Recenzje moich książek

Strony

Strony

środa, 30 września 2020

Nieco o "recenzenckim" odmóżdżaniu.

Przeczytałam ostatnio na FB, a dokładnie na grupie „Zbrodnia z przymrużeniem oka” (zaglądajcie tam, bo grupa zacna) wpis Jacka Getnera na temat określenia „odmóżdżający” i bardzo mnie to zaintrygowało. Bo słowo to używane jest czasami jako pochwała w sensie, „lekki, pozwalający odpocząć od problemów”, czasami jako nagana w sensie „ogłupiający” i pomyślałam, że rzeczywiście, to słowo, (które zyskało sobie w tekstach recenzentów poczesne miejsce) może być źle rozumiane. 

I tak rozmyślając zdałam sobie sprawę, że jest więcej takich recenzenckich określeń, które są wstawiane to tu to tam i często niewiele znaczą, a wpisywane są bo są… modne. 

Tak, taka moda też istnieje

Weźmy na przykład „drętwe dialogi”. Co to dokładnie znaczy? Że co? Że bohaterowie rozmawiają tekstami jak z serialu pardokumentalnego typu „Szpital”, czy „Szkoła”, czy może jak z jakiejś telenoweli? 

Ktoś powie, że są to dialogi, których człowiek nie usłyszy na ulicy. Nie jest to bardzo precyzyjne określenie, bo na ulicy słychać najczęściej „k...” a z tym nikt nie powinien przesadzać, na dodatek o zdradzie męża z chłopakiem córki na oczach psa sąsiadów nie opowiada się na ulicy… Albo odwrotnie jakoś…. 

Niektórzy mówią, że takie dialogi są po prostu nieżyciowe. Ta… Nieżyciowe? Życie potrafi być bardziej zaskakujące niż niejedna książka, w połowie tych, które czytałam, nie ma nic o szkodliwości szczepionek i płaskiej ziemi, a na ulicy ciągle o tym słyszę. 

Niektórzy recenzenci piszą też o „papierowych” bohaterach. 

I też kiedy się wczytam to już nie rozumiem co to znaczy, że co? Nadają się na papier toaletowy? A może, jak twierdzą niektórzy, są mało „realistyczni”. 

Kiedy rozmawiałam o pewnej (swojej) książce ze znajomą taki właśnie wysunęła argument i dodała. 

- No bo wiesz, ona w ogóle nie jest kobietą (ta bohaterka), ani razu się nie umalowała… 

Pomyślałam, że rzeczywiście, ale pewnie też nie jest człowiekiem, bo nie napisałam nigdzie, że była w ubikacji, ani, że oddychała. Nie wypomniałam też o perystaltyce jelit… 

Albo coś takiego. 

Książka, którą „szybko się czyta”, nie wiem, czy poczytać to za komplement, czy za naganę, bo przypomina trochę reklamę leku na zatwardzenie „działa szybko i dyskretnie” tylko z tą dyskrecją problem, bo można nie zauważyć, że zadziałało. 

Książka „mało realistyczna” to już typowa nagana, choć nie do końca, jeżeli chodzi o fantastykę. Jednak życie nie potrzebuje kosmitów, żeby przerosnąć nasze oczekiwania. Wczoraj po raz czwarty w tym tygodniu dostałam wiadomość mailową, że czeka na mnie wielki spadek, od człowieka, który umarł przed własną śmiercią i miał na imię tak samo jak ja, toteż będę bogata. Życie, a jakby nierealistyczne. Normalnie nikt by nie uwierzył, a to przecież prawda! 

Bohaterów „nie da się polubić” - szczerze? Najczęściej nie zostali po to stworzeni, no chyba, że są kotem, psem, lub papugą, cała reszta, to bohaterowie, którzy powinni wzbudzać wszelkie inne uczucia (wkurzać, denerwować, drażnić), większości ludzi na świecie nie da się polubić, a nikt ich za to nie zamyka w więzieniach. 

No i na koniec o odmóżdżaniu. 

Mody są odmóżdżające i teraz używam tego słowa w rozumieniu negatywnym. Szpilki są modne, ale paralityk na szpilkach z pewnością będzie drętwy i to dosłownie, w gipsie. 

Piszmy więc tak, żeby dało się to zrozumieć. Może być swoimi słowami, a może, nie „może być”, a powinno!

19 komentarzy:

  1. Raczej czytam mało książek, a jak już czytam to lubię jak są prosto napisane a nie górnolotnie, żebym się zastanawiała pół godz. nad znaczeniem słowa;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam dużo. Czytam bardzo różną literaturę-i jeśli chodzi o tematykę i formę,i lekkość pisania. Tak lubię,bo i życie jest różne. Zależy którego dnia. Zależy czym się człowiek akurat zajmuje. Dlaczego by więc od literatury wymagać więcej niż od życia? By była różnorodna-w formie,w treści,w lekkości pisania..
    Krytycy ...żeby ich nie obrazić,powstrzymam swoją b.prywatną opinię. Podeprę się jednak zasadą,która obowiązuje w mojej rodzinie. JEŚLI COŚ CI SIĘ NIE PIDOBQ ZRÓB TO LEPIEJ. A JESLI NIE POTRAFISZ,ALBO NIE CHCE CI SIĘ,NIE MASZ PRAWA DO KRYTYKI.Zapewniam,że to bardzo pomocna zasada. Ułatwia bezkonfliktowe kontakty międzyludzkie.
    I jeszcze na temat makijażu którejś z bohaterek-są kobiety,które się NIE MALUJĄ Sama do nich należę,a jestem jak najbardziej żywa.😁 Na razie.😉
    A drętwych dialogów juz się w życiu nasłuchałam po kokardę.
    Pozdrawiam krytyków 😂i krytykantów.🤣
    Zdecydowanie jednak wolę pisarzy wszelkiej maści,bo jednak oni są solą literatury,nie zawodowi i hobbystyczni krytycy.
    P.S. Mózg mam na swoim miejscu i całkiem dobrze się miewa,mimo stosów przeczytanych książek

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiscie miało być:NIE PODOBA😉

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż. Masz bardzo ciekawe spostrzeżenia i z większością z nich się zgodzę. Jednak sama używam podczas recenzji pewnych utartych zwrotów, ale raczej je argumentuję, jak daną rzecz widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to nie jest tak, że "nie można", ale że trzeba to jakoś uzasadnić...

      Usuń
  5. Tak sobie myślę, że ja chyba lubię takie różne ,,słowotwory,, i określenia :))) Bawią mnie, sama świetnie bawię się tworząc je, ale zawsze wstawiam w cudzysłów, żeby było wiadomo, że to lekki żarcik, czasami ironia, nie do końca na poważnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię bawić się skojarzeniami i słowami, ale staram się, żeby miały jakąś treść "w środku", nie uważam, że same te określenia są złe, ale są bez sensu jeżeli nie określi się "co autor (w tym wypadku autor recenzji) miał na myśli".

      Usuń
  6. Nie to że się przejęłam, ale skkro bawet na własny ślub się nie unalowałam, to może to może powinnam się zastanowić czy na pewno jestem kobietą 🤣🤣🤣🤣🤣

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy wpis. Jeśli chodzi o słowotwórstwo typu właśnie,, odmóżdżenie" albo jak to młodzież mówi : ta książka to totalny dzban, jest czymś normalnym. Język nasz jest żywym tworem, który ciągle się rozwija, rozrasta. Co daleko szukać pamiętam jak po raz pierwszy zobaczyłam napis sale - 30% i krzyczałam do mamy : zobacz wypożyczają sale na imprezę, tylko kto by chciał robić urodziny w sklepie? No cóż ten przykład mój pokazuje jak można nie rozumieć znaczenia owego słowa lub jego slangowego określenia typu dzban ( pusty, niemądry, niewartościowy, nudny) czy odmóżdżanie czyli relaks dla zmęczonego umysłu, wyciszenie, spokój... Nasz język się stałe zmienia i po prostu w pewnym momencie nie ogarniesz tego grabkami tu potrzebna wielka kopara jak to ostatnio powiedział mi 6 latek na lekcji🤣🤣🤣🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak i niby nie. Same słowa nie są jakieś złe tylko to co ze sobą niosą. Jeżeli ktoś napisze w recenzji "ta książka to totalny dzban", albo "ta książka jest głupia", to jest to bez sensu, jeżeli to uzasadni, to jest w porządku.

      Usuń
  8. Te utarte zwroty mnie paraliżują. Czytam recenzje 'pseudorecenzentów' książek i nie tylko - tak, pseudo! , bo dzisiaj każdy podobno może być kim tylko zechce - no ego nie przeskoczysz, i wydaje mu się, że wszystko robi super. Także pisze recenzje. No i daltego czytamy to o czym napisałaś...plus wypociny, które nie są recenzjami!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie odmóżdżanie to nie żaden odpoczynek od problemów, to totalne ogłupianie. Czuję się pozbawiona komórek mózgowych, czytając wiadomości. Robię to niezwykle rzadko. Czytając książki pozbawione sensu i oglądając programy typu "Hotel Paradise".Byłam zmuszona, goszcząc u znajomej, która nie wyłączyła telewizora. Doszło do tego, że nie mam telewizora od wielu lat, nie czytam gazet. Książki tylko naprawdę warte uwagi.Nie ogarniam słownika dzisiejszej młodzieży. Chyba zdziwaczałam. Mój syn zapytał mnie kiedyś: Mamo, czaisz bazę?
    Wtedy czaiłam, a dzisiaj powoli przestaję.
    Pozdrawiam :-)
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdarza mi się pisać recenzje i używać "utartych zwrotów", ale staram się w nich zawrzeć własne spostrzeżenia, a w przypadku literatury dot. Bliskiego Wschodu także ocenę pracy autora. Kilkusię obraziło, ale trudno. Nie muszę się zgadzać z kimś, kto po 6 tygodniach turystycznego pobytu w UAE uważa się za znawcę tematu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Po Twoim tekście powiem tylko chwała Bogu nie jestem recenzentem książek, bo napisanie kilku słów od siebie na Goodreads się nie liczy. Za to liczy się jak piszemy i co chcemy przekazać odbiorcy a z tym idzie czasem naprawdę licho,sądząc po tym jak wzrasta liczba emotikonek w stosunku do długości tekstu. A Twój tekst bystry,dociekliwy i trafiony w sedno. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  12. Swego czasu jak czytalam wiecej na jednej ze stron tez pisałam recenzje. Nie było to łatwe...ale nigdy bym nawet nie wpadła na pomysł żeby pisać publicznie tego typu teksty. Nawet opowiadając komuś o książce nie używam tego typu słownictwa... Nie bardzo to po mojemu...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli w domu mamy młodzież to różne odmóżdżające teksty przechodzą w jakąś normę. I w sumie mnie nie razi taki język. Recenzje jednak powinny zawierać zrozumiały tekst dla każdego.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zazwyczaj nie czytam recenzji, otwieram książkę, czytam i sama oceniam czy mi się podoba czy nie. Myślę, że gdybym wcześniej ją przeczytała mogłabym po nią nie sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wydaje mi się, że można używać nawet najbardziej utartych określeń, jeśli je wyjaśnimy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czasami czytam recenzje, czasami nie, chociaż sama wolę ocenić książkę :)

    OdpowiedzUsuń