ale na poziomie słowa.

Myślicie, że to bzdura?

Otóż nie!

Jakiś czas temu ktoś tam miał do autora pretensje, że w jego książce jeden z bohaterów znęca się nad kotem, i nie chciał przyjąć do wiadomości, że kot był tworem literackim, a bohater degeneratem, którego postać wymagała takiego zabiegu.

- To niech się znęca nad kimś innym, nad jakąś kobietą, czy co? - napisała czytelniczka.

Rozumiem, kobiety są w porządku, książka będzie wegańska.

Mnie zarzucono schabowe, kobietę w futrze i smalec na kanapkach. Chodziło, o to, że propaguję…

- Nawet jeżeli pani nie jest weganką, powinna pani myśleć o czytelnikach! Nie powinni musieć czytać o czymś takim!

Powinnam przy każdym opisie ubioru podawać jego skład?

W zdaniu docelowym mam coś takiego „miała na sobie futro” ( to z nowej książki i futro nosi bardzo wredna osoba), a jednak powinnam chyba dodać|: Outershell: 100% Polyester. Inner Shell: 100% Polyester. Lining: 100% Polyester. Padding: 100% Polyester

A nie, bo to jednak chyba mało ekologiczne.

Plastiku nie promujemy.

No, a schab i smalec?

Czy menel, który popija wino pod sklepem ma je pogryzać chlebem (bez drożdży) smarowanym smalcem z fasoli?

A osiłek po siłowni w domu? Co będzie jadł zamiast schabowego? Ciecierzycę? Czy rukolę?

A przecież cały czas rozmawiamy o bytach literackich, które jednak jakoś powinny przystawać do rzeczywistości. I czy wino jest wegańskie? Tam są jakieś drożdże… A Menel musi coś pić, inaczej nie będzie menelem.

- To nie może pani pisać o normalnych ludziach? - zapytała ta sama czytelniczka.

No dobra. Niech będzie! Mam.

Elegancka donna w sukience z jedwabiu, jedząca kawior i popijająca szampana? Nie ma mowy! Jedwab won! Kawior won! Szampan won…

A czy krowi placek, w który wpadła jedna z moich bohaterek jest wegański czy to już produkt odzwierzęcy?

Zaraz, zaraz…Nagle zdałam sobie sprawę, że ta czytelniczka mi tu chce cenzurę wprowadzić! Ciekawe, czy tylko ona, czy jest częścią większej grupy (żeby nie powiedzieć oszołomów?)

Ludzie…

Nie zamierzam pisać wegańskich książek. Co to to nie. Dopóki jeszcze wolno będę pisać tak jak chcę.







piątek, 10 września 2021

Granice szaleństwa, ale nie wyobraźni

 



ALEX KAVA

GRANICE SZALEŃSTWA

Wydawnictwo Harper Collins

Alex Kava przez długi czas jawiła mi się mężczyzną. Dlaczego? Sama nie wiem, może to kwestia imienia, albo właśnie sposobu pisania, bo jej książki są naprawdę niezwykłe. Mocne, ostre, a czasami (jeżeli chodzi o język) soczyste, do tego dochodzą dokładnie opisane sekcje zwłok, profilowanie, oraz mechanizmy morderstw. To nie są książki delikatnie czy lekkie, są wyraziste i bardzo skupione na realiach pracy policji śledczej.

Może właśnie dlatego, kiedy kilka lat temu dotarło do mnie, że autorka jest kobietą byłam bardzo zdziwiona.

środa, 8 września 2021

Czy imię "tworzy" bohatera?

Od czasu do czasu któraś z koleżanek pisarek zadaje pytanie w stylu „ potrzebne mi imię męskie dla faceta około czterdziestki, miły brunet z nałogami” i każdy podaje swoje typy, a to Józek (ten od niedarowanej nocy), a to Zenobiusz ( taki na wpół szlachetny, na wpół napity) czy Ataneusz – to akurat dziwne, ale też. A może Atencjusz.

Nie, nie o to chodzi. Imiona są rożne i w zasadzie imię to imię, a człowiek to człowiek.

piątek, 3 września 2021

Hejter to misja i posłannictwo!


Hejter to misja i posłannictwo!

Nikt mnie nie przekona, że tak nie jest!

Autorzy, a właściwie autorki, (mężczyźni również spotykają się czymś takim, jednak najczęściej sprawa dotyczy żeńskiej części tej grupy zawodowej), narażą się na hejt.

Sami sobie są oczywiście winni, bez dwóch zdań.

Chcą tego, nikt im nie każe pisać!

Hejt każdy poznał (niekiedy na własnej skórze) więc tłumaczyć nie ma sensu, ale hejt na autora jest nieco inny. Wiadomo, że nie hejtuje się byle kogo, niestety tym hejtowanie ludzi, którzy realizują swoją pasję (którą nie jest siedzeniem przed TV przy piwku) są groźni społecznie.

poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Ajlawju, zabójcze? Zabójcze Ajlawju...

IWONA MEJZA
ALINA POLAK-WOŹNIAK
ZABÓJCZE AJLAWJU

Wydawnictwo Oficynka


Chciałabym o tej książce powiedzieć inaczej, bo jest tego warta!

Postaram się więc… Opisać ją nagłówkami.


MAKABRYCZNA ZBRODNIA! W OKIENKU CI TEGO NIE POWIEDZĄ!

No w sumie nie ma zbrodni, które makabryczne nie są, ale te, które fundują nam autorki są dwie. I autorki i zbrodnie. W sumie eleganckie, kameralne, zagadkowe – flaków brak!

czwartek, 26 sierpnia 2021

Frida i kolory


CAROLINE BERNARD
FRIDA KAHLO 
i kolory życia
Wydawnictwo ZNAK

Frida Kahlo interesowała mnie od dawna, a właściwie w sumie od genialnego filmu z Salmą Hayek. Czytałam też kilka biografii tej artystki, ale po raz pierwszy sięgnęłam po biografię fabularyzowaną i przyznam, że czytało mi się ja świetnie.

Prawdą jest, że wszystkie fakty znałam dość dobrze, tu nie było zaskoczenia, książka bardzo przypomina film z Salmą Hayek, ale to nic dziwnego, bo opisuje te same wydarzenia, może nieco inaczej akcentuje ich znaczenie (ale nie aż tak bardzo inaczej). Po prostu w filmie niektóre wydarzenia wydają się mieć dla bohaterki inne, może nawet mocniejsze znaczenie.

piątek, 20 sierpnia 2021

Normalne zboczenie, nie czytać....

Wczoraj moje serce zalał czarny deszcz żalu. I to właściwie do samej siebie. Dlaczego ja taka jestem?

Zaczęło się od prywatnej wiadomości od koleżanki.

- Ta twoja książka jest głupia – poinformowała mnie radośnie i bez wstępów dla pewności dodając tytuł książki z zapowiedzi.

Łzy smutku pociekły rwącym potokiem po moich policzkach. Dlaczego sama wcześniej o tym nie pomyślałam? Dlaczego musiała mi to uzmysłowić ona? Akurat ona? Randomowa koleżanka z dzieciństwa? Co prawda nigdy się specjalnie nie lubiłyśmy, znałyśmy się ledwie ledwie, a przez ostatnie czterdzieści lat nie utrzymywałyśmy ze sobą kontaktów, ale to było takie smutne. Przecież tyle nas łączyło!

Jej zdanie ścięło mnie z nóg. Tak bardzo!

- Czytałaś? - zapytałam z nadzieją w ściśniętym z bólu sercu zapominając, że książka jeszcze nie wyszła, ale istnieją ludzie obdarzeni wielkimi mocami.

- Nie, co ty? Ja książek nie czytam, a twoich to już zupełnie – wyjaśniła bez ogródek wbijając czytelniczy nóż w moje pisarskie serce.

- Ale dlaczego ? - wypisałam jękiem i zawodzeniem w prywatnej wiadomości.

- Bo ty jesteś głupia! Jak można pisać takie gnioty?!

- Allleeee ...– nie, nie broniłam się, chciałam więcej, wszak jej wiedza bardzo jest mi potrzebna do życia.

- Trupy? O trupach? To normalne zboczenie!

To, normalne zboczenie? To w takim razie bywają i nienormalne zboczenia, pomyślałam, ale zdałam sobie sprawę z tego co ona właściwie powiedziała.

Teraz dopiero zrozumiałam! I jakże ja byłam głupia! W kryminałach nie wolno pisać o trupach! No przecież!

Zalawszy potokiem łez klawiaturę laptopa (ciekawe, czy zadziała jak kubas kawy) odpaliłam Google, żeby znaleźć odpowiedni nóź japoński do rytualnego seppuku, ale był za tani, jakoś tak głupio popełniać samobójstwo nożem za marne czterysta złotych…

Trzeba się szanować, jak to mówią.

No tak, ale taki nóż mógłby jeszcze posłużyć do czegoś innego, to znaczy wcześniej…

A gdyby tak jakieś morderstwo?

Szybko rozpisałam sobie pomysł na fabułę kolejnej komedii kryminalnej, może coś z tego wyjdzie?

- Jesteś tak durna, że nawet głupiego seppuku nie umiesz popełnić – usłyszałam jeszcze w myślach, to co pewnie powiedziałaby moja koleżanka.

I już miałam znów zalać się łzami, kiedy pomyślałam sobie, że w sumie… Seppuku może i nie umiem popełnić (zresztą to dość makabryczna i skrajnie bolesna metoda na opuszczenie tego świata), ale książki pisać umiem.

To napiszę sobie jeszcze jedną, i może jeszcze jedną? I kolejną?

Wiem wiem, to okrutne z mojej strony! Tak sobie pisać i wydawać i jeszcze może cieszyć się, że ludzie to czytają?

To nie do pomyślenia!

Z bólem serca przepraszam wszystkie moje koleżanki (z wszelkich okresów życia), które to oburza, wkurza i denerwuje. Kolegów też.

Wyluzujcie! Nikt wam nie każe czytać! Naprawdę, nie macie takiego obowiązku! Możecie szerokim łukiem omijać moje książki i wcale NIE musicie mnie o tym zawiadamiać! Jakoś to przeżyję!
.

piątek, 13 sierpnia 2021

Od NERWOSOLKA

DANIEL KOZIARSKI
WOJCIECH OBREMSKI

Od Nerwosolka do Yansa. 50 komiksów z czasów PRL-u, które musisz przeczytać przed śmiercią

Wydawnictwo Novae Res


Komiksy od zawsze były dla części społeczeństwa kontrowersyjne. Po pierwsze były „dla dzieci”, mówię o czasach dość dawnych, bo teraz to się (trochę) zmieniło, po drugie ich wartość artystyczna (graficzna) nie była specjalnie zauważana (a szkoda), po trzecie nie były książkami, choć istniała teoria (pośród niektórych), że ten, kto czyta komiksy, prędzej czy później zacznie czytać książki.
Istniała też teoria, że komiksów się nie czyta, a ogląda, więc ten, kto komiksy ogląda może i sięgnie po książki, ale nie będzie ich czytał, tylko oglądał, a co komu przyszło dobrego z oglądania literek?

poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Słodka anonimowość hejtu...



Właśnie przeczytałam, że jakaś blogerka książkowa (anonimowo) napisała do debiutującej autorki, że ta ma przestać pisać książki bo jest głupia, a jak nie przestanie, to ona, ta blogerka (wraz z koleżankami) będą pisały negatywne recenzje i zrobią wiele, żeby nikt książki nie kupił, bo one, te blogerki są kimś, mają umowę z wydawcą i mogą wszystko.

( boskość jakąś wyczułam, stanowczo boskość i wszechmoc )

Choć …
Ręce mi opadły.

Szczęka i cycki też.

Nie wnikam czy autorka jest świetna, czy nie, bo nie wiem nawet o kogo chodzi, chodzi raczej o sam fakt.

Czy blogerki mają prawo autorów zastraszać?

Przestań pisać po dobroci, bo jak nie to cię zniszczymy”?

Blogowanie o książkach na tym ma polegać?

Poważnie?

Ja jednak o czym innym. Ta osoba nie podpisała się oczywiście ani nazwiskiem, ani swoim blogowym nickiem bo nie chce się pewnie przyznać wydawcy, że zamierza mu szkodzić. Negatywna opinia o książce, to jednak coś innego niż zmasowany atak na autora, opinia negatywna jest dozwolona, ataki nie, ale tu chyba też chodzi o coś innego.

Oczywiście sprawdzenie kto to jest nie jest jakiś wielkim problemem, internet nie pozwala na anonimowość (tylko bardzo młode i niezbyt inteligentne osoby myślą, że są tu całkowicie bezkarne) ale też po co go szukać? Nie ma sensu, z takim podejściem niedługo ten ktoś sam sobie zrobi krzywdę. Wystarczy nie przeszkadzać.

Ciekawi mnie co za tym stoi.

Jakaś frustracja? Zawiść?

Gdyby książka naprawdę była aż taka zła, to nie trzeba by negatywnych opinii żeby ludzie jej nie kupowali, więc raczej pewnie jest dobra, skoro trzeba takiej akcji, więc co? Coś kogoś boli. Nasuwa się oczywiście myśl o tej niewymownej części ciała, na której kończą się plecy, ale dlaczego? Zazdrość?

I tak mi przyszło do głowy kilka wniosków.

Boskość blogera bywa krucha i to raczej „nieboska” komedia.

Zachowanie co najmniej dziecinne, ciekawe czy wydawca wie, że jego bloger pisze swoje "opinie" z piaskownicy.

Książka pewnie jest dobra, a krytyka nic jej nie zrobi.

Ludzie z pasją i pomysłami na życie często są dołowani, przez tych z kompleksami.

Tylko autorki szkoda.

sobota, 7 sierpnia 2021

Szokujące wyznanie! Czy to koniec Pindy?

Papuga Pinda jest kreacją szczególną bo jest trochę ludzka (z tym swoim przeklinaniem), a trochę zwierzęca, wiadomo, ptaszysko piękne jest, ale i duże oraz waleczne.

Moim zdaniem udała mi się nawet bardzo choć w sumie nie planowałam jej jakoś specjalnie. Są oczywiście osoby, które z książek o Pindzie usunęłyby papugę natychmiast co według nich książkę by bardzo poprawiło i sprawiło, żeby była o wiele lepsza.

Trochę to mi się nie mieści w głowie, bo jeżeli usunąć mąkę z chleba to z drożdży i wody (z dodatkiem odrobiny soli i cukru) trudno nawet najmniejszy wypiek wykombinować, ale co ja tam wiem?

środa, 4 sierpnia 2021

Chlapanie atramentem


ANNE MAZER ELLEN POTTER

CHLAPANIE ATRAMENTEM

Poradnik dla młodych pisarzy.

Młodzi ludzie chcą robić różne rzeczy, pisząc „młodzi ludzie” mam na myśli nastolatki. I nie, pisząc „różne rzeczy” nie mam na myśli tego co każdy pomyśli, czyli picia, palenia i narkotyków. Mam na myśli próbowanie wszystkiego tego, co potem ewentualnie mogliby w życiu rozwijać.

Niektórzy (czasami nawet bardzo młodzi ludzie) chcieliby pisać książki.

Najczęściej jednak nie wiedzą jak się do tego zabrać.

piątek, 30 lipca 2021

Nieadekwatność czy cenzura? Co lepsze?


Przeczytawszy post tutaj PRZECZYTANKI postanowiłam coś o tym napisać.

Józek Pierożek podszedł i potknął się o rozwalony śmietnik. Wstał i kopnął go. Zwymiotował.

- Co za nieadekwatne miejsce ustawienia tegoż przedmiotu - ryknął z nienawiścią.


czwartek, 29 lipca 2021

JAK CZŁOWIEK STAJE SIĘ MORDERCĄ


RICHARD TAYLOR
JAK CZŁOWIEK STAJE SIĘ MORDERCĄ
(mroczne opowieści psychiatry sądowego)

Wydawnictwo FEERIA




Ostatnio będąc przelotem w Empiku zafundowałam sobie tę książkę za bardzo promocyjna cenę i powiem wam, że przeczytałam ja od deski do derki.

Autor, psychiatra sądowy, na przykładzie własnej pracy i poznanych w niej ludzi (pacjentów, ale dane są na tyle zmienione na ile to potrzebne ) opisuje przypadki ludzi, którzy zostali mordercami w nie do końca zwyczajny sposób.

Pokazuje jaki wpływ ma psychika na pewne zachowania.

Nie chodzi o to, żeby usprawiedliwiać morderców (niekiedy wielokrotnych) czy ich czyny (niekiedy potworne), ale żeby zrozumieć, że każdy może stać się mordercą. Wystarczy trochę tego, szczypta tamtego, jakieś uzależnienie, jakieś zmarnowane dzieciństwo, jakieś traumy, czy po prostu wychowanie…

Książkę czyta się jednym tchem, choć jest napisana przez lekarza psychiatrę więc wydawałoby się, że te 580 stron to trudna, nudna najeżona żargonem droga przez mękę, ale nic bardziej mylnego.

To BARDZO ciekawa książka.

Bardzo ładnie wyjaśniająca pewne zawiłe zagadnienia prawne i medyczne, okraszona opowieścią o życiu autora i tym co spotkało jego rodzinę, przedstawiająca niektóre zbrodnie może nie w innym świetle, ale jednak naprawdę inaczej.

Bardzo, bardzo ciekawa książka.

Zachęcam tych, którzy lubią takie klimaty, ja czytałam z wypiekami i zachwytem.

niedziela, 25 lipca 2021

Inteligenci wymrą jak dinozaury


Siedzę sobie przed telewizorkiem i coś tam usiłuję oglądać, a tu nagle reklama. Zaczyna się nawet ciekawie (jak na reklamę z prysznicem i gołym facetem – w domyśle oczywiście).

Ktoś stwierdza, że „musi mieć spokojny umysł” po czym myje włosy szamponem przeciwłupieżowym.

A mnie się to kojarzy od razu, że facet ma ten łupież na umyśle… (na mózgu jeszcze bym zrozumiała, choć to też dziwne), ale cóż…

No i teraz zastanawiam się jak to się objawia ten umysłowy łupież.

I tak myślę, że skoro łupież to coś co jest niepotrzebne, przeszkadza i źle wygląda, to może chodzi o inteligencję?

Nie jest w sumie teraz za bardzo w cenie.

Lepiej jej nie pokazywać, bo zaraz wszyscy mówią, że się sadzisz jak jajko na boczku, że jesteś sztywny jak zimne nóżki w galarecie, albo że masz wymagania jak Grażyna na all inclusivie .

Ostatnio coś takiego usłyszałam. Konwersacja jak konwersacja, niestety tematu nie znam.

- ...a, bo pani to może z tych inteligentnych jest? - zapytał starszy mężczyzna jakąś panią w Biedronce koło pieczywa.

- A nie, no co pan, ja normalna jestem! - odpowiedziała z dumą i to przywiodło mi na myśl jedną z piosenek Bułata Okudżawy.

„Każdemu mądremu stempelek na łeb

(...)

A głupich, jak zwykle, nie widać.”

Bo teraz to lepiej się z inteligencją nie wychylać.

I należy ją albo ukrywać (a fe! Albo autodafe) albo zwalczać. To drugie jest łatwiejsze, bo a nuż coś powiesz, wsadzisz w zdanie jakieś słowo, może „aczkolwiek”, „bynajmniej” ewentualnie „ewentualnie” i już cię mają.

A zwalczanie bywa proste i skuteczne.

WziąŚć (koniecznie wziąŚć, nie wziąć) trzy porcje majteczek w kropeczki, 365 dni, kilka złotych, ale nie skromnych łańcuchów, do tego trochę wrzasku, trochę przekleństw, dużo teorii spiskowych i już… Gotowe.

A tak poważnie inteligentni ludzie muszą wyginąć, oni do tego świata się nie nadają.

Nie lubią hejtu i disco polo, nie trolluja, nie oszukują, czas spędzają na myśleniu… Czytają książki czasami nawet grube książki.

Normalnie dinozaury.

Ostatnio przyglądałam się w sieci pewnej dyskusji, w której jedne z rozmówców stwierdził, że dinozaury wyginęły z powodu meteorytu… tunguskiego.

Poważnie. I mój rozmówca bardzo się zdziwił, że to było w 1908 roku. To znaczy meteoryt, nie dinozaury.

Nie to, że nie uwierzył.

Uwierzył.

- No i teraz wszystko jasne – stwierdził – na pewno były zaszczepione.

I tak sobie myślę, jak już to wszystko się wyprostuje i naprawi, może ktoś spróbuje znaleźć szczepionkę na głupotę.

czwartek, 22 lipca 2021

Cztery wesela i ROZWÓD?


ANITA SCHARMACH
CZTERY WESELA
i
ROZWÓD

Wydawnictwo LUCKY

Anita Scharmach pisze zdecydowanie dobrze, ale też w sposób niezwykły.

Niby wybrała sobie gatunek „zwyczajny” (ona wybrała, albo gatunek ją wybrał, co też bywa), ale w każdej książce jakoś poszerza jego granice. Od powieści zdecydowanie poważnych, które wyciskają łzy, choć nie są „wyciskaczami łez”, po pewien rodzaj komedii obyczajowej, a może romantycznej w stylu amerykańskim (i nie jest to zarzut), bo wszystkie jej książki (z tych, które czytałam) odpowiednio sfilmowane z pewnością zapełniłyby niejedną salę kinową. Jest w nich życie. Zwykłe życie.

O ile tematykę i akcję, że tak powiem zapewnia życie, bo są to tematy „życiowe” i naprawdę realistyczne to wkładem autorki jest sama opowieść, styl, sposób narracji i podejście.

W końcu każde wydarzenie, jego kaliber i ciężar gatunkowy zależą od tego jak zostały opowiedziane.

Tytuł jest aluzyjny i choć opowiada zupełnie inną historię trochę odnosi się do sławnego filmu choćby podejściem do niektórych spraw.

Przyjaźń jest ważna i pomaga, ale też jest w tej książce miłość, trochę też taka „in statu nascendi” bo każdy jej szuka, pragnie, stara się ją zdobyć. To taki romans i komedia w jednym.

Ale nie jest to TYLKO romans i komedia w jednym.

To książka, która pod płaszczykiem swobodnej formy i żartobliwego ukazania niektórych sytuacji pokazuje prawdziwe życie. Problemy, większe i mniejsze, ale umówmy się, problemy prawdziwe.

Kłopoty, decyzje, trafione lub nie, ale jednak takie, które zaważą na życiu.

Ta książka to relaks, ale relaks inteligentny, spokojne zabawny, logiczny i pełen żartobliwych dialogów (gdzieniegdzie soczystych).

Autorka nie jest pruderyjna, niektóre sceny, choć nie są to sytuacje stricte erotyczne, ale dotyczą pewnych sfer życia intymnego, powalają śmiechem.

Autorka nie stroni też od tematów poważnych, ale podaje je w lekkiej formie przy czym nie odbiera im tragizmu, choć oczywiście nie epatuje sztucznie wywołaną grozą.

W tej książce nie wszystko jest takie na jakie wygląda.

Ta powieść jest leciutka jak piórko.

Komu polecam?

Każdy przeczyta z przyjemnością bo to po prostu sympatyczna, lekka opowieść o miłości (miłościach) w każdym wieku i nie tylko.

Kto nie powinien jej czytać?

Nie polecam fanatykom (uwaga seks i seksualne części ciała, brrr), ludziom bez poczucia humoru (uwaga oni tam klną) oraz z urazami szczęki (śmiać się trudno i podobno boli) oraz tym, którzy uważają, że literatura powinna zapewniać cierpienie. Nie zapewni. Podejrzewam, że przy pisaniu tej książki ucierpiał pewien gąsior (a może tylko Gąsior?) ale co tam.
A tak na poważnie, czytałam z ogromną przyjemnością.

sobota, 17 lipca 2021

Nowy "shaming", ale czy taki nowy?


Każdy wie co to jest fatshaming, czy bodyshaming. Słyszy się o tym dużo, ale to nie jest coś zupełnie odosobnionego, o różnych shamingach już słyszałam, a ostatnio trafiłam trafiłam nawet na zjawisko hairshamingu. Postanowiłam wam więc przedstawić jeszcze jedno zjawisko, którego z pewnością nie jesteście świadomi. To jest bookshaming!

Oczywistym tego przykładem jest stwierdzenie „nie czytasz nie idę z tobą do łóżka” choć to właściwie tylko podskórnie dotyczy książek, bo może też dotyczyć analfabetyzmu. I tu można by nawet zrozumieć. Bo niby w tych sprawach znajomość literek nie jest konieczna, żadna z części ciała do tego potrzebnych nie ma instrukcji w stylu ikeowskim „wtyczkę A wcisnąć w gniazdko B”, ale to jednak może mieć znaczenie, bo choć analfabeta SMS-y odczyta bez problemu, pismo hieroglificzne całkiem dobrze się sprawdza, to jednak żaden prawnik nie napisze pozwu rozwodowego za pomocą ikonek, choć nie wątpię, że to tylko kwestia czasu.

piątek, 16 lipca 2021

Niełatwe powroty

ALEKSANDRA RAK
NIEŁŁATWE POWROTY

Wydawnictwo DRAGON



Ostatnio jakby wracam do czytania po masakrycznym okresie kiedy słowa uciekały, a przeczytanie książki (powieści) stanowiło problem, (wchodziły mi tylko reportaże i popularnonaukowe) i choć właściwie książek obyczajowych nie czytuję to czasami coś „chapnę” bo leży koło łóżka, (na stosie nie hańby, raczej zapomnienia) jest noc, (trzecia, czwarta nad ranem) nie chce mi się szukać czegoś konkretnego, a czytać się chce, albo mus bo sąsiedzi włączyli głośne, meczowo imprezowe klimaty.

Tak właśnie trafiłam na Niełatwe Powroty Aleksandry Rak.

czwartek, 15 lipca 2021

Zaginiona apteka

SARAH PENNER
ZAGINIONA APTEKA

HarperCollins

„Trucizna, magia i miłość mogą i pomagać, ale i zabijać, wszystko zależy od dawki”. 

Gdzieś spotkałam się z tym stwierdzeniem i po przeczytaniu tej książki w sumie jestem w stanie się z nim zgodzić, choć co do miłości, to cóż…

Osądzicie sami.

wtorek, 13 lipca 2021

Czy kot na FB może zrujnować ci życie?


Czytam ostatnio, że ludzie, ci młodsi zaszokowani są, ze kiedy ich dziadkowie wreszcie jakimś cudem wdepną na Facebooka, to biorą go strasznie na poważnie, co kończy się konfliktem pokoleń w wydaniu kieszonkowo agresywnym tudzież całkiem poważnymi awanturami z powodu teorii spiskowych, w które ochoczo ci dziadkowie wsiąkają.

środa, 7 lipca 2021

Panowie... Skończcie z tymi tekstami.



Wiele razy miałam okazję to widzieć i słyszeć w wykonaniu mężów, (w każdym razie mężczyzn) wobec kobiet, ponieważ jednak stanu cywilnego w Biedronkach się jeszcze nie podaje mogli nie być mężami, ale szczerze w to wątpię.

Chodzi o zakupy. Ten moment przy kasie, kiedy już po przeskanowaniu i zapakowaniu, albo jeszcze przed, wygłasza taki jeden z drugim jak mantrę:

- I ja za to wszystko muszę płacić!

Pewnie nie raz to słyszeliście?

wtorek, 6 lipca 2021

o uzależnieniach behawioralnych.


Bohdan Tadeusz Woronowicz
ZACHOWANIA, KTÓRE MOGĄ ZRANIĆ
Wydawnictwo MEDIA RODZINA

Pojęcie uzależnień zmienia się bardzo, bo i życie się zmienia, a to ono generuje sytuacje, które do nich prowadzą. Kiedyś uważano,. Że można się uzależnić jedynie od substancji, które się piło, jadło, czy wchłaniało w inny sposób, potem coraz częściej zauważano, że pewne zachowania także mogą stać się uzależniające.

Ta książka właśnie o takich sprawach traktuje.

O uzależnieniach behawioralnych. I nie tylko.

sobota, 3 lipca 2021

Kółko jej się urwało, a mnie się zaciskały pięści!

JACEK GALIŃSKI
KŁÓŁKO SIĘ PANI URWAŁO
Wydawnictwo WAB

Przeczytałam pierwszą powieść Jacka Galińskiego, pierwszą jego komedię kryminalną, i „pierwszą moją”, bo jeszcze nie miałam okazji żadnej przeczytać i od razu wam powiem co o tym myślę.

Ta Zofia Wilkońska to potworna baba! Jezu, jest koszmarna i NIE, nie polubiłam jej, co wcale NIE znaczy, że książka mi się nie podobała.

Gdyby jednak taki „stary, wredny tobół” zabłąkał się przypadkiem na karty moich własnych powieści, natychmiast wiedziałabym kogo zamordować. Wysłałabym cały tabun morderców, zeby ją unieszkodliwić.

wtorek, 29 czerwca 2021

Żenada? Co to takiego?

Jestem lekko spanikowana, bo okazało się, że lajkowanie własnych postów na FB to żenada. Nie, to nie chodzi o to, ja na szczęście nie lajkuję, chodzi mi o coś innego.

Bo tak…. Wiem, że skarpetek do sandałów, mimo grzybicy paznokci wkładać nie wolno, grzybica jest czymś naturalnym i jest o wiele mniej obrzydliwa niż skarpetki do sandałów. Żadne procesy gnilne nie upoważniają do uprawiania tego procederu… Sandały plus skarpetki to PIEKŁO! Tak mi powiedziano.

sobota, 26 czerwca 2021

NIESTANDARDOWI

Michał Paweł Urbaniak
NIESTANDARDOWI

Wydawnictwo MOVA

Zrobiłam z niego dzieło sztuki” mówi kobieta, Liwia, o swoim synu, niedoskonałym bo pozbawionym palców, dwóch zaledwie, ale okaleczonym i niosącym to okaleczenie w duszy jako znamię brzydoty, właśnie brzydoty, w sumie jednak nie o to chodzi. Chodzi o wewnętrzny obraz samego siebie, akceptację, ale też o tworzenie z materii, żywej, odczuwającej, zmiennej, z materii która jest człowiekiem. O kompleksy, ale i zaufanie. O standardy (wytworzone przez media) i inność.

niedziela, 20 czerwca 2021

Bąk na wagę złota...


Właśnie wyczytałam, że można zarabiać na puszczaniu bąków, to znaczy literalnie pierdów. Gdzieś na Twitchu jest takie miejsce, gdzie jakaś panienka w ten sposób zarabia. 

Jakoś specjalnie mnie to nie oburza, ludzie robią rożne rzeczy, dopóki nie krzywdzą innych ludzi albo zwierząt nic mi do tego. Pierdzenie do kamerki mnie osobiście nie kusi, ale nawet gdyby kusiło, to nie mam szans bo żeby tak zarabiać trzeba jednak jakoś wyglądać i to nie tylko od dupy strony.

poniedziałek, 14 czerwca 2021

Ostatni - apokalipsa.

HANNA JAMESON

OSTATNI

Wydawnictwo CZARNA OWCA

Świat się kończy, a może już nawet skończył, gdzieś w szwajcarskich górach ten koniec świata zastaje grupę przebywających w hotelu obcych sobie ludzi.

Ze świata napływają informacje o nuklearnych atakach na Waszyngton, obrazy zniszczonego Londynu, paniczne nagłówki.

sobota, 12 czerwca 2021

Ostatni krzyk mody, ZNĘCAJKI książkowe...

Dziś rano trafiłam na pewien wpis, ten, kto też go czytał pewnie skojarzy, ale ułatwiać zadania nie zamierzam, chodzi mi raczej o pokazanie tendencji, a nie o odnoszenie się do tej czy innej konkretnej sytuacji.

Zauważyliście, że ostatnio w sprawach książkowych pojawiły się nowe trendy?

Ja ostatnio zauważyłam dwie, trochę mniej znane, ale często stosowane formy.

To:

czwartek, 10 czerwca 2021

O czym pisarz powinien mieć pojęcie?

"Zawsze wszystko sprowadza się do pieniędzy, jeżeli myślisz, że jest inaczej to się mylisz” tak kiedyś powiedziała moja znajoma i ja jej wierzę, choć oczywiście to „sprowadzanie się”, może mieć za każdym razem inną intensywność.

A pisanie?

Książki?

Pewnie też, wiadomo.

niedziela, 6 czerwca 2021

Po co pisarzowi schemat, a pisarce spadek?

Schematy to podobno przekleństwo, a przecież nie umiemy od nich uciec. Niby każdy piszący tych schematów stara się unikać, bo są „błeeee”, ale nie da się, naprawdę się nie da! Weźmy książkę obyczajową. Jakoś przecież musi się zacząć!

Autor musi wysłać swoją bohaterkę gdzieś z dala od domu. Dlaczego? Pomyślcie logicznie, gdyby jej nie wysłał, to nic by się nie zdarzyło, bo jeżeli ona trzydzieści lat tam w tym swoim mieszkaniu siedzi, i nic, to jakim cudem coś miałoby się zmienić akurat teraz?

sobota, 5 czerwca 2021

Czytelnicza misja globalizacyjna.

Ostatnio zauważyłam, że wszędzie pojawia się coraz więcej ludzi z „misją”, tak jakby bez misji już się nie dało. Nie liczyło, czy w ogóle nie miało sensu.

Co gorsze ta „misyjność” weszła też do czytelnictwa, i choć może się tak nie nazywa to widać ją wyraźnie, a nawet czuć.

Są ludzie, których misją jest czytanie trudnych książek. Właśnie tak, nie czytają ich dla samego czytania, ale po to, żeby pokazać, że są mądrzy i w ogóle, maja mózg.

czwartek, 3 czerwca 2021

Czyja jest Bośnia?


ANDRZEJ KRAWCZYK

CZYJA JEST BOŚNIA

Wydawnictwo ZNAK


Dolny Śląsk to miejsce przenikania się kultur, jest tu wielu reemigrantów, emigrantów, ludzi z różnych stron świata,. Wielu jest też takich, którzy urodzili się, albo choć ich rodzice urodzili się i żyli w Bośni, a wtedy jeszcze w Jugosławii.

Kultywują zwyczaje, wspominają, opowiadają, bo choć właściwie są potomkami ludzi, którzy z Polski wywędrowali w świat najczęściej za chlebem, to po powrocie czują, że gdzieś tam została cząstka ich duszy.

Są i stąd i stamtąd, rozdwojeni tęsknotą składają się wielu warstw, są trochę jak stare malowidła, wystarczy poskrobać, a ukazują się zupełnie inne naleciałości kulturowe, kulinarne, historyczne.

Znam ich wielu, dlatego postanowiłam przeczytać te książkę, żeby trochę bardziej zrozumieć.

Bo Bałkany to jednak nie jest łatwy teren, ani łatwa historia, a sama Bośnia jak napisano na okładce książki to „trzy narody i religie jeden kraj”. I z pewnością łatwo nie jest i nie było żyć w takim tyglu. Boszniacy to muzułmanie, Serbowie są prawosławni, a Chorwaci to katolicy. „Rany wojenne być może nigdy się tam nie zabliźnią”

Autor to historyk i dyplomata, który opowiada o tym miejscu, o którym mówi się „W Bośni wszystko jest bardziej: góry i ludzie, i Bóg, i wojna”.

Możemy tu zapoznać się z historią Bośni od czasów osmańskich poprzez czasy austro-węgierskie, a potem pierwszą Jugosławię.

Potem przyjrzeć się specyfice jugosłowiańskiego komunizmu, a potem powstaniu państwa bośniackiego i rozpadowi Jugosławii.

Nie ominiemy też tematu wojny, Sarajewa i Srebrenicy.

Książka trochę ułatwia zrozumienie tego naprawdę skomplikowanego etnicznie, historycznie i religijnie kawałka świata, pokazuje co i dlaczego (na ciekawych przykładach) spowodowało wciąż pogłębiające się animozje, jak choćby historia Fatmy Omanowić z wioski pod Mostarem, która stała się zarzewiem konfliktu o wielkiej mocy i sile rażenia.

Pojawi się też oczywiście Gavrilo Princip i wiele innych znaczących w historii postaci, które sprawiły, że to wszystko jest takie pokręcone, choć niesamowicie ciekawe.

Sprawy związane z ostatnią wojną i ukaranie winnych ludobójstwa też są tu omówione.

Trzeba przyznać, że to bardzo obszerna, ciekawa i napisana przystępnym językiem publikacja, które zainteresuje wielu ludzie, nie tylko historyków, ale też ciekawych świata, którzy chcą wiedzieć co na tym świecie (i dlaczego) się dzieje, a wiedzę chcą czerpać z wiarygodnych źródeł.

Dla mnie książka niezwykle interesująca.

Przybliża mi trochę i daleki świat i bliskich sąsiadów, to fascynujące jak mało znamy to co wydaje nam się właściwie znane (z podkreśleniem słowa właściwie).

W moim mieście jest wielu, jak pisałam wcześniej reemigrantów i przyznam, że książka powinna zainteresować bardzo wiele osób, bo jednak tak ładnie, lekko i dostępnie podana wiedza historyczna, nie zanudzająca zbyt wielką ilością faktów (może istotnych, ale czasami zaciemniających obraz) to wielka gratka dla czytelnika.

Mnie książka niezmiernie zainteresowała, ale uwaga, nie jest to powieść, ani opowieść, (żadne bajki do poduszki) to książka poświęcona historii, więc jeżeli nie interesujesz się historią, albo choć historią tego kawałka świata, nie chcesz zgłębiać wiedzy, nie obchodzi cię zrozumienie podłoża niektórych procesów tak politycznych jak historycznych, to jednak nie jest to książka dla ciebie.

niedziela, 30 maja 2021

Nie szantażujcie mnie! NIE LUBIĘ TEGO!



Nie lubię być szantażowana!

No co to to nie!

A co chwila na Facebooku widzę żałosne durnoty w stylu „nie dasz mi lajka bo…" I tu następuje festiwal głupoty.

Dwie przepiękne czarne modelki? I podpis…" Nie dasz mi lajka bo jestem czarna". No …. przekleństwa cisną się na usta.

Pies ze schroniska? Nie dasz mi lajka bo jestem stary

Randomowe chore dziecko? Nie dasz mi laka bo jestem chory? Po co takiemu dziecku lajk? I NIE, NIE chodzi o zbiórkę co bym jeszcze zrozumiała, bo to może zwiększać zasięgi (może, ale czy ja wiem)?

Ludzie co się tu porobiło?!

Albo takie coś. „Nikt się ze mną nie przywita bo nie mam nogi. Ludzie? O co chodzi? Co to ma do rzeczy? Nogi do witania nie są konieczne...

To jest zwyczajny emocjonalny SZANTAŻ, z którego wynika, że jeżeli nie dam lajka, to jestem rasistką, nie kocham zwierząt, nie rusza mnie cierpienie dzieci...

Pod każdym z tych obrazków z chęcią napisałabym: JASNE, że nie dam! OCZYWIŚCIE!

Dlaczego? Bo nie lubię być szantażowana. Bo lajki NIC nie dają, bo to jest coraz mniej inteligentne.

MAM MÓZG – chciałabym krzyczeć i nie zawaham się go użyć!

Czy i w innych dziadzinach niedługo do tego dojdzie?

Na przykład „Nie zjesz w mojej knajpie, bo ktoś pomyśli, że jesteś weganinem”? Sens to mogłoby jakiś mieć.

Nie kupisz mojej książki, bo boisz się, że jest zbyt inteligentna?

Nie przeczytasz mojej książki, bo jest zabawna?

No właśnie.

I co wy na to lajkowi szantażyści?

piątek, 21 maja 2021

SMAK WIOSNY

 

ANNA RYBKOWSKA



SMAK WIOSNY

Wydawnictwo REPLIKA


Anna Rybkowska wybrała sobie ciężkie zadanie. Pisać językiem pięknym i literackim o sprawach zwyczajnych? Opisywać te zwyczajne sprawy niezwyczajnie? Wziąć na tapet temat właściwie obyczajowy a wyciągnąć z niego naprawdę dobrą prozę?


To nie jest ani łatwe, ani opłacalne zadanie, bo czytelnik, często przyzwyczajony do pewnych udogodnień sięgając po tę książkę może się naprawdę zdziwić.

Autorka postawiła wysoko poprzeczkę i nie chce utonąć w klimacie „typowej obyczajówki”:, ale wyciągnąć z opowieści to coś, ten klimat, humor, sarkazm, te okruchy życia, które to życie czynią życiem z jego sennymi majakami, cała tą oniryczną otoczka, tym pomieszaniem jawy i snu, które zna każdy choć nie każdy przywiązuje do tego uwagę.

Gdzieś w zimowym uśpieniu, w marazmie oczekiwania, w kłopotach i samotności nadchodzi wiosna, ale też nie wiadomo co przyniesie.

To bardzo ciekawa zabawa w przeplatankę pomiędzy realizmem, nostalgią, a pewną dozą magii, ale nie takiej prostej raczej ukrytej, podskórnej, senno wiosennej.

Autorka wprowadza swoją bohaterkę w kolejny etap życia, a tym etapem jest wiosna, która nie do końca współgra z nastrojem i podejściem Bereniki do samej siebie, do życia i niestety do pojawiających się problemów, a do tego klimatyczne miejsca i wiele mówiące wydarzenia.

To nie jest cukierkowa obyczajówka, w której on ja kocha, ona kocha jego kolegę, ale na koniec kupuje sobie tusz ro rzęs i świat staje się lepszy.

No wiem, że przesadzam, nie ujmuję nic powieściom obyczajowym, choć za nimi nie przepadam, ale nie lubię takich napisanych na kolanie, które przedstawiają życie jak Instagramowy obrazek z życzeniowością myślenia jako radą na wszystko.

Książka Anny Rybkowskiej nie podpiera się schematami, wodzi czytelnika za nos, ale i „za duszę”, bo człowiek się zastanawia co się stanie z tą dziwną opowieścią, czasami wręcz „dziwaczną”, ale równoczesne tak realną bohaterką, bo przecież nie ma żadnej gwarancji na happy endy i łatwe rozwiązania. Nie wiadomo co autorce w duszy gra, a pomysły ma naprawdę ciekawe i mocne.

Polecam czytelnikom, którzy lubią książki niezwykle, nietuzinkowe, pogmatwane, wymagające myślenia, ale też odczuwania.

Bardzo intrygująca, pełna emocji, wręcz plastyczna opowieść o przeżywaniu, także i życia. Każdego dnia.

Żeby nie było, ja nadal tak jak (gdzie pisałam o części pierwszej) TUTAJ uważam, że okładka jest nieadekwatna do treści i klimatu, ale rozumiem, że seria, to seria.

Zachęcam.


czwartek, 20 maja 2021

ŻONY PASTORÓW


ANNA RADOMSKA
ŻONY PSATORÓW
Czyli życie trudne, lecz nie nudne

Wydawnictwo DOBRY SKARBIEC

Od zawsze interesują mnie ludzie związani z duchowością, i chętnie się im przyglądam, co nie znaczy, że im wierzę, lub, że w nich wierzę, ale jestem ich bardzo ciekawa.

Wielu jest teraz takich ludzi, ale ta książka jest o kimś innym.
I o czymś innym.

Wychowana w takim nie innym odłamie katolicyzmu nie miałam dotąd do czynienia z kapłanami, którzy swoje życie prywatne i religijne mogą dzielić z  partnerkami zupełnie legalnie i uczciwie, którzy dobrze wiedzą co to jest choroba dziecka, czy brak funduszy na podstawowe potrzeby.