Uprawiam „nietulizm” od dawna i nie jest to u mnie zjawisko pandemiczne, a osobiste, trwałe, a nawet WRODZONE nastawienie do świata.
Dlaczego o tym mówię?
Bo dziś jest „światowy dzień przytulania” podobno. Jak ja nie lubię takiego fizycznego przekraczania moich granic, ale teraz w związku z sytuacją jest tego naprawdę mało.
No i można od tego bez problemu uciec, nie obrażając nikogo, narażając się jedynie na nazwanie covidianem.
Bez tekstów typu:
- A co to ja śmierdzę?
albo
- A tej co odbiło?
Przekraczanie bardziej przeniosło się do sieci. Cóż zrobić? Jedni cierpią inni lubią.
Dlatego ten internetowy dystans naprawdę mi odpowiada, liveów nie robię, zdjęć wstawiam mało, żeby swoją gębą nie naruszać standardów piękna. Doceniam wirtualne wyrazy troski i zdalne wsparcie, ale…
Ostatnio zauważyłam dość dziwną tendencję.
Trudno mi ją nazwać. Kiedyś zdarzało się na wsiach, że ktoś komuś zapukał do okna tylko po to, żeby powiedzieć dzień dobry. Teraz w czasach Internetu…
Otóż całkiem niedawno pod postem mojej znajomej ktoś stwierdził, że należy osobę widoczną na jej zdjęciu odchudzić i zaaplikować jej ćwiczenia. Ten ktoś nie znał mojej znajomej, nie miał nawet ochoty jej poznać, bo gdyby zajrzał w jej profil zauważyłaby, że osoba ze zdjęcia zmarła kilka lat temu. Poczułam się jakby ktoś zapukał mi do okna, wstawił weń goły tyłek i pierdnął po czym odszedł zadowolony. (a to ta lżejsza opcja, mógł przecież zrobić coś gorszego)
Dlaczego to piszę? Bo karma wraca.
Jakiś czas temu na mojego maila blogowego, ktoś napisał coś takiego:
„Fajnie pani pisze, powinna pani pisać książki”
Ucieszyłam się, nie powiem. To było miłe uczucie. Odpisałam, że już kilka napisałam. I wiecie co?
W mailu zwrotnym dostałam odpowiedź
„Miałam na myśli książki, a nie takie badziewie, ha, ha, ha… No chyba pani nie uwierzyła w to co pisałam?!”
Zrobiło mi się BARDZO nieprzyjemnie.
W Internecie nic nie ginie i ukryć się nie da. Toteż bardzo szybko zorientowałam się, kto to był.
A teraz słyszę, że ta osoba będzie podobno pisać książkę, w której opisze swoje tragiczne przeżycia związane z hejtem w sieci.
No…
Cóż powiedzieć?
Tak bardzo mi nie przykro, że aż sama się sobie dziwię.
Ale… temat nośny, jeżeli ta osoba poprawi ortografię, to kto wie, może uda się to wydać?
I wtedy z ogromną przyjemnością tego NIE przeczytam. A co mi tam…
Zauważcie. NIE przeczytam, a więc NIE będę się nad nią znęcać. Ani nad nią, ani nad jej książką!
I nie powiem nawet, że sama sobie jest winna...
Zamysł NIE PRZECZYTAM ze wszech miar słuszny.
OdpowiedzUsuńAle juz drugą jego część o nie znęcaniu się,czyli rozumiem-nie komentowaniu-proszę przemyśleć. Wszak ostatnio wiele,jeśli nie zdecydowana większość recenzji,powstaje bez znajomości komentowanego tematu..."Recenzent"prześlizguje się po treści i wyraza opinię nt jej fragmentów.
Bywa ciekawie...
Zamysł NIE PRZECZYTAM ze wszech miar słuszny.
OdpowiedzUsuńAle juz drugą jego część o nie znęcaniu się,czyli rozumiem-nie komentowaniu-proszę przemyśleć. Wszak ostatnio wiele,jeśli nie zdecydowana większość recenzji,powstaje bez znajomości komentowanego tematu..."Recenzent"prześlizguje się po treści i wyraza opinię nt jej fragmentów.
Bywa ciekawie...
Zamysł NIE PRZECZYTAM ze wszech miar słuszny.
OdpowiedzUsuńAle juz drugą jego część o nie znęcaniu się,czyli rozumiem-nie komentowaniu-proszę przemyśleć. Wszak ostatnio wiele,jeśli nie zdecydowana większość recenzji,powstaje bez znajomości komentowanego tematu..."Recenzent"prześlizguje się po treści i wyraza opinię nt jej fragmentów.
Bywa ciekawie...
Nie, no będę unikać kontaktów z osobą jak i z książką :) Mam durne założenie, że autor to nie to samo co książka.
UsuńZjawisko wypowiadania się na jakiś temat bez przeczytania ze zrozumieniem czegokolwiek jest mi doskonale znane; podobna rzecz występuje masowo przy komentowaniu postów, wpisów, zdjęć - ludzie rzucają okiem i piszą mniej więcej co pasuje do zaobserwowanego obiektu lub czytają kilka poprzednich komentarzy i piszą "swój". Ale rozumiem, że czas to pieniądz i szkoda czytać czyjeś wypociny; gorzej jak się walnie taką wtopę jak Ty opisałaś i nieboszczyka każe się odchudzić.
OdpowiedzUsuńAle też co taka osoba nie będąca rodziną, przyjacielem, lekarzem ma do gadania?
UsuńMyślisz, że teraz się ktokolwiek nad tym zastanawia; każdy mówi i pisze co chce, nie zważając na nic; takie czasy podłe.
UsuńMoże się narażę, ale czytając ten tekst po prostu nieźle się uśmiałam. Brzmi jak jeden rozdział z książki ...a to po prostu życie... Parafi pisać nieoczekiwane ,aczkolwiek najlepsze scenariusze. Karma wraca faktycznie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia Ula Franiszyn Luciano
Nie, no nie narazisz się, lubię śmieszyć! To komplement dla mnie wręcz, że się uśmiałaś!
UsuńZazwyczaj ci co niewiele we własnym życiu maja do powiedzenia zawsze maja dużo do powiedzenia innym czy to realnie czy w sieci. Ja wychodzę z założenia ze jak się na czymś nue znam, czegoś podobnego nie przeżyłam to się nie wypowiadam proste. Ale Polak podobno zna się na wszystkim i uwielbia innych pouczać.
OdpowiedzUsuńSmutne to i zabawne.
OdpowiedzUsuńŻycie jest takie przewrotne. Często widzę, że profili zmarłych osób nie usuwa się i komentarze lecą nadal.
Wszystko i wszystkich się krytykuje, tak mało życzliwości, braku jadu i zazdrości. Jesteśmy specjalistami od wszystkiego, ostatnio każdy jest wirusologiem i zna się nad szczepionkach. Zna się na wszystkim, na książkach, diecie, dzieciach, życiu. Czasami warto się zastanowić, co się pisze, bo faktycznie karma wraca. Wiem to.
Irena-Hooltye w podróży
Niestety ludzie w sieci czują się bezkarni i myśla, że mogą wszystko. Bardzo często na wielu grupach kulinarnych spotykam się z tym, iż nieprzyjemne komentarze piszą zazwyczaj osoby, które nie dodały nawet jednego, swojego przepisu na grupę. I jak piszesz - karma zawsze wraca!
OdpowiedzUsuńHejt jest wszechobecny od dawna. Ostatnio jednak jakby go więcej, a hejterzy pozwalają sobie na coraz bezczelniejsze akcje. To jest coś, czego nie pojmuję. Naprawdę można odczuwać przyjemność z dokopania komuś? To się chyba leczy, prawda? W takim razie czemu ci ludzie nie są diagnozowani i leczeni??? Upss...pandemia przeciez...
OdpowiedzUsuńha ha, skad ja to znam. Nie czytałam/czytałem, ale się wypowiem. Zdecydowanie mówię NIE. Ale karma wraca.
OdpowiedzUsuńPrzykre ale niestety prawdziwe... jak mało dzis jest życzliwych ludzi... i niestety na głupotę nie ma lekarstwa... może kiedyś je wynajdą...
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś ważną rzecz,ostatnio zastanawiałam się skąd się w ludziach bierze taka zajadłość i zazdrość. Niestety niektórzy lubią nas tylko na moment,gdy im podnosimy zasięgi a tak to najchętniej pokazaliby całemu światu jak sobie z czymś nieradzimy i oni nas zaraz nauczą jak to się robi. Tylko nas to wcale nie interesuje. A co do 'życzliwej' to masz racje - karma wraca, ciekawe jak uzbroiła się na prawdziwa krytykę jej książki.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia skąd w ludziach tyle jadu. Ja piszę tylko na blogu, w grupach również sie udzialam. jednak często ostatnio mam taki odrzut od czytania komentarzy. Jak świetnie ludzie potrafią oceniać, czują się wręcz powołani do krytyki. ...
OdpowiedzUsuńKarma zawsze wraca. Czasami lepiej się nie wypowiadać niz strzelić jakąś gafę. A to co napisałaś na końcu to tylko świadczy o dobrych manierach☺️ i łagodne potraktowanie wyżej wymienionej osoby ☺️
OdpowiedzUsuńNowa u Ciebie jestem, za sprawą ostatniej książki, która mocno mnie bawi:). A nad hejtem zastanawiam się już od dawna. Coś jest w nas Polakach- Sarmatach brzydkiego bardzo. Wczoraj był reportaż o ludziach z jednego bloku, którzy kolektywnie mieszkają tam od -nastu lat. Część z nich założyła spółdzielnię i reszcie, z wyższych pięter zamurowali windę. Ot, taka sąsiedzka "przysługa". Ciekawe, zapewne aktywnie słuchają WŁAŚCIWEGO radia i stąd ta miłość bliźniego płynie. Agnieszka
OdpowiedzUsuńMiło mi, że wpadłaś do mnie... A nasze postawy, cóż, szkoda, że tacy jesteśmy, ale co zrobić. Powinniśmy zmądrzeć, ale jak wiadomo, to działalność intymna i trudna.
Usuń