Luke Allnutt
Niebio na własność
Wydawnictwo ZNAK
Ta książka jest
dla mnie bardzo trudna z wielu względów. Tak zwyczajnie po ludzku
jest trudna, wręcz traumatyczna, ale dla mnie także jest ważna ze
względów osobistych.
Życie sprawiło, że od lat żyję w cieniu
choroby własnego dziecka, strasznej inaczej, a jednak przez wiele
opisanych w powieści stanów emocjonalnych przeszłam sama.
Doświadczyłam i rozpaczy i nadziei i zwątpienia. Kiedy to się
zaczęło, nie było internetu… I nie wiem czy to pocieszenie, czy
nie.
Bo internet to
trochę złudna gwiazdka z nieba.
Choroba niszczy nie
tylko jedno życie. Niszczy wszystko dookoła, zwłaszcza choroba
dziecka. I jak o niej mówić, a niestety mówić trzeba? Jak siebie
i dziecko z nią oswajać, a przecież oswajać też trzeba. Czy
uciekać, czy żyć chwilą? Czy cieszyć się mimo wszystko z
każdego dnia, czy walczyć do upadłego i za każdą cenę?
Czy zbudować
„chwilowe niebo” i cieszyć się tym co jest? Czy tak można?
Trzeba?
Czy leczyć na siłę
za cenę cierpienia mimo że brak nadziei?
A obok przecież
istnieje świat. Fałszywe nadzieje, prawdziwe mądrości, wszystko
co wali się na głowę, kiedy „tonący” chwyta się internetowej
brzytwy…
Przyznam, że trudno
mi się pozbierać po tej lekturze choć nie jest ckliwa. Po pierwsze
jest inna. Ukazuje walkę od niespodziewanej, bo ojcowskiej strony,
pokazuje wspaniałą, a jednak w jakiś sposób niszczącą miłość.
Matka, lekka, krucha a równocześnie silna kobieta pokazana jest na
planie nieco dalszym i jest to ogromnym atutem powieści, bo takie
spojrzenie nie powiela schematów i nie trywializuje problemu
odpowiedzialności, czy winy.
Odpowiedzialność i
wina… Ktoś pewnie zapyta skąd takie uczucia w sytuacji choroby i
to tak nieprzewidywalnej, a jednak takie uczucia pojawiają się
bardzo często i często niszczą związek.
Bardzo w tym
momencie warto przypomnieć stary film „Miedzy Piekłem, a Niebem”
z genialną rolą Robina Williamsa. Każde z rodziców odbiera śmierć
dziecka, albo jego chorobę, inaczej.
No i jest jeszcze
sprawa wyboru. Wyboru tego co w danej chwili jest najlepsze.
Duże znaczenie w
tej powieści ma internet. Śmiejemy się czasem z medycznych porad wujka Google i z dziwnych forów paramedycznych, ale tu nie będzie nikomu do śmiechu.
To co się dzieje na
forach potrafi i oczarować i omamić, ale także oszukać i bardzo
zmienia postrzeganie sytuacji i problemu.
Wydaje się jednak, że
bardzo mocny wydźwięk ma tu pytanie nie o śmierć, czy chorobę,
ale właśnie o życie.
O życie w czasie i
po. O radzenie sobie z nieuchronnością, ze światem, z tym co potem
i z tym jak przetrwać.
Niebo na własność
to powieść na tyle trudna, że czytanie jej sprawia autentyczny ból
emocjonalny, a równocześnie jest warta każdej spędzonej z nią
minuty. Boli i nie daje ukojenia, ale pokazuje świat od innej
strony.
Czy warto go
zobaczyć? Bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz