Przeczytałam ostatnio na FB, a dokładnie na grupie „Zbrodnia z przymrużeniem oka” (zaglądajcie tam, bo grupa zacna) wpis Jacka Getnera na temat określenia „odmóżdżający” i bardzo mnie to zaintrygowało. Bo słowo to używane jest czasami jako pochwała w sensie, „lekki, pozwalający odpocząć od problemów”, czasami jako nagana w sensie „ogłupiający” i pomyślałam, że rzeczywiście, to słowo, (które zyskało sobie w tekstach recenzentów poczesne miejsce) może być źle rozumiane.
Recenzje moich książek
▼
Strony
▼
Strony
▼
środa, 30 września 2020
niedziela, 27 września 2020
DEMI MOORE INTYMNIE
INTYMNIE
Wydawnictwo AGORA
Wygrałam tę książkę w konkursie wydawnictwa. Czyli musiałam o nią grać, a wierzcie mi, nie robię tego często, dlaczego zagrałam?
Wydawnictwo AGORA
Wygrałam tę książkę w konkursie wydawnictwa. Czyli musiałam o nią grać, a wierzcie mi, nie robię tego często, dlaczego zagrałam?
Chciałam ją przeczytać, mimo że celebryckich biografii graniczących z wypocinami nie lubię. Więc? No bo jednak to Demie Moore.
środa, 23 września 2020
Telewizja dla dzieci? Kiedyś była inna.
SŁAWOMIR W. MALINOWSKI
TELEWIZJA DZIEWCZĄT I CHŁOPCÓW
Jeżeli ktoś się urodził przed kolorowym telewizorom, w czasach, kiedy bajki dla dzieci, pełnie typowo amerykańskiej przemocy puszczane były już od rana do wieczora, to nie znajdzie tu nic dla siebie, to pewne.
No i były inne zajęcia.
Niemniej jednak pamiętam dużo.
Gąskę Balbinkę. Jacka i Agatkę, Zwierzyniec.
Ta publikacja to zbiór materiałów z działalności Telewizji Dziewcząt i Chłopców. Z pewnością starszych czytelników zachwyci. Młodszym wiele wyjaśni, albo raczej wyjaśniłaby, gdyby po nią sięgnęli, ale nie wiem czy to zrobią.
Warto, ale też nie każdemu podejdzie.
Dla wielu opowieść o czasach dzieciństwa i wczesnej młodości. Od początku istnienia telewizji (polskiej) istniały programy dla dzieci. Dobranocki, ale nie tylko. Ja pamiętam tylko niektóre z nich bo nie byłam bardzo telewizyjna (z wielu względów) no i nie urodziłam się przy telewizorze. Ten pojawił się w domu jak miałam chyba z osiem lat…
Dlatego polecam tym, którzy lubią wspomnieć misia z „klapniętym” uszkiem, psa Pankracego, czy „Świat Młodych”, albo pancerniaków.
Miło się czyta, miło wspomina.
Wydanie cudne, choć literki jak dla sokolookich krasnoludków z lupą. Rozumiem. Gdyby chcieć je powiększyć ten naprawdę obszerny tom miałby dwa razy taką objętość, a i tak ma niemałą. wspomnieniowa.
Książka zainteresuje też z pewnością ludzi pracujących z dziećmi i tworzących dla dzieci.
Jest naprawdę fascynująca (dla mnie) co z pewnością też trochę świadczy o moim wieku, ale nie ma się co tym przejmować.
sobota, 19 września 2020
Szatan atakuje przez telefon...
Wiecie jak to jest.
Telefon o masakrycznej porze i oferta nie do odrzucenia, choć i pora pobudki i pomysł odrzucają na wstępie, a panienka, która gada jakby była botem usiłuje zaprosić człowieka na pokaz czegoś co go nie interesuje w miejscu czasem odległym o setki kilometrów, tylko dlatego, że, albo wybrała numer na chybił trafił, albo gdzieś go nielegalnie (no przecież) zdobyła.
wtorek, 15 września 2020
Znamię...
OLGIERD HURKA
ZNAMIĘ
Harper Collins
Znamię jest książką po wielokroć niezwykłą. Można ją potraktować jak kryminał i spełnia wymogi tego gatunku, jako thriller, powieść obyczajową. W zasadzie jest mieszaniną gatunków, i nie jest całkowicie przypisana do żadnego z nich. Nie da się jej jednoznacznie przyporządkować.
wtorek, 8 września 2020
Małe Licho - i świat wiedzy nie tylko tajemnej.
MARTA KISIEL
MAŁE LICHO
i lato z diabłem.
MAŁE LICHO
i lato z diabłem.
Marta Kisiel Małecka pisze książki, które trudno jednoznacznie zakwalifikować do którejś z oczywistych literackich „szufladek”. Bo nawet jej książki dla dzieci właściwie są także i dla dorosłych - nie chodzi tylko o prosty fakt, że dorośli mogą je przeczytać i będą się świetnie bawić, ale o to, że one mogą wzbogacić każdego, kto je przeczyta, niezależnie od wieku, a taka miedzy innymi jest rola dobrej literatury.
niedziela, 6 września 2020
Iwona Mejza OŚWIĘCIM PRAGA
OŚWIĘCIM PRAGA. CZAS MIŁOŚCI I NADZIEI.
OFICYNKA
Książkę tę czytałam już dwa razy, bo miałam okazję czytać ją w czytelniczym „proszku” czyli jeszcze przed wydaniem toteż dobrze ją znam i dlatego mogę naprawdę z całego serca polecić.
Ta opowieść to historia w dużej mierze prawdziwa, leciutko tylko dopasowana do tła, całkiem dobrze zbeletryzowana i osadzona w świecie, który kiedyś istniał. Poznamy międzywojenny Oświęcim, historię w tamtych czasach, nowatorskiego projektu motoryzacyjnego i ludzi z nim związanych.
Żywe miasto, żywi ludzie, ciekawe czasy. Właśnie te czasy i ta autentyczność opowieści, oraz, nie ukrywajmy miejsce, sprawiają, że człowiek wczuwa się w opowieść niejako osobiście jej doświadczając, bo przecież my, czytelnicy już WIEMY, to czego nie wiedzą oni…
Marzą, dążą, żyją nadziejami, które dla większości mogą być płonne, ale czy dla wszystkich?
Iwona Mejza pokazała przekrój społeczny, wiwisekcję serca miasta, które potem tak bardzo ucierpiało i śmiem twierdzić cierpi do dziś otoczone nimbem stereotypu, który często jest niesprawiedliwy.
Ta opowieść to doskonały początek sagi, która powinna zostać napisana, bo wierzcie mi będziecie mieli pewien niezwykle przyjemny niedosyt po jej przeczytaniu, bo to historia, historie ludzi, którzy w swojej zwyczajności (a czasami niezwykłości też) są prawdziwi, a ich losy wcale nie cukierkowe.
O ile dzieje tej marki i samochodu jako takiego są w pewnym sensie opowieścią zakończoną, to historie ludzi dookoła tego wszystkiego, dookoła fabryki, kłębią się, skrzą, pulsują jakby wołały o więcej.
Autorce udało się coś co udaje się rzadko, z pozoru lokalna, niebyt znana i zapomniana już historia sprzed wieku odżyła. I okazuje się, że może zainteresować większość czytelników bo jest tu wszystko, interesujący watek obyczajowy, wyścigi samochodowe i emocje, pokazane bardzo zgrabnie tło społeczne, znani i bardzo znani ludzie, piękne kobiety, ognisty romans, zwykła miłość, i HISTORIA ta przez duże "H", która zbiera się nawałnicą nad głowami niczego nie spodziewających się ludzi.
Zwykłe rodziny i wielki świat. Ludzie pracy i klasy wyższe. Naprawdę świetnie napisana.
Zainteresuje każdego, nawet jeżeli o takim samochodzie nigdy nie słyszał. No i powstał film, a to kusi...
sobota, 5 września 2020
Pisarzu kim DOKŁADNIE jesteś?
Ostatnio jakby trochę zaczęłam się zastanawiać jak można udokładnić pisarzy, bo przecież każdy wie, że jeden drugiemu nie równy, każdy pisze inaczej, ale jak?
O niektórych mówi się kryminalista, a to jest mylące, bo wiele się w tym mieści.
Mnie na przykład, choć piszę kryminały NIKT nie nazwałby kryminalistą, ja mieszczę się w kategorii GAGISTA.
A wy?
Oto kilka typów, wybierzecie coś z tego? A może trzeba dodać coś jeszcze?
Makabrysta – rozmazuje po ścianach oczy i wątrobę denata i stara się wywołać koszmary senne u czytelnika. Ceniony zwłaszcza za realistyczne podejście do tematu.
Romantyczny makabrysta – jak wyżej, tylko denatem jest obowiązkowo piękna blondynka, jej biust, choć odłączony od ciała pięknie wygląda na szafce nocnej mordercy.
Sadysta romantyk – Tak znęca się nad swoimi bohaterami psychicznie, że powinno się go wsadzić do więzienia, ale, że nie znęca się seksualnie, każdy go kocha. Sprawia, że po obfitym płaczu nad książką wyglądasz tak, że sąsiedzi pytają gdzie się zaraziłaś i czy nie powinnaś iść na kwarantannę.
Zwrotnicowy – w jego książkach jest tyle zwrotów akcji co w „Modzie na Sukces”, ostatecznie główny bohater okazuje się swoim własnym ojcem, który zginął trzy lata przed narodzinami, a jego ciało znaleziono dwadzieścia lat później w szafie kochanki trzeciego syna ósmej żony księcia Dubaju.
Gagista – kryminalny komediant, który usiłuje rozśmieszyć urwaną głową, połamanymi kończynami, ewentualnie seksem w gąszczu tarniny. Część czytelników to śmieszy i cieszy, część oburza, bo urwana głowa lepiej wygląda w romansie, a seks w kryminale, albo jakoś tak. Tarninę należy zostawić blogerom kryminalnym, tfu kulinarnym.
Penisista – autor, który skupia się na sześciopaku i atrybutach, a akcja służy tylko do ich pokazania. Opisuje pomieszczenia zamknięte, ewentualnie dzikie tereny Kanady, nigdzie indziej nie da się spacerować z atrybutami na wierzchu. Uwaga w Kanadzie grasują niedźwiedzie.
Onomatopeista – Początkiem książki bywa zazwyczaj romantyczne porwanie, potem najczęściej akcja bardzo zahacza o łóżko, prysznic, ewentualnie loch z izbą tortur. Autor unika dialogów, (monologi się zdarzają przerywane jękami ), ale i tak czytelnik z wypiekami na twarzy doczytuje do końca.
Saganowiec (nie mylić ze stachanowcem, ale przy tego typu pracy to trudne) – autor sag (albo autorka, nie bądźmy niekulturalni) o pojemności sporego kotła, w których jest w stanie wymieszać trzynaście pokoleń, pięćdziesiąt traum (nie mylić z twarzami), złamaną nogę, czarownicę, dwie miłości aż po grób i jedną nadnaturalną oraz kota.
O fantastach pisać trudno bo są tu takie typy jak:
Apokaliptyk – nie mylić z apoplektykiem, choć niektóre sceny bywają straszne (nie, że złe, nawet świetne, nie dają spać przez kilka nocy).
Smokulista – taki od smoków, kul ognistych i wydłubanych oczu
albo
Czaromarulik – gdzie magia załatwia wszystko, bohaterowie nawet myć się nie muszą.
Pewnie nie ogarnęłam wszystkiego. Proszę o wasze typy.
I WAŻNE od razu was rozczaruję, nie, NIE PIJĘ do nikogo konkretnego poza sobą samą !