Recenzje moich książek

Strony

Strony

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Czy autor jest własnością czytelnika?



Ostatnio jedna z moich koleżanek po piórze została obrzucona przez czytelniczkę „wredną kuropatwą” gdyż jeden z bohaterów jej książki miał inne zdanie na temat dekomunizacji niż ta właśnie czytelniczka. Inna pisarka została zrugana za to, że niezbyt ładnie wyraziła się (w roli narratora jak mniemam), o którejś ze swoich bohaterek, będącej o zgrozo kobietą (no a poprawność polityczna wymaga żeby kobieta o kobiecie wyrażała się albo dobrze albo wcale, nawet jeżeli ta kobieta jest głupią pindą, albo wielokrotną morderczynią). 

Wyraźnie widać jak nagle do literatury, tej mniejszej i tej większej zaczęła wkradać się właśnie ta osławiona poprawność, ale… jak sobie z nią poradzić, przecież czytelników wielu, a cenzura jeszcze nie istnieje, to znaczy istnieje, ale nie jest zinstytucjonalizowana na tyle, żeby móc tam pójść i zapytać, jakie poglądy powinna mieć ta czy inna bohaterka, żeby czytelnik pan, bóg nasz i władca, wszelki element decyzyjny był zadowolony?

No oczywiście inteligentny pisarz pewne rzeczy wie. 

Nie pasuje na przykład, żeby matka dzieciom i Polka na dodatek była lewaczką, czy żeby nauczyciel był gejem!!! Nie, nie nie, na to się żaden czytelnik nie zgodzi! 

A wiemy, że dla pisarza czytelnik jest najważniejszy. 

Nie pasuje, żeby puszczająca się na prawo i lewo „sucz” była katoliczką, mowy nie ma, ani żeby Arab nie bił swojej żony, ma bić i koniec, od tego jest! 

Policjant ma być głupi, mąż dobry, żona marnotrawna… Prawda? I wszystko będzie O.K. Trzeba tylko wytyczyć pisarzom pewne granice i tyle. Może zrobić spis postaci i ich cech, autor będzie mógł sobie wybrać spośród kilku akceptowalnych. Nie będzie to co prawda bardzo kreatywne pisanie, ale wszyscy będą zadowoleni. 

Nie możemy przecież pozwolić na to, żeby po ulicach snuły się bandy niezadowolonych czytelników… podobnych do Annie Wilkes z Misery Kinga… 

Z siekierami, przekleństwami na ustach i z wydrukami w rękach będą gonić za autorami by ci wskrzeszali, albo mordowali wskazanych bohaterów tak jak im to pasuje, pod dyktando i już, natychmiast bo inaczej....

Stada żądnych zmian wielbicieli literatury z widłami i pochodniami w rękach oblegać będą domy i domki pisarzy (albo klatki schodowe – pisarz wbrew pozorom rzadko mieszka w zamku, częściej w kawalerce na lewo od zsypu). 

Będą skandować wegańskie hasła (bo bohaterka nie powinna jeść martwych zwierząt), będą wykrzykiwać groźby karalne, bo autor zamordował nie tego co trzeba, żona nie powinna była zdradzić męża z jego najlepszym przyjacielem, a sekta seksualnych dzikusów nie powinna (albo powinna – zdania mogą być podzielone) doprowadzić do ciąży mnogiej… z in vitro. 

I wszystko będzie cudnie, pisarze będą się chwalić na FB. 

„Szczęśliwy dzień dzisiaj, wreszcie dostałam z przydziału idiotkę do powieści. Rozumiecie? Prawdziwą idiotkę! Mogę ją wykorzystać w tekście i nikt się nie będzie czepiał” Mój czytelnik decyzyjny mi pozwolił!

Szlag, a ja tylko dobrych mężów i marnotrawne żony dostaję, może się wymienisz?" Mój decyzyjny zawsze idzie w romans, a potrzebuję odmiany...

I wszystkie książki będą ładne, słodkie, laurkowate i politycznie poprawne, żeby broń Boże nikogo nie uraziły. Będą nadzorowane  pospołu przez grupę czytelników decyzyjnych, których każdy autor dostanie z przydziału, każdą stronę trzeba będzie przedstawić im do akceptu i stosować się do wymagań...

Drodzy czytelnicy, jeżeli chcecie mieć wpływ na losy bohaterów w swoich ulubionych książkach… napiszcie je sobie sami może… (Na sto procent będą to książki ulubione - to wam gwarantuję, wiem to z doświadczenia) Dajecie autorom trochę swobody i wolności, to też są ludzie… poza jednym chyba, który jest robotem i jednym kosmitą. 

Edit: Ostatnio pojawił się Piotruś Pan, którego uwielbiam, to znaczy autora. On już bedzie wiedział.


5 komentarzy:

  1. Ale dlaczego wszystko ma być łatwe, miłe, przyjemne i pod dyktando? Moim skromnym zdaniem twórczość wszelaka powinna wywoływać emocje: bawić, wkurzać, wywoływać dyskusje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że powinna, ale czytelnik powinien dać autorowi wolność, a nie go głębić, że za dużo morderstw w kryminale, że za dużo seksu w powieści erotycznej, że za dużo, za mało, źle... I to mnie denerwuje, oczywiście może i powinien analizować, ale nie bawić się w Annie z Misery...

      Usuń
  2. Niech czytelnik zamknie książkę jak mu nie pasuje. Ja zwykle tak robię i już po problemie.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest jakaś nowa perspektywa dla mnie, nigdy się z takim podejściem nie spotkałam. Poza tym tekst jest ciekawy, ale jeśli chodzi o samo sedno, ja na miejscu autora prawdopodobne przejmowałabym się tylko uzasadnionymi uwagami, że powieść jest niedopracowana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako autorka sama spotkałam się z rożnymi "dziwnymi" zarzutami, a to, że bohaterowie nie powinni wymiotować, albo kląć, a to, że nie powinnam pisać tyle o mięsie, albo to, że jeden czy drugi bohater jest zbyt mało inteligentny... Czy się przejmuję? Staram się nie, ale czasami to denerwuje :)

      Usuń