Wiecie o tym, że teraz to z dnia na dzień powstają nowe zawody, a specjaliści wszystkich, coraz to nowych i dotąd nieznanych dziedzin mnożą się jak bakterie, pączkują jak drożdże, pojawiają jak grzyby po deszczu i zarabiają krocie. Postanowiłam więc znaleźć niszę dla siebie, opatentować ją i być jedynym specjalistą w danej dziedzinie. Kto powiedział, że zaraz trzeba się na czymś znać, żeby zostać specjalistą?
Otóż postanowiłam zostać blurbologiem.
Będę udzielała (bardzo drogich oczywiście) porad dotyczących okładkowych blurbów i całej tej „nieświętej trójcy”, jaką jest okładka tytuł i właśnie blurb, bo tylko ta trójca dobrze skomponowana sprzedaje książkę.
Myślicie, że treść jest ważna? Otóż nic bardziej mylnego.
Prześledźmy proces zakupu książki.
Czytelnik (in spe) wchodzi do księgarni, żeby się schronić przed deszczem, patrzy, rozgląda się, żeby na czymś zawiesić wzrok i JEST.
Został przyciągnięty okładką, jej motywem, kolorem, neonowatością barw.
Bierze książkę w rękę i nie zwracając nawet uwagi na nazwisko autora, zerka na tytuł.
Wtedy na jego twarzy pojawia się TEN wyraz.
Odwraca książkę i czyta blurba (nie mylić z polecajkami)
I TU GO MAMY!
I waśnie od tego „czegoś”, tego zakupu, tego wybierania postanowiłam zostać specjalistą. Interesuje mnie triada okładka-tytuł-blurb.
Nie będę projektować okładek, bo to nie moje zadanie. Zresztą nie potrafię. Ja będę DORADZAĆ (w miarę możliwości za ciężkie pieniądze).
Będę radzić jak ma wyglądać okładka, jak brzmieć ma tytuł i co ma się znaleźć w blurbie!
Przemyślałam, to w każdym calu!
Oto próbka:
Na okładce duży cyc. Tylko!
Tytuł. „Miłość niejedno ma wymię”
Blurb: „Fascynująca i mrożąca krew w żyłach opowieść o miłości i poświęceniu”.
(treść, podręcznik karmienia niemowląt)
KAŻDY KUPI!
Druga próbka:
Na okładce nogi, długie, ponętne. Damskie. Posiniaczone z lekka.
Tytuł: „Pokusa nie do odparcia”
Blurb „Fascynująca i mrożąca krew w żyłach (to MUSI być) opowieść o niszczącym nałogu”
Treść (Komary, jak się przed nimi chronić)
WIDZICIE?!
Jestem wprost genialna!
I tak właśnie powinno się działać! Bez okłamywania czytelnika! Bo przecież zwróćcie uwagę, nic nie kłamie! Ani okładka, ani tytuł, ani blurb, a sprzedaż rośnie!
To jak wam się wydaje, zdałam egzamin na blurbologa?
Przy następnej książce zwrócę się więc do blurbologa z prośbą o wskazówkę. :) :)
OdpowiedzUsuńHa, ha... Ja też powinnam widząc zainteresowanie moją ostatnią :(
UsuńPomysł genialny. Zgłoszę się do Ciebie przy następnej książce.
OdpowiedzUsuńCudnie, będę "tfurcza" na maksa!
Usuń