Recenzje moich książek

Strony

Strony

poniedziałek, 25 grudnia 2023

O czym (NIE) szumią klawiatury...


Nie czytam za często recenzji swoich książek bo w trzech przypadkach na dziesięć dostaję mini zawału, a puls leci mi na 200, w dwóch kolejnych nie jestem pewna, czy to ta sama książka, którą napisałam, czy może inna pod tym samym tytułem, a w kolejnych trzech chce mi się płakać, więc jako, że masochistką nie jestem, unikam, ale za to czytam recenzje książek znajomych autorów, bo, cóż, od tego się mniej płacze, a człowiek się dużo może nauczyć.

Ostano trafiłam na kilka zarzutów wobec autorów (różnych) i te zarzuty mnie zaszokowały.

czwartek, 21 grudnia 2023

Panowie dwojga imion i móżdżek jak u gąski...



Ostatnio zaczynam być piękna. Nie tak zwyczajnie, o co to to nie! Mam lustro i ono na temat mojego piękna nie wyraża się specjalnie korzystnie, mówię o innych źródłach tej jakże nieoczekiwanej wiedzy.

Otóż dostaję dziennie od kilku do kilkunastu zaproszeń od PIĘKNYCH panów. Wszyscy są męscy. Od kanadyjskich bród po wydepilowane klaty! A jacy wysportowani! Modele jak nic!

To prawda, modele jak nic i to naprawdę, z kradzionych zdjęć, no ale…

Ale idą bardzo w kierunku nadziei na związek!

Każdy wdowiec, żeby nie było! Co drugi dzieciaty, ale nieinwazyjnie. Ot jakaś córeczka, która potrzebuje nowej mamy, nic ponadto!

Mieszkają w Chicagach, New Yorkach, choć i Afganistany się zdarzają. WOW, marzenia! To znaczy mnie akurat to nie kusi, ale gdyby jakieś Koło Podbiegunowe, to bym uległa jak nic!

O wykształceniu nie piszą, ale stanowiska mają, że ho, ho, ho! To albo lekarze (chirurdzy w maseczkach, tacy wiadomo zapracowani), albo wojskowi tak pod generała.

Niby, że za mundurem panny sznurem, choć ja nie panna i pacyfistka.

Ale są cuuuudni!

No bo jakby nie patrzeć piękni, młodzi! (tak, tak, cóżem ja uczyniła, że po sześćdziesiątce kuszę takich trzydziestolatków? To wcześniej nie mogłam?)

Każdy z nich dwojga imiona. Wiem, imię też zdarza się być nazwiskiem, ale nie w takich ilościach. A imiona cudnie romantyczne.

Takie zagraniczne, nie jakieś zwykłe John, czy Bil, nie! Idą bardziej w kierunku Benedetto, Gabriele czy Leo, na przykład.

Gdybym ci ja miała móżdżek jak ta gąska…

Weszłabym ja szybko na tę dróżkę grząską...

Jakież nadzieje bym miała?!

Niestety nie mam. Nadzie nie mam, bo  mózg mam.

Panowie dwojga imion mają niekiedy nawet imiona polskie. Takie jakieś, Janusz Andrzej, albo John Roman.

Ale wszyscy jednak zagraniczni.

O pieniądze nie proszą, bo ich wywalam na pniu, ale czasem mnie kusi.

Przygoda wieka…
A może to jacyś kosmici???

niedziela, 17 grudnia 2023

Rozsądek, a torba na zakupy...



Wczoraj pokazałam swoją wyprawę na pocztę zaopatrzona w cudną, kolorową torbę z IKEI. Torba jednej z pań się nie spodobała, ale przecież nie musiała, a że pani była bardzo grzeczna, to spłynęło to po mnie jak po przysłowiowej kaczce, bo gusta są odmienne, działa „de gustibus”, a ja nie uważam torby na zakupy za część ciała, więc obrażać się nie zamierzam. 

Zresztą gdyby nawet była częścią ciała też bym bym się za bardzo nie przejęła, mój kościuszkowski nos w życiu dał mi tak w kość, że przyzwyczaił mnie do wszelkich uwag tego typu.

Gdyby nie PRIV.

Otóż, kilka osób postanowiło wysłać mi prywatne wiadomości dotyczące rzeczonej torby.

środa, 13 grudnia 2023

Ludzi też powinno się kochać. Choć trochę…


Kochamy kochać zwierzęta i nie, nie jest to pomyłka, ale postawa, która często nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Dawno minęły czasy, gdy stwierdzenie, pies to tylko pies, albo nie ten kot, to będzie kolejny.

Jest spora grupa ludzi, która (swoje) zwierzaki kocha (czasami o wiele bardziej niż rodzinę) czemu się czasem nie dziwię.

Jest jednak też całkiem spora grupa, która kocha „wszystkie żywe stworzenia” zapominając, że człowiek też jest żywym stworzeniem.

poniedziałek, 11 grudnia 2023

KANIBAL po polsku



Paolo, zakochał się w Katarzynie, mojej dobrej znajomej. Wręcz oszalał z miłości. Dlatego postanowił nauczyć się polskiego. A ja byłam jego nauczycielką. Uczył się zawzięcie dla swojej dziewczyny, a właściwie już prawie żony.

Z uczeniem cudzoziemców języka polskiego bywa trudno, zwłaszcza

że nie zawsze odróżniają „c”, czy „ć” od „cz”, albo „ś” od „sz”.


Wychodzą dość śmieszne sytuacje, kiedy zamiast „płacę” mówią „płaczę”, ale da się to jakoś zrozumieć. Czasami jednak bywa gorzej.

Niektórzy mają jeszcze inne problemy, bo nie słyszą różnicy między „y”, a „e”.

I to może powodować kosmiczne problemy żołądkowe.

- Jadłem piszne danie! - oświadczył mój znajomy Włoch z właściwym sobie akcentem po powrocie z wycieczki.

Jako osoba kochająca polską kuchnię bardzo się ucieszyłam. Nie wiedziałam, co mu tak posmakowało, bo flaki i bigos raczej nie zrobiły na nim wrażenia. Widziałam. Był nimi zdegustowany.

- Co to było?

- Jutro ugotuję. Gruzki. – oświadczył, bo choć kucharzem nie był, to jak prawie każdy Włoch uwielbiał gotować – i bociek wędzony.

- Co za zboczeniec podał ci wędzonego bociana? - krzyknęłam przerażona.

- Nie był bocian, był bociek - uparł się znajomy.

No tak, to był boczek, a nie bociek. Wymowa czasami ma znaczenie.

Czy on naprawdę jadł gruszki z wędzonym boczkiem? Hmm dziwne, ale teraz jest tyle dziwnych dań, że postanowiłam się nie wtrącać.

Nazajutrz znajomy rozgościł się w mojej kuchni. Smażył. Gotował, podpiekał.

Kilku zaproszonych osób z zaskoczeniem w oczach patrzyło na smażoną cebulkę, którą dodaje do gruszek. Z braku zwykłych wybrał te z puszki, w syropie.

Jak na polskie danie, (a to miało być polskie tradycyjne danie) za dużo w nim było kontrastów. Słodkie gruszki z syropu, słony boczek, cebula i koper włoski? Kiedy do tego dodał śmietanę trochę mnie zemdliło. Nie bardzo nam się chciało wierzyć w polskość tego czegoś, ale nie chcieliśmy go stresować.

Najdziwniejsze było jednak to, że on te gruszki w końcu utłukł na ciapę. Powykładał tę breję na talerze i podał nam z zachwytem w oczach.

Pachniało dziwacznie, ale smakowało…

Tysiąc razy gorzej!


Po pierwszych kęsach? Trudno powiedzieć czy były to kęsy, bo breja była na wpół płynna, może więc łykach? Dwóch kolegów wybiegło do łazienki. Jeden na balkon, a ja choć naprawdę chciałam znajomego Włocha pochwalić, bo bardzo się starał, zwymiotowałam pod stołem.

Nie dało się tego jeść, nawet ja nie dałam rady choć jestem znana z tego, że lubię eksperymenty kulinarne.

- Co to do cholery jest? - zapytałam zaszokowana - Dlaczego to jest jakiś słodko słony ulepek? Gdzie to jadłeś?

- W Poznaniu – obraził się kolega.

- I co to było? Jaką to miało nazwę?

- No gruszki z tuszczykiem.

- Mówisz Poznań? Jak to gruszki?

- No oni tam mówili „pera” a pera to gruszka.

I to właśnie tu problem ze szyszeniem litery „y” dał o sobie znać najbardziej, wszak o ile pera po włosku to rzeczywiście gruszka, to „pyra” to ziemnak.

Jakoś odchorowaliśmy to szalone danie i liczyliśmy na to, że znajomy przestanie na nas testować swoje pomysły kulinarne, niestety.

Ostatnio zaszokował swoją przyszłą teściową.

- Kasia gdzie? - zapytał – Kasię chcę ugotować!

- Mowy nie ma – wrzasnęła kobieta – Nie będziesz jej gotował! O matko jedyna! Nie pozwolę, żeby moja jedyna córka wyszła za jakiegoś kanibala!




czwartek, 7 grudnia 2023

TO NIE JEST SKARGA, a jedynie tłumaczenie.


Od razu powiem, TO NIE JEST SKARGA, a jedynie tłumaczenie.

Część z recenzentów pisze, że w moich książkach jest zbyt wiele postaci i ja się z nimi zgadzam, jest wiele, ale jednak chyba nie ZBYT?

Kiedyś napisałam książkę na SZEŚĆ postaci plus PSA i tak, zgadliście, było ich za mało, ale. Poważnie, możliwe, że wkrótce zostanie wznowiona i wtedy zobaczymy jak czytelnicy podejdą.

Ja czytelników rozumiem. To jest jak z zupą, jak zupa jest za gęsta to JEST za gęsta, a wizja kucharza nie ma tu nic do rzeczy.

Ten , kto je, ma rację. Dla niego jest za gęsta i już.

piątek, 1 grudnia 2023

Śląskie perełki i FAMILOKI



KAMIL IWANICKI
FAMILOKI
Śląskie mikrokosmosy

Wydawnictwo EDITIO


Kocham Śląsk miłością wielką i wielce nielogiczną.

Nigdy na Śląsku nie byłam, jeżeli nie liczyć jednego wyjazdu do Katowic okresie prenatalnym i jednego na targi książki w 2012.Ponad pół wielu pomiędzy tymi dwoma bytnościami minęło.

A mimo to jakoś z dala uwielbiam. Patrzę i się zachwycam, słucham z przeogromną przyjemnością tego jak mówią Ślązacy i w ogóle.

Tak, moja rodzina z górnictwem była związana, ale ja jak najdalsza jestem od apoteozy, bo zdaję sobie sprawę, że romantyzowanie tej niebezpiecznej harówki to nie jest dobry pomysł.

A jednak Śląsk ma to „coś”.

I nie są to jedynie Familoki, ale też życie jakie się w nich toczyło.

Cała ta rzeczywistość, powojenna, perelowska i wszystkie pomiędzy, za, przed i dookoła.

Nawet ta „bebokowo” nadnaturalna.

Ta książka jest do smakowania. Napisana bardzo pięknie, nostalgiczna choć nie przesadnie idealizująca świat, ten śląski, czy wszystkie dookoła.

Bo jednak Śląsk to jeden ze światów, nie zawsze łatwo i wcale nie jest łatwo doń się wcisnąć. Bywa hermetyczny nie tylko językowo . Trudno się dziwić, śląskie losy niełatwo zakwalifikować, umieścić jakoś na tej naszej wykluczającej, czarno białej skali polskości, czy roli dziejowej.

Opowieści rozpoczynające się gdzieś „dawno, dawno temu” bo na długo przed wojną docierają do nam współczesnych czasów, a familoki, jako bohaterowie, czy w pewnym sensie bohater kamienny choć zbiorowy trwają do dziś, choć są już coraz bardziej miejscem przeklętym, bo pozbawione racji bytu stają się gettem, miejscem wykluczenia.

Gdzie lepiej się nie zapuszczać samemu. Gdzie "psy są albo szybkie, albo smaczne". 

Do czytania powoli. Jakby to było pudełko literackich ciasteczek.

Możliwe, że Ślązak znajdzie tu jakieś niezgodności, czy przekłamania, tego ocenić nie jest w stanie, ale każdy przeczyta z przyjemnością.

Z wielką przyjemnością mieszaniną nostalgii i uśmiechu, ale i żalu, że to wszystko mija. Działało jak działało, nasiąknęło ludzkim losem. Widziało tragedie, o które wszędzie nietrudno, ale na Śląsku są one niestety chlebem powszednim, ale i głęboko ludzkie radości.
WARTO, bardzo WARTO przeczytać.

sobota, 25 listopada 2023

Jeżeli czytają „chłam” to są gorsi?


Czy akcja w książce jest ważna?

Można powiedzieć, że tak i to będzie prawda, ale można też powiedzieć, że nie i to też będzie prawda!

W kryminale akcja jest konieczna, ale są też autorzy (czasami nawet ci kryminalni), którzy potrafią zaczarować słowem tak, że akcja w ogóle przestaje mieć znaczenie, a Orzeszkowa ze swoimi opisami może się w buty historii literatury schować.

No, ale tu są dwa ważne słowa. POTRAFIĄ i ZACZAROWAĆ.

No i są ludzie, którzy szukają w literaturze akcji, a są tacy, którzy jej nie potrzebują.

Albo ledwie się na nią zgadzają.

To nie znaczy, że ją omijają, a czytając wszystkie opisy i dywagacje, po prostu za nią nie gonią.

Powstał więc pewien trend (słowo trąd aż się ciśnie na usta), który feruje wyrok iż, książki z akcją są ledwie literaturą popularną, te bez akcji literaturą wielka.

Nie zgadzam się z tym z wielu względów, wielkość literatury też zależy od mody.

I od potrzeb.

Jedni potrzebują wyciszenia i pięknych ciągów myśli ubranych w przepiękne słowa, pośród których „aczkolwiek” i „azali” też mogą się znaleźć.

Inni szukają akcji, szaleństwa, a nawet erotyzmu.

Ocenianie na tej podstawie czytelnika, aczkolwiek częste jest nieuprawnione.

W książce wszystko jest ważne, od słów i języka, a warto, żeby był piękny gdzie trzeba, a dosadny gdzie to konieczne i żeby błędy językowe w stylu „czytając poplamiła się książka”, po akację i brak „łysych blondynów” (za Joanna Chmielewską), po literówki.

Z drugiej strony nie wszyscy wielką literaturę chcą czytać.

Po prostu ją omijają. Na wszelki wypadek.

Kiedy tylko słyszą, że coś jest wielką literatura uciekają nawet nie sprawdzając, czy przypadnie do gustu, bo się po prostu boją! Uważają, że wielka literatura jest dla wielkich.

Dla ważnych, dla niezwykle wykształconych i oczytanych.

Jak nie spróbuje jest wygrany, jak spróbuje i nie przebrnie ma do siebie żal, że jednak jest „do niczego”, „nie nadaje się”, „nie jest na poziomie”.

W szkole często przy lekturach dostawali informacje, że jak Orzeszkowa nie pasuje, a Reymont nudzi to: „debil z ciebie i tyle”.

Dlatego te wszystkie akcje propagujące czytanie wielkich dzieł (przez ośmieszanie tych mniejszych) mimo pozorów propagowania wartościowej literatury niewiele dają.

A na dodatek straszą ludzi.

Pokazują im, że jeżeli czytają „chłam” to są gorsi.

A więc się do niczego nie nadają.

I tak to się snuje…

Ostatnio wyczytałam, że bohater książki kryminalnej, nie powinien być dentystą! Poważnie? Nie może? 
POTRZYMAJCIE MI KLAWIATURĘ!
To znaczy nie, oddajcie klawiaturę, potrzymajcie "mje" ziółka...

A na poważnie kim NIE może BYĆ detektyw amator?


czwartek, 23 listopada 2023

Piekielne męki grafomana.


Grafomania to „patologiczny przymus pisania utworów literackich”. Od razu widzę tu „patologiczny” i „przymus”. Znaczy co umowa i deadline? O to chodzi?

Nie uważam, że deadline jest zdrowy, a więc może być patologiczny, no i jest przymusem.

Tak więc grafoman to…

A nie. To nie tak.

wtorek, 21 listopada 2023

CZAS DURNYCH PREZENTOW...

Czas durnych prezentów uważam za rozpoczęty.

Dlaczego?

Wiadomo, święta, ale też i pewna konieczność obdarowania drugiego człowieka czymkolwiek.

W sytuacji, kiedy w mediach widzimy, że znajomy ma wszystko, jest piękny i inteligentny oraz pełen wiedzy wszelakiej (w otwartym oknie Wikipedii, ale jednak) zaczynamy przed świętami wpadać w panikę prezentową, bo co mu dać jak on wszystko ma?

I nagle chińskie markety zaczynają święcić triumfy bo tam jest „pełno cudów”, czyli dokładnie to czego nikt nie potrzebuje, a co można komuś dać i udawać, że to „inteligentny” żart..

Ja też tam zagląda, nie, że jestem odporna na głupotę, o nie, wcale, a wcale.

sobota, 18 listopada 2023

ZMIANY, zmiany, zmiany... ale tylko w reklamach.



Kiedy ostatnio, nie biorąc jeńców (bo odroczyć tek akcji się nie dało), FB zapytał mnie czy chce płacić za brak reklam, przewidziałam katastrofę, ale płacić nie chciałam.

W sumie pomyślałam, że no przecież nie zrobią tego, nie zawalą wszystkiego reklamami, a jednak..

Dwa dni potem dostałam czterdzieści reklam zastraszających. (liczyłam)

To było mniej więcej coś w kierunku, rak, rak, alzheimer, udar, nietrzymanie moczu. Znów rak, tym razem agresywny. 
Kobieta dowiedziała się, że go ma bo obcięła sobie paznokcie.
Nie będę obcinać paznokci!
Rak oka był makabryczny. Od soczewek. nie noszę.
Udary pokazywali przez dwie godziny, gdzie tylko skasowałam jeden pojawiał się następny.

czwartek, 16 listopada 2023

Historia naturalna stworzeń magicznych

 


HISTORIA NATURALNA STWORZEŃ MAGICZNYCH

Emily Hawkins

 

Jessica Roux

 

Wydawnictwo HarperKids

Przecudnej urody książka, choć właściwie można powiedzieć, że przecudnej urody publikacja! W czym rozróżnienie, a no w tym że książka to bardziej sama treść, a publikacja to właściwie wszystko, okładka, format i ILUSTRACJE.

Zacznę od książki.

Jako autorka pisząca o demonach, może nie tych najstraszniejszych i nie zawsze mrocznych demony uwielbiam, lubię wszelkie stwory pochodzenia mistycznego, magicznego, a nawet zaswiatowego, z pozaziemskim włacznie.

Oczywiście można te stwory wymyślać, ale po co skoro istnieją?

poniedziałek, 13 listopada 2023

Bezmyślny atak łańcuchem

 

Wczoraj zostałam zaatakowana przez łańcuszek, a właściwie STARY już ZARDZEWIAŁY ŁAŃCUCH, a dzisiaj poprawiło mi to z drugiej strony i czuję się obita doszczętnie.

Intelektualnie, językowo i psychicznie.

Intelektualnie, bo widzę, że ludzie nie myślą.

Psychicznie, bo nie myślą.

A językowo… Że tak „rażą” polskością jak młotem to tu, to tam, leją łzy patriotyzmu, a języka nie rozumieją?

Nawet własnego?

niedziela, 5 listopada 2023

Blaski i cienie fejsbunia!


Ostatnio do znajomych na FB zaprosiło mnie dwunastu Johnów, sześciu Georgów, kilku Williamów. Omar, Bob, Winifreda (była facetem, przynajmniej na zdjęciu) oraz Harry, Jacob i James.

Codziennie kasuję kilku!

Mam niezwykłe powodzenie, nawet mnie samą szokuje.

Zupełnie nie wiem co oni we mnie widzą!

Ja w nich widzę tylko puste, dopiero co założone konta, może „robotyczne”, może nie.

Wszyscy są piękni jak aktorzy przed odwykiem, mają uśmiechy jak Clooney, pracę, są zamożni i bez nadwagi.

Zupełnie jakby nie byli Amerykanami, a ideałami!

Fakt część jest na misjach, sporo z nich to lekarze, ale ani jednego generała.

Hmmm. Czasy się zmieniają, mnie dręczy pytanie. Czy oni wszyscy chcą mnie naciągnąć na kasę? Czy tylko niektórzy?

Bo jak wszyscy to mi dla nich emerytury nie wystarczy!

Na rolkach prześladuje mnie pewna prześliczna Koreanka (myślę, że to wciąż ta sama, ale mogę się mylić) która chrupiąc, je różne zamrożone rzeczy.

Patrzę na to i zastanawiam się po co ktoś to nagrał, dlaczego ktoś podsuwa mi to pod nos i po jaką cholerę w ogóle ktoś to wymyślił ?!

Czy chrupanie jest jakimś fetyszem? Seksualnym?

A wciąganie wielkich śliskich, tłustych kiełbas też? Boczków, klusek? Naprawdę? One nie chrupią, raczej gulgoczę. Wydają śllllrrrrp! Czy to też jest coś z seksem, czy to ja jestem zboczona?

Jeszcze filmiki z gotowaniem od biedy można zaakceptować. Mogą mieć sens, bo są ludzie, którzy jedno jajko na miękko gotują dobre dwie godziny. Sama takich znam.

I pomyślałam, że jak zwykłe jedzenie, czy gotowanie ma takie wzięcie, to może też zrobić coś z czytaniem?

Bezpłatnym, na rolce?

Autor czytałby minutę lub dwie kawałek swojej książki, a ludzie pękaliby ze śmiechu z powodu jego dykcji.

U mnie na pewno!

I co by to dało? Szturm na księgarnie, czy masowe choroby uszu?

I tak mnie zastanawia, że nam się świat odrealnił. Kiedyś to co w realu było prawdą, a virtual był dodatkiem, teraz już jest odwrotnie.

Kiedyś nie wypadało siorbać, bekać, puszczać bąków przy stole, nawet kiedyś reklamy podpasek ze skrzydełkami wzbudzały kontrowersje podczas obiadu.

To straszne….

Zaczynam tęsknić za skrzydełkami od podpasek wsłuchując się w siorbanie z rolki, zamulona zdjęciem pięknego generała.

On ma nawet zęby!

Ratuunnkuuu!




sobota, 4 listopada 2023

Literackie zasieki ze słowa kolczastego


Tak ostatnio zastanawiałam się o czym pisać.

Spokojnie, mam pomysły, chodzi o coś zupełnie innego!

Otóż Internet ma WIEDZĘ.

A ta WIEDZA, jest często dość absurdalna się panoszy, toteż zaczęłam ją zbierać w kupki, no i te kupli ostatnio wybuchły mi w twarz.

Jak?

Paskudnie.

piątek, 3 listopada 2023

Zwłoki numer 5



Po ostatnim spotkaniu online z Ewelką, Agnieszką Lis i Wiolettą Piasecka stwierdziłam, że tak jestem paskudnie niedoświetlona, iż wyglądam jak wągier na nosie rzeczywistości (oby to był nos a nie o wiele ciemniejsza część ciała).

Iwona Mejza, która czasem i doradza, a której wierzę zawsze poradziła mi kupienie lampki. Takiej pierścieniowej, którą widywałam w sklepach, ale uważałam, za luksus dość zbędny. Niestety życie to zweryfikowało.

Co natychmiast uczyniłam w zachwycie szastając stronami z lampkami tak, że aż zakręciło mi się w głowie.

Oczywiście kupiłam jakąś kolorową, kto mnie zna ten wie. Lubię kolory.

I tu powstał problem.

Kiedy już to skręciłam postanowiłam zrobić sobie kilka próbnych niekoniecznie ortodoksyjnych zdjęć.

Zdjęcia te niekoniecznie spodobały się mojej rodzinie.

W czasie przeglądania dostałam informację zwrotną. Była szybka i zdecydowana.

- żółtaczka, sraczka, Frankenstein… O. Zwłoki numer pięć!

Obraziłam się, oczywiście, że się obraziłam.

Jak to mawiał Joe Alex „Piekło jest we mnie”.

Już obmyślam udział takiej lampki w książce, przecież to może być nieocenione źródło szaleństwa! To może nawet wybuchać, dusić, dławic, a straszyć na pewno.

Taka na przykład aureolka, każdego by przekonała do zejścia  na zawał!

I tak doszłam do wniosku, że nawet lampki nie umiem użyć bez instrukcji obsługi, co niebyt dobrze o mnie świadczy, bo podobno lampkę obsługuje się „intuicyjnie”

Jednakże tak sobie pomyślałam, że warto się pochwalić.

Dlaczego?

Bo już niedługo w czasie rozmów online będę tak oświetlona, że oczy wszystkim wyjdą z orbit, a może i oczodołów.

Zdjęcie główne, to majstersztyk!
Przecież wyglądam jak zielony stwór z czerwonymi włosami. 

Patrzcie nawet bez makijażu można z siebie zrobić zombie, szkoda, że tak późno to odkryłam!

Teraz z niecierpliwością czekam na kolejny występ online.

Ciekawe czy z lampa na szyi będę wreszcie piękna? No, ale, nawet jakby nie to choć będzie mnie widać.
Czego sobie jak najbardziej życzę.
Co prawda córka mówi, że będę wyglądać nie jak wągier na nosie, a jak czyrak na... 
Nie bęę kończyć, oszczędzę sobie wstydu.






środa, 1 listopada 2023

Kochane dzieci. NIE KOPIEMY!

 


No to się wczoraj porobiło.

Bo tak, dotychczas po klatkach w Halloween nikt nie chodził. Toteż nikt nie szykował słodyczy, a ja, czyli dokładnie ten sam nikt nie ma małych dzieci i w ogóle ochoty na zabawy, choć dynie i przebierańców lubię, wcale mi nie przeszkadzają.

No, ale wczoraj miałam live’a, siedziałam zestresowana u Ewelki (dzięki za wyrozumiałość) odpowiadając na pytania, więc się zestresowałam, kiedy zatłukł się ktoś alarmistycznie do moich drzwi.

Wiec szybko zniknęłam z kamerki, żeby im powiedzieć, tym dzieciakom, że ja nie.

No i rzeczywistsze cukierków nie miałam, ale…

Kiedy otworzyłam i zawiadomiłam małego zamaskowanego dzieciaka, i jego niemniej zamaskowane czarownice współtowarzyszące, że nie mam cukierków i czasu na wygłupy, po czym zamknęłam drzwi i ostro się zdziwiłam

Dzieciaki postanowiły zrobić mi psikusa i zaczęły ochoczo kopać w moje drzwi.

I kopały głośno, donośnie i wściekle.

Czyżby im nikt nie powiedział, że tak się nie robi? Mamusie tatusiowie, czy ciotki? Że jak nie, to przepraszam i zmykam? Że wymuszanie cukierków to nie jest dobry pomysł?
I w  ogóle po klatkach?

Jak dotąd po klatkach nikt nie chodził.

I tu powstał u mnie dysonans.

Nie, to nie było miłe!

To nawet nie było mądre, ani rozsądne.

A nawet pod psikusa nie podchodziło, wszak psikus to psikus, a nie agresja czy wymuszenie.

No więc tak, że ten…

Nie jest dobrze, choć lepiej nie będzie. Uwielbiam Halloween i nie chcę go szkalować, ale trzeba się jednak trochę ogarnąć! Darmowe cukierki to ma być zabawa. Tylko zabawa!
Agresji w tym nie powinno być.


niedziela, 22 października 2023

Ludzie. Dlaczego nienawidzicie pisarzy?



Ludzie wy chyba naprawdę nie lubicie pisarzy!

Wczoraj na jednej z grup czytelniczych przeczytałam, że jakiś jej członek jest wściekły gdyż „za dużo jest tam pisarzy". Trochę się zdziwiłam gdyż nawet będąc pisarzem najczęściej jest się też czytelnikiem.

I to warunek sine qua non bycia pisarzem. Jednak ta wypowiedź sugerowała, że już jak się pisze książki to czytać nie należy? A może nie wolno? Pisarz czytelnikiem nie ma PRAWA być. I wyrażać swoich poglądów o książkach też nie bo to albo ZAZDROŚĆ albo TVA, trzeciej możliwości nie ma.

piątek, 20 października 2023

GOSPODARCZY POCZET WŁADCÓW POLSKI

 

GOSPODARCZY POCZET WŁADCÓW POLSKI

Michał Wójcik

Skarpa Warszawska


Wszyscy, którzy interesują się historią choć trochę pamiętają o bitwach, machaniu szabelką, wojnach i klęskach (te akurat nie wiadomo dlaczego cenimy najbardziej) za to mało kto pamięta o wkładzie poszczególnych władców w gospodarkę naszego kraju. Celowo nie piszę o wkładzie "w rozwój gospodarki" bo nie zawsze był to rozwój.

A trzeba powiedzieć, że historia gospodarki to ciekawy temat. I wiele może nauczyć.

Ta książka to genialna galopada przez historię, wyjaśniająca wiele fascynujących fenomenów.

Niektóre są wręcz nieznane, jak handel słowiańskimi niewolnikami za czasów wczesnych władców, interes napletkowy, ciągłe wymiany pieniądza.

Burze zbożowe... I potopy różnego rodzaju, szwedzkie też.

Pańszczyzna, która wcale nie była od razy taka paskudna. klasowość społeczeństwa, choć nie w Indiach.

Naprawdę fascynująca opowieść.

Przeczytałam z zachwytem, choć naprawdę jestem w tej dziedzinie laikiem. Nie jest to współpraca, a nic z tych rzeczy. Przeczytałam  bo trafiłam na tę książkę przypadkiem.

Po prostu uratowałam ją z kosza w markecie za marne kilka złotych. 

Polecam i zachęcam.

Jest świetna. A jak napisana?! Jak jakiś... normalnie fascynujący kryminał! No dobra, przesadzam, raczej opowieść przygodowa, choć trupów nie brak, wiadomo - historia trupem się ściele. 


środa, 18 października 2023

OPOWIEŚCI ZE WSI OBOK

Mirosław Miniszewski

OPOWIEŚCI ZE WSI OBOK


Zadziwiająca to książka i pewnie niewielu ją zna. Jest na pewno KONTROWERSYJNA i nie każdemu się spodoba. 

Ja trafiłam na LEGIMI i powiem szczerze byłam mocno zaskoczona. To zbiór opowieści stylizowanych na wiejskie przypowiastki, z cała gamą dziwacznych bohaterów, pokrętnych, bo właściwie nie umiejscowionych w czasie, ani jakoś dokładnie w przestrzeni, choć jest to Podlasie ze swoim nieco mrocznym zabarwieniem, jak to autor podkreśla „taka polska Transylwania”, choć bez wampirów, za to z faszystami, zmorami, dziwadłami, mokradłami i w ogóle całą plejadą dziwnych typów.


wtorek, 17 października 2023

ŚWIĄTECZNA ZDRADA

 


OPOWIADANIE O
ŚWIĄTECZNEJ ZDRADZIWE

Poznałam go jak byłam jeszcze bardzo młodą dziewczyną, prawie dzieckiem i od razu go pokochałam. Początkowo trochę to było nieśmiałe i niewinne. Spotykaliśmy się dość rzadko, właściwie tylko w święta i na rodzinnych uroczystościach, ale wszyscy go lubili.

Nie dało się powiedzieć, że był do tańca i do różańca, ale przecież nie każdy musi być! Był za to bardzo imprezowy i kochała go cała moja rodzina.

Zresztą nie tylko. Sąsiedzi też, a to wielka rzadkość.

Dorosłam, dojrzałam, czasy się zmieniły, a my zaczęliśmy się spotykać coraz częściej. Zupełnie się zatraciłam.

To było wielkie uczucie.

Nie umiałam bez niego żyć. Naprawdę nie wyobrażam sobie, że nie będzie go przy mnie, że coś się zmieni, że jakiś zły los nas rozdzieli, ale byłam młoda, a młodość ma swoje prawa.

Byłam jednak wierna.

Nie powiem, kusiło mnie żeby spróbować czegoś innego, ale nie mogłam mu tego zrobić, zresztą mama zawsze mi powtarzała, że jest najlepszy, po co psuć coś co jest idealne?

Wyjechałam zagranicę, żeby trochę sobie dorobić, tęskniłam, ale niestety, nie było go przy mnie. Co miałam robić? Owszem, nie byłam całkowicie wierna, próbowałam innych, czasami nawet mocniejszych wrażeń, ale żaden nie poruszył mojego serca. Eksperymentowałam, może i nie było to do końca w porządku, ale mimo wszystko nie potrafiłam o nim zapomnieć.

Wróciłam stęskniona.

Wszystko wróciło do normy.

Teraz spotykaliśmy się niemal codziennie. Był taki delikatny, niezwykły, uroczy i tak cudownie obecny. Mój. Na zawsze mój.

A potem nastąpiły mroczne czasy.

Zagubiłam się.

Powiedziałam sobie, że muszę spróbować czegoś innego. Chciałam po prostu wiedzieć. Zrozumieć. Musiałam to zrobić.

I tak.

Zdradziłam go.

W szale namiętności poszłam na całość.

Cala rodzina odsądziła mnie od czci i wiary. Kiedy pojawił się ten drugi, przy stole w święta rozpętała się wręcz wojna domowa. Rodzina nie potrafiła go zaakceptować, ba, nawet nie chciała spróbować.

- Jak możesz!? – krzyczała mama ze łzami w oczach.

- Ja tego nie zniosę! – załamywała ręce babcia, seniorka rodu załamana moim postępowaniem.

- Nie spodziewałem się tego po tobie! - rzucił mi ojciec w twarz - Powinnaś być wierna! – zawołał głosem pełnym grozy – W naszej rodzinie nie robi się takich rzeczy! Nie wolno! To wbrew tradycji! Nie rozumiesz?

Wszyscy zjednoczyli się przeciw mnie.

Fakt, było mi trudno. Nawet bardzo trudno.

Ale wiecie co?

Nie żałuję! Naprawdę nie żałuję! Owszem, przez całe życie kochałam majonez Winiary, ale Kielecki też jest naprawdę świetny.

wtorek, 15 sierpnia 2023

Sprawy rodzinne



Iwona Mejza ma pióro lekkie i potrafi nim zwodzić. Czytałam jej książki, które były lekkie i zabawne, takie, które zapraszały do delikatnych i uroczych, literackich światów, a teraz przeczytałam książkę, która z nimi wszystkimi ma coś wspólnego nie licząc nazwiska autorki.

„Sprawy rodzinne” to powieść całkowicie inna i wcale nie tylko po narrację chodzi, ale też o język. Autorka nadal pisze pięknie i elegancko, ale ta książka aż skrzy się dowcipem, może nieco czasami, a sarkastycznym miejscami podszytymi odrobiną złośliwości , ale życie, to jest życie, na to nic nie da się poradzić, a sprawy rodzinne jak sama nazwa wskazuje to „sprawy rodzinne”.

Taki jest po prostu życiowy układ, że „zły to ptak co własne gniazdo kala”, :”brudy pierze się tylko w rodzinie”, a sąsiad ma wiedzieć, że jesteś najszczęśliwsza na świecie inaczej sobie może pomyśleć, że nie jesteś, a to przecież byłoby nie do pomyślenia i cóż, że jest prawda? Kogo właściwie obchodzi prawda?

Jest od czasów Facebooka, coraz mniej ceniona, ale takie układy nie media społecznościowe wymyśliła. Tak było od wieków.

Dlatego, kiedy główna bohaterka książki dowiaduje się pewnego ranka, że jej małżeństwo się nie układało jest bardzo zdziwiona, tym bardziej, że ona tego nie wiedziała będąc żoną od lat, a całe miasto doskonale sobie zdawało z tego sprawę.

A potem wszystko wali się jej na głowę, w wydaniu Iwony Mejzy to „wszystko” nie jest końcem świata, choć odkrycie kto jest kochanką męża zakrawa na okrucieństwo losu (w tym wypadku autora).

A teściowa. Chwilowo obecna, ale zaraz potem była staje na wysokości zadania.

Osobiście taką znałam. Naprawdę istnieją, choć należą do ginącego gatunku kobiet, które potrafią docenić kobiety (i ich skomplikowane sytuacje) w świecie dzióbków i piękna na pokaz.

Rzeczywiście książka napisana jest fajnym językiem. Nie dołuje, choć nie jest pozbawiona momentów trudnych i przykrych. Przeczytała w jedną noc.

Nie przepadam za obyczajówkami, ale ta ma bardzo fany przekaz, świetny, lekki, kpiarski język i dużo zdecydowanie ciekawych treści (pominąwszy fabułę) bo można z niej wyciągnąć sporo lekcji, choć NIE moralizuje.

I nie jest ckliwa. Dzięki Bogu i autorce nie jest ckliwa, bo ja ckliwości nie znoszę!

Zatem bardzo polecam. Naprawdę.

poniedziałek, 24 lipca 2023

Dajcie ludziom żyć i CZYTAĆ co chcą!




A co by było gdyby?

Wchodzę do sklepu, biorę sobie spodnie, a przy kasie panienka oświadcza że mi ich nie sprzeda.

- Dlaczego zapytałabym naiwnie, a ona mi buch „klauzulą sumienia” człowieka modnego. Ba na modzie znającego się bardzo.

- No wie pani? To bezguście! Nie mogę pozwolić, żeby pani to nosiła! Sprzedaż tego jest poniżej MOJEJ godności.

Aha...

Jesteśmy na to gotowi?

sobota, 15 lipca 2023

ZBRODNIA NIEZBYT ELEGANCKA - ZA TO KSIĄŻKI ŚWIETNE

ROBIN STEVENS

BARDZO BRUDNA GRA
i
ŚMIERTELNE DZIEDZICTWO

Dwukropek

Dwie cudowne, świetnie napisane opowieści o przyjaźni (nie zawsze lekkiej, łatwej i przyjemnej) i o zbrodni.

Oraz o detektywistycznym podejściu do życia w czasach, kiedy młode dziewczęta z dobrych domów nie mogły zajmować się takimi sprawami, bo nie wypadało, a dobrze wychowane panienki były, zwiewne, delikatne i uduchowione i… bezczynne.

Można by powiedzieć, że nawet myślenie było dla nich czymś niewskazanym.

niedziela, 9 lipca 2023

Czytelnicze ADHD z LEGIMI

 

Z abonamentem (bibliotecznym) na LEGIMI czuję się jakbym zamieszkała w bibliotece.

Nie, nie jest to tekst sponsorowany, a właściwie tak, ale sponsoruje go moje czytelnicze ADHD.

Gdyby nie LEGIMI, czułabym się o wiele gorzej.

ale jak to mawiają Francuzi „revenons, a nos moutons”, czy jakieś inne "c’est la vie".

Otóż, zawsze czytałam dużo, a może i nawet bardzo dużo, choć wolny czas nie jest czymś co posiadam w nadmiarze, ale zawsze byłam wybredna co do tego co czytam, nie żeby gatunki jakieś mnie denerwowały, nie, raczej miałam specyficzne podejście do swoich czytelniczych potrzeb. Były jak narkotyczny głów, a ja po prostu im ulegałam.

I było tak

wtorek, 27 czerwca 2023

Jak nie być wielbłądem w pisarskim kociołku...

                                „W zamian za storkę”

Ostatnio jest coraz więcej osób z kręgu influencerów, którzy chcą czegoś w zamian za „storkę” i ta chęć zamieniania wszystko w „storki” przypomina stonkę ziemniaczaną zrzucaną ( albo też i nie) przez USA na miodem i ziemniakiem płynące pola PRL-u.

I to wygląda mniej więcej tak samo.

Ktoś znany (często tylko we własnym mniemaniu) proponuje taki układ. Ty mi dasz ( tu wstaw cokolwiek, towar albo usługa), a ja powiem, że jesteś świetny.

No cóż, mało kto by się złapał na „prawdziwość” tego stwierdzenia, nie mówiąc już o tym, że jedna strona daje towar (jak choćby zakwaterowanie czy wyżywienie), a druga mgliste obietnice.

Tak się porobiło, ale dlaczego o tym piszę?

poniedziałek, 19 czerwca 2023

Krytyka bywa dziwna

 


MARY HENLEY RUBIO
MAUD MONTGOMERY


Czytam świetną biografie Lucy Maud Montgomery i poza zachwytem odkrywam inne cuda.

Nie jestem wielką wielbicielką jej książek, choć większość czytałam. Doceniam ich urok, piękno i ponadczasowość.

Jej życie osobiste tez jakoś tam mnie interesuje, bo jestem miłośniczką dobrze napisanych biografii, a ta właśnie taka jest.

Dodatkowo autorka pokazuje kontekst a to ważne dla kogoś, kto (tak jak ja) spędził w Kanadzie ledwie kilka tygodni i o tym kraju nie wie nic.

niedziela, 14 maja 2023

Łzy gniotoroba.


Dziś rano obudziłam się w dobrym humorze i to mnie zgubiło.

Za bardzo zaufałam swoim siłom witalnym i odporności na złe wieści.

A co grosze, mówiąc sobie niefrasobliwie „DAM RADĘ” weszłam na Lubimy czytać.

wtorek, 9 maja 2023

Jestem żenująca?

 

Jest super. Naprawdę.

Aż cierpną włosy i kłębuszki nerkowe.

Dwa dni temu zauważyłam taki wpis.

„Szukam książek opisujących życie w Karpatach, możecie coś polecić? Tylko proszę, żeby nie się nie odzywali autorzy, bo to jest naprawdę żenujące”.

I teraz cieszę się, że nie piszę o Karpatach, ale i trochę poczułam się dotknięta.

czwartek, 4 maja 2023

SZNYTA i to bardzo mocna SZNYTA

 

ADAM WIDERSKI

SZNYTA

„Sznytę” przeczytałam dopiero teraz, choć miałam ją od samego początku, bo lubię książki autora, jedynie co chwilowo miałam za bardzo paskudny nastrój, na ten rodzaj opowieści, bo wymaga ona od czytelnika sporo wytrzymałości emocjonalnej.

Jest naprawdę mocna i NIE przesadzam.

wtorek, 11 kwietnia 2023

Miejsce na ziemi

MIEJSCE NA ZIEMI

IWONA MEJZA

Wydawnictwo DRAGON


Iwona Mejza większości czytelników znana (jak dotąd) z kryminałów, lekkich, odrobinę humorystycznych, ostatnio zajęła się też literaturą obyczajową, co doskonale jej wyszło. Jej Anielin to archetyp cudownego miejsca, miasteczka z marzeń, "krainy czarów codzienności” choć nie pozbawionego wad, czy rys, no ale powieści o Anielinie nie są przecież bajką dla maluchów, a odzwierciedleniem jakiejś, wcale nie sielankowej rzeczywistości.

piątek, 7 kwietnia 2023

To co niemożliwe.... w pisaniu.



Piszę sobie książki, komedie kryminalne i od czasu do czasu dostaję jakąś informację zwrotną, (mniej więcej co książkę), że „to jest niemożliwe”.

To znaczy to o czym piszę.

Otóż nie macie racji, to o czym piszę nie tylko jest możliwe, to jest nawet prawdopodobne. Wszystkie te rzeczy się zdarzyły gdzieś i kiedyś, choć oczywiście nie razem.

Ja to tylko zebrałam w jednym miejscu.

Pomijam oczywiście fakt, że nie piszę reportaży, ani książek historycznych, albo opartych „na faktach” które wymagają dokładnego sprawdzania faktów, żeby nie taplać się w bezsensie (tak, piję do ostatnio modnych, choć dziwnych trenów).

wtorek, 4 kwietnia 2023

Krótka historia wciskania kitu.

 

TOM PHILLIPS

PRAWDA

Krótka historia wciskania kitu

Wydawnictwo ALBATROS 

Zawsze myślałam, że kit jest produktem współczesnym, ale jak oczywiście każdy zrozumie nie chodzi o ten pszczeli, ani o okienny, tylko o zwykły, ludzki.

O fake newsy, które jak nam się wydaje wylewają się ostatnio z każdej strony internetowej i w plotkarskim stylu każą nam wierzyć, że istnieje kwiat, który nie istnieje i wcale nie kwitnie co czterysta lat, że na zalanych fala powodziową terenach grasują rekiny, a jakiś dziadek zjadł dziecko bo myślał, że to kurczak.

piątek, 31 marca 2023

Zbrodnia pierwszej klasy


ZBRODNIA PIERWSZEJ KLASY

ROBIN STEVENS

Wydawnictwo DWUKROPEK





Z klasami to jest tak, a właściwie z klasa, że może być coś pierwszej klasy, ale niekoniecznie chodzi o klasę szkolną, może coś być w pierwszej klasie, ale też nie zawsze to szkoła, a może też ta klasa „poruszać” się po torach, a może to tylko odniesienie do klasy jako wyznacznika czegoś naprawdę świetnego.

środa, 29 marca 2023

KTO NAM WSZCZEPIA CZIPY

 

Jonn ElledgeTom Phillips
 SPISEK czyli KTO NAM WSZCZEPIA CZIPY 
I INNE POPIE***ONE TEORIE

Wydawnictwie ALBATROS

Kocham teorie spiskowe, choć ich nie podzielam. Fascynują mnie od każdej strony. Jak toś coś takiego mógł wymyślić?

wtorek, 28 marca 2023

Piękne SKANDALISTKI

 

MAREK TELER

PIĘKNE SKANDALISTKI

Wydawnictwo Skarpa Warszawska


Nieuleczalną miłością kocham biografie.

Oczywiście bardziej ciekawią mnie opowieści o osobach, które jakoś tam znam, ale i o innych czytam z ciekawością. Ktoś by pomyślał, że w takim razie jestem odbiorczynią „pudelkowych:” plotek i miłośniczką wieści „z sedesu” o osobach znanych nawet tylko dlatego, że są znane. Otóz nie. Zupełnie mnie one nie interesują, ska więc to się bierze?

poniedziałek, 27 lutego 2023

Herbatka z arszenikiem


HERBATKA Z ARSZENIKIEM

ROBIN STEVENS

Wydawnictwo DWUKROPEK

Herbatka z arszenikiem to kolejny świetny, klasyczny i elegancki kryminał dla młodzieży.

Szczerze mówiąc byłam ciekawa jak się rozwinie z poprzedniej części, gdzie wszystko odbywało się w szkole z internatem. Zastanawiałam się, czy w tym internacie znów się coś wydarzy i czy nie będzie to najbardziej morderczy internat w historii literatury dla młodzieży, a jednak nie. Tym razem Hazel i Daisy są w domu tej ostatniej.

wtorek, 21 lutego 2023

Jak zostałam GRAMOFONEM.


Jak zostałam gramofonem.

- Jak można propagować tu tę książkę, przecież to gniot! To jest porządna grupa, a nie śmietnik – wrzasnęła pewna pani na pewniej grupie i pożegnawszy się ozięble odeszła. Jak się okazało tylko na chwilę. Wbrew pozorom nie była adminką i to odwoływanie się do nieśmietnikowości grupy było niejako dodaniem sobie powagi, bo przecież powaga musi być.

I tak pani rozpętała awanturę dość nawet karczemną. Z braku możliwości nie latały stoły i krzesła, ale wyzwiska jak najbardziej. Większość wzięła się za czytelnicze łby i w świat poszły teksty typu:

piątek, 17 lutego 2023

Zbrodnia NIE przystoi DAMIE? A może jednak?


ROBIN STEVENS

ZBRODNIA NIE PRZYSTOI DAMIE

Wydawnictwo DWUKROPEK

Elegancki kryminał w stylu Agathy Christie. To ważne „w stylu”, ale nie ściągnięty! Duch „Kota wśród gołębi” (i nie tylko) snuje się w atmosferze tej książki pomiędzy wersami jak angielska mgła i dodaje jej swoistego, delikatnego uroku.

Czytam dużo książek młodzieżowych i dziecięcych bo lubię. Oceniam je niejako na dwa sposoby, jako dorosła czytelniczka, która już coś o literaturze wie i jako potencjalna osoba nastoletnia, która ją przeczyta. Tu obie oceny są zgodne. To po prostu kawał dobrej literatury, tym lepszej, że to doskonała książka na rozpoczęcie prawdziwej, literackiej przygody z kryminałem.

Dotychczas byłam fanką Flavii de Luce (i nie przestałam nią być), a jednak „Zbrodnia nie przystoi damie” podobała mi się bardziej, może dlatego, że te dwie dziewczynki, Hazel i Daisy są bardziej realistyczne i bardziej prawdopodobne od genialnej Flavii. Mają wady i te wady je "uczłowieczają i urealniają".

Nie jest to więc bajka, a prawdziwy, dorosły (choć „bezflaczny” i bezkrwawy ) kryminał z morderstwem. Prawdziwy kryminał, tyle że napisany tak, żeby nie nudził, nie raził i nie szokował młodego czytelnika.

Język zdecydowanie taki, że młody czytelnik się nie pogubi, a dorosły poczyta z zachwytem, bo nie jest infantylny, jedynie nieco lżejszy. A to wielka zaleta.

To opowieść, która jakby przygotowuje młodego czytelnika na spotkanie z dorosłą literaturą, z jej wymogami i koniecznościami. Nie ma tu żadnych nieoczekiwanych wydarzeń typu „deus ex machina”, zero krasnoludków i dobrych wróżek, po prostu życie szkoły żeńskiej dla młodych (eleganckich) panienek i to w czasach, kiedy elegancja jest ważna i ma znaczenie nawet w odniesieniu do zbrodni. Jeżeli w tej powieści coś się dzieje to ma to sens zarówno fabularny jak i „życiowy”.

Jest też sporo ciekawych odniesień literackich, które zachęcą czytelnika do własnych poszukiwań.

Stosunek obu dziewczynek do siebie też nie jest „piękną bajką”. Kłócą się, godzą, złoszczą, przepraszają, jedna jest bardziej obrotna od drugiej i właśnie przez to ich układ jest realny i normalny, nic nie jest tu uładzone. Tak po prostu bywa. Aż chce się wiedzieć, co będzie dalej.

Ja bardzo chcę!

Wielu rodziców na FB często pyta co dać nastoletniemu czytelnikowi, który chce zacząć przygodę z kryminałem (i ja te pytania doskonale rozumiem, bo kto by chciał narażać własne dziecko na opisy makabry i zboczeń) i tu macie prostą odpowiedź! Ta książka jest idealna dla takiego nastoletniego czytelnika, który chce zobaczyć, czy kryminał to coś dla niego! Bardzo polecam!