Ogólnie mam kilka tysięcy znajomych i cały czas na tych znajomych narzekam, potem dostaję pouczenia od innych znajomych i nieznajomych (z zachwytem patrzę na te tłumy samozwańczych „wychowawców i nauczycieli”, którzy wszystkie rozumy pojedli, popili, a nawet dawno już jak tego wymaga biologia wydalili).
Zalecają żeby nie brać byle kogo, żeby wywalać, wyrzucać, i w ogóle się cenić. Jak to tak? Żeby tak pisarka brała każdego? Takiego powiedzmy Kazimierza (no fuuuj, jak ktoś może mieć na imię Kazimierz??? Powinna pani uważać na takich ludzi!), Adama – (boszszsz czy w ogóle nie można już przejść, przez ulicę, żeby gdzieś nie było odniesienia do religii? Jak pani nie uważa, to pani problem!) Czy Armagedoniusza? (Mniam, jakie słodkie imię! Chciałabym, chciała, ale pani jako pisarka powinna być ostrożniejsza!) Zośkę i Puśkę Uśkę? No niby dziwne, ale ja z tych znajomych czerpię niezaprzeczalną wenę twórczą!
Bawią mnie, zaskakują, a nawet dają tematy do przemyśleń.
Siedzę sobie ostatnio u lekarza (uprzedzam, jeszcze nic mi nie jest, przepisywałam leki córce) i co słyszę?
- To napisz podróżniczka!
- No, ale ja nie jestem…
- Jak nie jak tak? Jesteś. Byłaś w Rumunii!
- Nie w Rumunii, a w Rumi… I to tylko raz.
- A kto to będzie sprawdzał? Nikt. Napisz, że jesteś też pisarką.
- Niczego przecież nie wydałam!
- Tobie to w życiu nie dogodzi! Przecież to nie ma znaczenia, a pisarką jesteś, bo cały czas coś piszesz.
- No w sumie... Jak byłam w szkole to napisałam wiersz.
- No i o to chodzi! Pisarka, poetka i podróżniczka…
Zaglądam ciekawa kto to jest… patrzę znajoma! Tym razem właściwie prawdziwa, bo znam ją od lat z widzenia i jej rodziców ze szkoły, z matką chodziłam do tego samego ogólniaka i wiem, że dziewczyna ma troje dzieci, kłopoty mieszkaniowe i męża pijusa.
Myślałam, że to jakieś CV, może stara się o pracę? Niestety to był tylko opis na FB, a przekonałam się o tym kiedy weszłam z ciekawości na profil jej matki.
I tak sobie myślę, że to o ile Facebook był kiedyś miejscem do poznawania nowych ludzi, teraz jest socjologicznym gabinetem kosmetycznym.
Takie miejsce gdzie robi się makijaż na życiorysie, rzadko kiedy permanentny, ale i tak zawsze to coś.
Oczywiście makijaż to dobra rzecz. Mało kto wy chodzi z domu bez makijażu, a na Facebooka bez sukcesu!
Tu się podretuszuje, tu się pominie, dzieci wytnie się z tła, albo jak trzeba dołoży kilkoro, męża pijusa wygumkuje (albo dołoży mu traumę z dzieciństwa) i już mamy sukces! Wreszcie, wielki wspaniały sukces, taki, którego każdy będzie nam zazdrościł.
Bo na FB przecież chyba tylko o to chodzi?
Iwonko!
OdpowiedzUsuńPochlebiam sobie,że będąc wśród tych kilku tysięcy Twoich znajomych należę do tych wybrańcòw,którym było dane spotkać Cię na źywo-w dawnych czasach,kiedy mieszkałyśmy całkiem bliski siebie...Bardzo to sobie cenię. Nigdy nie śmiałabym Cię wychowywać,bo mam stałe wątpliwości na temat wychowania-mojego,moich dzieci,itp Wszystkich Twoich wesołych powieści nie znam,ale jestem wdzięczna za POCAŁUNEK FAUNA i CHWAST (to niezmiennie),i za kilka przekładów. I za to,że jesteś.
Pozdrawiam.
Beata Z.
I może do zobaczenia?
Co by tu sobie poprawić?
OdpowiedzUsuńJa w życiorysie chętnie dodałabym Płaskowyż Nazca, ale nie umiem kłamać, chyba sobie włosy na rudo pomaluję, bo wiadomo, co rude to wredne!
UsuńSzczerze ja z facebooka korzystamy tylko pod względem studiów i promowania bloga i od czasu do czasu wrzucę zdjęcie. A tak to nie używam, ale najwyraźniej życie z instagrama przeszło na facebooka
OdpowiedzUsuńJa niby też tylko "zawodowo", ale i tak za dużo.
UsuńGdyby nie moj blog to pewnie fb bym nie miała. To był wymóg dla wielu firm z którymi współpracuję. Unikam wrzucania zdjęć z życia osobistego. A juz w ogóle nie rozumiem umieszczania zdjęć dzieci. No ale dla lansu czego się nie robi...
OdpowiedzUsuńFaktycznie, na FB wstawiamy tylko to z czego możemy być dumni, co nas cieszy i sprawia przyjemność. Bardzo często jest to podkolorowane i wygłaskane. Pięknie i bardzo trafnie to nazwałaś - makijaż na życiorysie. Po prostu w punkt :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Agness :)
Będę monotematyczna... I jak poprzedniczki wypowiem się o moim "FB" od pewnego czasu śluzu ki tylko go grup ma których jestem. Gdybym nie musiała tam zaglądać to bym nie zagladała... Muszą przyznać że trafny tytuł, a i tem to rzeka... Dziś to bym tu mogła popisać i końca by nie było :)
OdpowiedzUsuńJa się jakoś z FB nie lubię. Owszem tak jak moje poprzedniczki założyłam ze względów zawodowych, jak i w formie marketingowej do promowania bloga. I powiem szczerze, denerwuje mnie ta platforma, w której to każdy chwali się obiadkiem, ciuchem, bąbelkiem itd Mnóstwo zdjęć, które mnie nie obchodzą. Bo czy to jest najważniejsze, jakie dziś ubrałaś buty do pracy? Gdzieś zaniknął ten pierwotny zamysł, a powstała wielka tablica chwalenia się i wstawiania małowartościowych treści. Bardzo fajny wpis
OdpowiedzUsuńBo nikt nie pokaże prawdy jaka jest, pokazuje się tylko te dobre rzeczy a te prawdziwe pomija, tak to wyglada niestety. Ludzie zazdroszczą i karmią się zawiścią
OdpowiedzUsuńWitaj Iwonko :)
OdpowiedzUsuńZ zachwytem przeczytałam powyższy tekst, jakże prześmiewczo i w punkt zatytułowany i w taki sam sposób prowadzący czytelnika do podsumowania.
Zaszczyt być między Twymi znajomymi... a jaki jest świat fejsa czy instagrama? Taki, jakim go kreujemy :)
Uściski wirtualne
Ale w takim razie nie rozumiem...przecież masz profil na FB. Czy to co tam umieszczasz też jest tak negatywne, jak piszesz o innych? Wiadomo, że jest to medium społecznościowe zrzeszające wszystkich, ludzie umieszczają na nim różne informacje, newsy, historie. Czasami jest to niesmaczne, czasami śmieszne, a często ciekawe. Na przykład profile Fb naszych Koleżanek z grupy Kobiety Blogerki. Uważam, że są wartościowe. Ten wirtualny świat jest taki, jakim go pokażemy. Piszesz, że wygładzony...każdy lubi dobre emocje. To naturalne i wcale się temu nie dziwię. A byle jakich profili po prostu nie oglądam. Wolałabyś, aby ludzie epatowali niepowodzeniami i złą energią?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie. Nie staram się oceniać ludzi, których nie znam, ale czasami widzę przegięcia i to mnie po prostu śmieszy.Nie chodzi o to, żeby epatować nieszczęściem, czy chwalić się kłopotami, ale też zdjęcia w piaskownicy podpisane jako "wakacje na Teneryfie" to lekkie przegięcie. Dodatkowo ten wpis jest trochę prześmiewczy, żartobliwy i przerysowany.
UsuńOd pewnego czasu zwracam uwagę na to, "kogo mam w znajomych". Unikam raczej ludzi, których faktycznie nie znam. Przyznam Ci się, że od jakiegoś czasu zastanawiam się nad pousuwaniem z grona znajomych ludzi, z którymi zupełnie nie mam kontaktu.
OdpowiedzUsuńNie obnoszę się z prywatnym życiem, bo chcę mieć margines dla siebie i najbliższych.
Jednak każdy ma prawo do swoich "ustawień" życia wirtualnego ;)
Moje prywatne konto na FB założyłam już daaawno temu i miało głównie służyć do kontaktu między znajomymi którzy zostali w kraju. Konto które mam teraz jest stworzone na potrzeby bloga. Ale prawdą jest to że wielu ludzi robi lifting życia i pokazuje je na FB przez różowe okulary. Dokąd jest to tylko pokazywanie tych "ładniejszych" momentów, bez publicznego chwalenia się "brudami" życia jest ok. Kiedy zaczyna ktoś zmieniać rzeczywistość żeby ładniej wyglądało, już troszkę mniej.
OdpowiedzUsuńO tak, widziałam naprawdę wiele osób, które swoje prywatne (bardzo prywatne, wręcz intymne) sprawy załatwiały na FB, dla mnie horror.
Usuń