Znacie je na pewno, każdy na tysiąc procent (i to nie raz) coś takiego dostał:
Ej, Iwona (imię dowolne, ale zawsze dopasowane do właściciela) to chyba ty na zdjęciach, ktoś je wrzucił tutaj, masz tu link (oczywiście z końcówką .eu)
Dostawałam je i wcześniej i specjalnie się nimi nie martwiłam bo jakoś nigdy w te rzeczy nie klikam.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy zawirusowała się moja bardzo prywatna znajoma i zaczęła mnie bombardować wszystkimi tymi „Hej, Iwona” a to ze zdjęciami, potem z bonami do Żabki, a zaraz potem z bonami do Kauflandu.
Zadzwoniłam więc do niej, żeby ją ostrzec (no dobra i opieprzyć za naiwność też). Nie zdziwiła się.
- To zawirusowanie to z powodu zasady „ograniczonego zaufania” - oświadczyła pewnym siebie głosem.
- To znaczy, że zastosowałaś zasadę ograniczonego zaufania, żeby się nie zawirusować, o to ci chodzi? Jakoś nie widzę...
- Odwrotnie, Marek zastosował tę zasadę w stosunku do swoich kolegów i dlatego mamy wirusa. Jak się dwa dni temu z kolegami nawalił, to film mu się urwał no więc jak dostał tekst „Ej, Marek czy to twoje zdjęcia”? To natychmiast kliknął, żeby sprawdzić, który jełop wywinął mu jakiś numer.
- No ale ja dostałam od ciebie nie tylko to…
- Wiem, wiem… Wirus z bonami do Żabki, to moja mama, a ten z bonami do Kauflandu to teściowa, obie strasznie chcą nam pomóc, więc jak się domyślasz dały się nabrać, a szaleją na naszym kompie bo własne oszczędzają.
- No, a ten? „Hej Iwona, to o tobie piszą na pierwszej stronie wiadomości? „
- A na ten to ja dałam się nabrać - odparła koleżanka - Wiesz przecież, że działam lokalnie, napisałam też książkę, myślałam, że wreszcie ktoś mnie zauważył.
No tak. Naiwność…
Ja się na to nie dam nabrać! - postanowiłam!
Wirusy działają na zasadzie Świętego Mikołaja, który oślepł od nadmiaru denaturatu. Chcą, żebyś kliknął więc kuszą cię tym czego pragniesz, (w setce propozycji pomiędzy zdjęciami, bonami i propozycjami randki każdy wygrzebie coś co go kręci) znają twoje upodobania! Dla jednego to bon z Biedronki, dla drugiego wiedza tajemna dotycząca jego pijackich wyczynów, dla innych artykuł w lokalnej gazecie. Wysyłają takie rzeczy, które kogoś mogą skusić. Jakie szczęście, że ja jestem odporna na takie głupoty! Co by mnie skusiło?
Nie ma takiej rzeczy! Jestem na to uodporniona…
O właśnie dostałam wiadomość!
O Boże! Ktoś wysłał mi ciekawą wiadomość, co to jest „Hej Iwona to czy to nie ty przypadkiem wygrałaś pakiet dwudziestu książek w tym nowym konkursie?…. Kliknij tutaj”
Nie, to nie może być wirus, prawda?
Nikt nie zrobiłby czegoś tak potwornego. No nie wytrzymam!
A… No tak. Coś złapałam.
Jakby co, nie klikajcie w linki w wiadomościach ode mnie.
Nigdy nie otwieram tego typu linków, zdarza mi się też pytać nadawcę czy coś do mnie wysyłał
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie dostaję takich wiadomości, a ponadto już wiele razy czytałam o tego typu wirusach, więc się pilnuję. Jednak każdy miewa chwile zamroczenia i kliknie coś, czego nie powinien. Potem trzeba odwirusowywać komputer.
OdpowiedzUsuńNie otwieram takich plików. Jeżeli mam wątpliwości, kontaktuję się z osobą, od której dostałam wiadomość. Nidy w ciemno nie próbuję zobaczyć co to za news...
OdpowiedzUsuńJa generalnie boję się wszelkich linków w messengerze, mailach i smsach. No panika w oczach od razu. Kiedyś, w początkach blogowania, jakiś [pipppp] wkleił link w komentarzu na blogu. Kliknęłam, otworzyłam stronę, a potem w ciągu dwóch dni jakiś wirus po prostu zeżarł mi dysk. Zapłaciłam za naiwność bardzo dużo i to dosłownie, bo musiałam kupić nowy komputer. Dlatego nie klikam, a jak mam wątpliwość to dzwonię do znajomego i pytam co w linku jest.
OdpowiedzUsuńI to jest rozsądne, poważnie. ja też wolę nie zobaczyć niż stracić narzędzie pracy. W ogóle nie lubię wszelkich filmików i dupereli wklejanych gdzie i jak popadnie.
UsuńW ostatni czasie też miałam kilka tachich wiadomości, ale żadnej nie otworzyłam. Boję się to robić, bo wiem czym to grozi :)
OdpowiedzUsuńNie ufam takim wiadomościom, więc ich nie dotykam. Tekst jak zwykle ciekawy i na czasie.
OdpowiedzUsuńBomba, tekst rewelacyjny, ale się uśmiałam. Mnie te wszystkie wiadomości wkurzają a nie wzbudzają zainteresowania :) nie klikam, a po Twoim tekście to już w nic "na bank" nie kliknę :)
OdpowiedzUsuńAkurat te co dostałam na tyle mnie osobiście nie zainteresowały. Ale tak jak piszesz, jakby trafiły na podatny grunt to kto wie...Może też bym kliknęła☺️
OdpowiedzUsuńE, wychodzi na to, że mnie niczym skusić nie można... Nie mam takich wiadomości, za to na pracową skrzynkę @ Małża przychodzą regularnie. Dzień zaczyna od kasowania takowych.
OdpowiedzUsuń