Recenzje moich książek

Strony

Strony

niedziela, 30 października 2022

Zażenowanie i reklamofobia.


Jestem całkowicie nieprzystosowana do życia. Patrzę na ten świat ze zdziwieniem, a niekiedy się w nim odbijam jak w lustrze chcąc sprawdzić, co ze mną jest nie tak.

A coś zdecydowanie jest!

Nie doznaję ekstazy jedząc serek wiejski. Poważnie, żadnej! Naprawdę się sobie dziwię, ale nie, próbowałam i serka i ekstazy i nie da się tego połączyć, choć wytrzeszcz oczu aktorki bardziej mi wyszedł, ale to dopiero po przeczytaniu składu tego czegoś. Może w jej opakowaniu było więcej któregoś  "E" i dlatego tak ją ekstatycznie wygięło?

Nigdy też nie miałam orgazmu podczas jedzenia tabliczki czekolady. Możliwe, że dlatego, że czekolady nie lubię, ale też orgazm zawsze wydawał mi się czymś z nieco innej bajki.

Motylki na ścianach i w brzuchu przy reklamie środka na rozwolnienie? No ja przepraszam, ale TAKICH samych motylków na ścianie i w brzuchu to ja sobie nie życzę! Kto by potem tę ścianę mi pomalował? A smród? No i nie wiem jak można po ścianach… No, cóż specjalistką nie jestem.

Największy jednak dyskomfort wywołuje u mnie widok twarzy jednej z aktorek. Wcale nie botoks, czy przesadny makijaż, nie! Chodzi o jej miny, kiedy reklamuje środek na zatwardzenie.

Przez cały czas się zastanawiam... Ta jej ulga, to westchnienie… Czy ona właśnie?

Ile do cholery jej musieli zapłacić, że własną twarzą reklamuje … kupę? Bo to wygląda tak jakby właśnie się… zesrała. Tak na oczach milinów telewidzów, przy dobrej oglądalności szesnaście razy dziennie, przed obiadem też.

Jak ona teraz funkcjonuje w społeczności?

Czy dzieciaki z sąsiedztwa biegają za nią i krzyczą „Madame kupa”?

Dobrze, że nie jestem fotogeniczna, ale gdybym była nawet za miliony nie chciałabym się komukolwiek kojarzyć w ten sposób.

U mnie zażenowanie doszło do tego, że jak tylko sobie o niej przypomnę dostaję toaletofobii. Choć w sumie ta pani co jakiś czas robi sobie toaletę z mojego saloniku.

Ale to wszystko to byłby w sumie mały pryszcz, gdyby nie to, że ktoś gdzieś wczoraj napisał, że reklama to sztuka.

Bywa taka przez małe „s” i taka przez duże.

Bywa jednak, że to tyko „g”.
Do szału doprowadza mnie reklama o pomarańczowych ludzikach tańczących "taniec świętego Wita" do różnych melodii, z przeraźliwym Pii Piii Piiii - mam wrażenie, że to wypipkanie przekleństwo, albo że coś cofa...  Możliwe, że to zawartość mojego żołądka.

Choć przyznam, że niektóre bywają jeszcze bardziej żenujące. Te wykorzystujące stereotypy i obraz innych narodowości… No, ale tak czy tak, wszyscy są szczęśliwi. Najczęściej nad miską klozetową albo nad talerzem.

Jakim cudem to co znajduje się na talerzach wywołuje u tych ludzi takie objawy?

Widzę tabuny ludzi śmiejących się do parówki (skojarzenie niezamierzone) sałatki, albo sera…

Zaraz, zaraz, do sera… jak głupi do sera?

Jak to dobrze, że jestem nieprzystosowana do życia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz