MARTA KISIEL
MAŁE LICHO
i tajemnica Niebożątka
O boszszsz jak ona pisze! Marta Kisiel wprost bawi się słowem, czaruje zdaniem, żongluje znaczeniami dodając do tego aluzje literackie, te czytelne i te nieco bardziej ukryte. Po pratchettowsku nicuje znaczenia przeróżnych powiedzonek, rozbraja je jak literackie granaty i podsuwa pod nos tak, że człowiek ze zdziwieniem i zachwytem odkrywa je na nowo. Chyba tylko u niej dach może być „szczerbaty” i mieć „pierwsze mleczne dachówki (s.8)”, a przecież to tylko jeden przykład. Dochodzą do tego romantyczne poematy ( romantyczne to znaczy związane z romantyzmem), a nie z płaczliwą romantycznością podlotków, i cała gama innych cudnych tekstów jak choćby taki: „za oknem deszcz dzwonił wiosenny (s.21)”, a nie jesienny jak u Staffa. Przepięknie i doskonale adekwatnie wplata w opowieść cudną balladę „Król Elfów” Goethego, którą zresztą uwielbiam, ale i inne wspaniałe teksty.
Zaraz zaraz… Jak to? Przecież to jest książka dla bardzo młodych czytelników...
Ktoś zapyta czy warto? Czy warto takie teksty pisać dla dzieci, przecież one i tak tego nie zrozumieją? Czy to nie jest przysłowiowe rzucanie „pereł przed wieprze”?
Otóż nie tylko warto, ale i powinno się to robić, bo to rozwija, podnosi poziom, zachęca i pokazuje, że dziecko nie jest traktowane jak bezmózgi obywatel szesnastej kategorii, dla którego nie warto się starać, ale ktoś ważny i wartościowy.
Małe Licho to opowieść, którą można czytać raz po raz. Spotkamy w niej wszystkich, ( no prawie wszystkich) których zdążyliśmy poznać w „Dożywociu” i „Sile niższej” i jeszcze kilka innych osób, nie osób, choć osób też. Stworów człeko i nieczłekokształtnych, anioły i… może nie demony, ale jednak potwory, mackowate, glutowate… w każdym razie niezwykłe.
Nie wiem jak tę książkę odbiera się jeżeli nie czytało się wcześniej wspomnianych powieści, czyli „Dożywocia” i „Siły niższej” i już się tego nie dowiem, bo powieści te także czytałam po wielokroć.
Gdyby mnie zapytać co dla mnie ( podkreślam dla mnie) jest najważniejszym motywem opowieści to odpowiedziałabym „inność”.
Kilka dni temu na jednym z forów ktoś zapytał jak nauczyć dzieci by nie dokuczały dziecku odrobinę innemu ( nie ważne jaka była jego niesprawność, ale była), a dziecko bardzo się tym dokuczaniem przejęło, wszyscy rzucili się doradzać. Wysyłali te dokuczające dzieci do psychologów, namawiali na rozmowy z ich rodzicami, na karanie i tak dalej, a ja pomyślałam właśnie o „Małym Lichu”.
Nie zmienimy świata, ale możemy nauczyć się akceptować siebie samych i swoją inność, jakakolwiek by nie była ( a inność Bożka jest pierwsza klasa!) I tego możemy nauczyć dzieci ( swoje przede wszystkim), wszystkie, małe duże, genialne i te mniej genialne, to im się przyda w życiu.
Małe Licho nie jest jednak tylko opowieścią o inności, to przepiękna baśń o świecie, w którym żyjemy, o naszych właściwie czasach, a jednak… Nie jest to całkowicie taki sam świat. Ten sam, ale nie taki sam. Dlaczego?
To już musicie odkryć sami.
Przepiękna i cudnie napisana opowieść. Ja jestem pełna zachwytu.
Dzieciom należy prezentować piękny świat i wprowadzać je przez maleńką furtkę do tajemniczego ogrodu baśni, uczuć i odkryć. Komputer i smartfon i tak wystarczająco często je absobuje. Piękna propozycja, za którą bardzo dziękuję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńElektroniki tu nie uświadczysz a świat prawdziwie piękny i bajecznie fantastyczny z elementami słowiańskich wierzeń, choć nie tylko :)
UsuńMałe Licho jeszcze przede mną, ale i tak wiem, że się zakocham, tak jak w Dożywociu, Sile niższej i we wszystkim co wychodzi spod pióra klawiatury)Marty Kisiel. Literatura cudnej urody, stymulująca, zmuszająca do poszukiwań. Bo przecież znam , czytałam, i jakże to szło...
OdpowiedzUsuńA ja muszę zdobyć "Nomen Omen" może będzie w biblio, bo "Toń" to chyba jeszcze nie dotarła...
UsuńNomen Omen jest w naszej bibliotece :-)
UsuńCieszę się, Iwonka, że to napisałaś. Hołd Marcie Kisiel się należy. Czytałam wszystkie poprzednie wcześniej i też zastanawiałam, się czy czasem zbyt wiele nie jest niedopowiedziane w Małym Lichu, i sama nie jestem w stanie sprawdzić, bo co się wie to, to raczej się nie da odwiedzieć. Ale sprezentowałam wnukowi i czekam na jego ocenę i zrozumienie, bo jestem bardzo ciekawa jak przyjmie Małe Licho. Marta Kisiel jest dla mnie objawieniem i dobrze, że przypomniałaś, mi o niej znowu sięgnę. Dla przyjemności czytania.
OdpowiedzUsuńWłaśnie :)
UsuńChociaż mocno stara już jestem po tej recenzji sama przeczytam! Dopiero później podaruję któremuś ze znajomych dzieci! :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBo to jakby wcale nie tylko dla dzieci, jest rewelacyjna :)
UsuńGdyby tylko ona..... Strasznie mi żal, że nie da się jej czytać. :-(
OdpowiedzUsuńBo Dożywocie polubiłam. :-(
Ale dlaczego się nie da?
UsuńZainteresowałaś mnie bardzo! Muszę to zdobyć koniecznie.
OdpowiedzUsuń