„Masochizm literacki” i „zamętologia stosowana” to dziedziny stosunkowo nowe, dlatego warte opisania. Spróbuję je trochę przybliżyć. To jednak, że o nich nie słyszeliście, nie znaczy, że nigdy się z nimi nie spotkaliście!
Obie te dziedziny się uzupełniają.
Wiadomo taki masochista lubi sprawiać sobie przykrość, bo to sprawia mu przyjemność, prawda, że dziwne? To jakby jeść kaktusa w czekoladzie pogryzając żyletkami i doznawać ekstazy kulinarnej.
Jak to się ma do literatury, skoro już mowa o masochizmie literackim?
Otóż jest to zadziwiająco częsta przypadłość niektórych czytelników(choć zdecydowanie częściej czytelniczek) polegająca na ciągłym i natrętnym czytaniu książek, które im się nie podobają.
Pal licho jeżeli taki osobnik przeczyta jedną, tu może zadziałać przypadek, a niektórzy nauczeni są, że nie wolno im wstać od stołu, dopóki talerz nie będzie pusty przełożyli to na czytelnictwo i nie zostawią książki niedoczytanej do końca, żeby nie wiem co, nawet gdyby była potwornie nudna (albo okropna, a to nie to samo przecież).
To jeszcze dałoby się jakoś wytłumaczyć szeregiem traum z dzieciństwa, są jednak tacy, którzy celowo i z premedytacją czytają książki, o których wiedzą, że im się one nie spodobają.
Ekstaza z tym związana bliska jest orgazmu i bywa bardzo głośna.
Wybierają sobie autora, którego książek nienawidzą i czytają go namiętnie, do ostatniej literki, albo nienawidzą autora personalnie z jakichś powodów więc postanawiają, że jego książki (żeby nie wiem jak świetne były) będą okropne.
Ponieważ jednak czytelnictwo to zajęcie ciche, spokojne, wręcz intymne, a taki masochista swoimi doznaniami dzielić się MUSI, toteż po przeczytaniu (często też przed, albo zamiast) dzieli się swoimi bolesnymi doświadczeniami z innymi.
Zdarza się, że pisze do autora prywatne zawiadomienia o tym, że jego książki do niczego się nie nadają, ale to jest mało spektakularne. To nic nie daje.
Taki autor nie szanuje czytelnika i często nawet nie odpisze! Jeszcze gorzej jak odpisze, ale nie da się sprowokować!
Ja sama dostałam taki tekst:
„Tak durnej książki jeszcze w życiu nie czytałam!”
„To proszę ją wyrzucić, będzie z głowy” - odpisałam.
Obraziłam chyba czytelniczkę bo w odpowiedzi dostałam kilka niecenzuralnych słów, no i że chamka jestem się dowiedziałam, co wcale mnie nie zdziwiło. Wszak jestem.
Jednak takie konwersacje są mało zabawne, mało efektywne i w dziedzinie zamętologii uznawane za nieskuteczne. Co to za sianie zamętu przy udziale zaledwie dwóch osób?!
Zamęt ma być, duży, głośny i opiniotwórczy! (To ostatnie jest najważniejsze, przecież trzeba coś zrobić, żeby dopiec).
Czytelnik masochista wchodzi więc na grupy czytelnicze, jego wypowiedzi są pozornie zwyczajne, ale łatwo je rozpoznać.
„Książki tego autora mnie nudzą, a czytałam wszystkie i wszystkie tak samo głupie”
„To najdurniejsza książka na świecie, już szesnasta tej autorki, umęczyłam się strasznie, powinni zakazać jej pisać”.
I czeka na reakcję.
Kiedy wywiąże się kulturalna dyskusja, masochista nie jest zadowolony, nie może więc do żadnej kulturalnej wymiany zdań dopuścić.
Dlatego wszystko to okrasza zdaniami typu „mam prawo do własnego zdania”, „nie zamkniecie mi ust”, „cenzura” oraz dla efektu obraża kilka osób przytykami w stylu „kretyn”, „dupek”, „cham i bydlak”, oraz „jak można pisać książki, kiedy ma się taki nos?!”.
I to jest właśnie postawa prawidłowo masochistyczna.
Piątka z plusem z zamętologii gwarantowana. Jednak zamętologia czytelnicza, to dziedzina, która dopiero się rozwija i jest tu jeszcze wiele do zrobienia. Zamknięcie w domach trochę jej pomaga, ale jest tu jeszcze mnóstwo nieodkrytych mozliwości, jak choćby „nie czytajcie tego autora on propaguje się 5G, jego książki świecą w nocy, i nasączone są szczepionkami od Gatesa”.
Prawda, że cudne?