Pod jedną z moich książek dostałam ostatnio taką recenzję, albo właściwie wpis, a może tylko oświadczenie. Naprawdę nie wiem jak to określić, w każdym razie pewna czytelniczka napisała tak
„Nie wiem co mnie podkusiło, żeby to czytać”.
I zupełnie nie wiem co to ma z moją książką wspólnego.
Coś ją (czytelniczkę) podkusiło, więc wiedziała, że to złe, że nie powinna tego czytać, że z pewnością pożałuje, a jednak ją podkusiło.
Co to było, nie powiem, bo nie wiem, ale z pewnością nie było przyjaźnie nastawione, ani do mojej książki, ani do czytelniczki. Nie powinno ją narażać na taki stres!
To zupełnie jak z pączkami. Niby się nie powinno ich pożerać tonami, a jak podkusi, to się zje i potem żal. Tyłek rośnie, pączki (nadal niestety) istnieją, coś kusi… Albo „podkusza”?
Ja to doskonale rozumiem. Moje książki nie są dla każdego.
Jeżeli kochasz wagony zasmarkanych (od łez) chusteczek, czarne smugi żłobiące głębokie bruzdy żalu w makijażu na twojej twarzy, albo miłe, malutkie kotki w koszyczkach, to nie, lepiej moich książek nawet nie próbuj czytać. Ty się zestresujesz, a ja OCZYWIŚCIE dostanę po łbie!
Są pełne sarkazmu, ironii, złośliwości czy wrednych aluzji. Nie każdy to lubi.
Ja płakać nie lubię.
Rozczulać się nad niemożliwymi miłościami tym bardziej.
A potworności życiowych w życiu już tyle widziałam, że nie lubię o nich czytać, a co za tym idzie pisać.
A co do kotów, to ja koty na przykład kocham, ale uwielbiam je za inteligencję, za mruczenie, które przebije wszystko, nawet psa na biegunach. (konia oczywiście też, ale to byłoby za mało, bo cóż to takiego niezwykłego taki koń), a także za zawłaszczanie świata swoją niezwykłą obecnością.
I wcale nie muszą być milusimi kociętami w koszyczkach.
I dlatego moje książki są jakie są. I nadal takie będą, bo takie maja być. To świadomy wybór i nie zmienię tego bo mnie nic do tego "nie kusi".
No, ale jak widać, kogoś coś podkusi, żeby przeczytał, wiadomo, do złego, przeczyta książkę i ma pretensje do mnie? Do książki?
A nie lepiej było posłuchać podszeptów umysłu i nie tykać?
A tak na poważne, albo choć poważniej. Co ja mam z tej opinii zrozumieć?
Znaczy, że jak? Ta czytelniczka ma problemy z podejmowaniem decyzji, ale uważa, że to moja wina, albo książki?
Rozumiem, że książka się nie spodobała.
W porządku, przyjmuję do wiadomości, książka to nie zupa pomidorowa, nie każdy ją polubi, ale co w niej się nie spodobało, tego nie wiem.
I tak się zastanawiam, czy w opinii pod książką na portalu stricte książkowym nie powinno być napisane nieco więcej?
Ja się zastanawiam, co ją podkusiło, żeby wysmarować taki nonsensowny komentarz, ale co ja tam wiem, podobno u mnie brakuje tylko jednorożców.
OdpowiedzUsuńJa tam lubię jednorożce... A co? Widzimy świat ciut barwniejszym niż inni :)
UsuńMnie podkusiło...i czytam po kilka razy...🤣🤣🤣
OdpowiedzUsuń