Właśnie skończyłam książkę,
którą męczyłam okropnie długo i wcale nie dlatego, że nie
bawiłam się nią dobrze, wręcz przeciwnie – bawiłam się
świetnie, tylko życie, to zwykłe i zwykle wkurzające trochę mi
dało w kość, ale dziękuję mu za to, że tylko „trochę”, bo
w końcu znam jego możliwości.
Mówiąc skończyłam nie mam tym razem
na myśli czytanie książki, ale pisanie.
Pisząc myślałam, że z powieścią
jest tak jak z kobietą. Musi być zupełnie inna od wszystkich, ale
nie za bardzo wydumana i udziwniona, bo w końcu nie należy
przesadzać.
Musi być piękna, ale nie przesadnie
odpicowana, bo każdy powie, że ma sztuczne cycki... w powieści
„cycki” to chyba będzie fabuła.
Nie może być pensjonarska i ckliwa
jak panienka w różowych koronkach, ale glany i ćwieki też nie za
bardzo się spodobają.
Krew i wymioty odpadają... ma być
grzecznie. Kto lubi krew i wymioty...
Seks w dawkach homeopatycznych proszę bardzo, ale tylko
tyle, bo kobietę nazwą puszczadłem, a książkę powieścią
erotyczną, a po to nikt nie sięga.
(no, przynajmniej nikt się dp tego nie przyznaje)
Musi być mądra i inteligentna, no
ale... wiadomo, bez przesady, kto lubi mądre kobiety? A mądre
książki?
Ma nie być za gruba, ale też nie za
chuda... Nie za bardzo młodzieżowa, ale też nie dla ramoli,
powinna używać współczesnego języka, ale nie przeklinać, w żadnym razie nie przeklinać i powinna być kobieca...
Książka, no kobieta w sumie też... Ma być lekka łatwa i przyjemna, ale nie daj
Boże romantyczna! Fujjj! I nie dla każdego! Wiecie czym to grozi?
I powinna rodzić dzieci. Dzieci są
dobre i potrzebne... w książkach też.
I powinna mieć psa. A i wstawić kilka
przepisów na dania wegetariańskie, bo przecież o mięsarianach
teraz już nikt nie pisze, oni są „be”.
A mojej książce grasuje demon, kot
antykoncepcyjny, świrnięta staruszka z folią aluminiową na
głowie, sześć kociaków i demoniczny kochanek ( ale tu uprzejmie
donoszę, że nie jest jakiś za bardzo wyuzdany - choć rzeczywiście jest demoniczny). Dodatkowym atutem ( powieści, nie kochanka) powinna być
podręcznikowo bezpłciowa fabuła. Żadnych łez, wzruszeń, żadnych
wielkich wyzwań i ratowania (wszech) świata... Jest co prawda krew,
flaki i kaszanka, ale czy to się liczy?
Moja książka pewnie niedługo
powędruje do wydawcy... Ciekawe co on powie, a wy, jeżeli mogę
prosić TRZYMAJCIE KCIUKI!
Ja trzymam kciuki. Spełnić tyle warunków nie jest łatwo. Powinno to zostać docenione : )
OdpowiedzUsuńKiedy ja ich raczej nie spełniam - niestety, ale, nie wszyscy musimy być idealni - książki pewnie też nie :)
UsuńDla samego kota antykoncepcyjnego przeczytam 😁😁😁. Trzymam kciuki za szybką premierę
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńŚwietnie! demoniczny kochanek to jest to;) a kaszanka, jak dla mnie, najlepsza z grilla. Trzymam kciuki i czekam na okładkę :)
OdpowiedzUsuńCzekam bardzo :)
OdpowiedzUsuńAle się cieszę, że będzie nowa :) Ale jak to zrobiłaś, że mimo kochanka jest bezpłciowo?? ;)
OdpowiedzUsuńNo płciowo ciut jest, ale czy demony mają płeć? Ni i seksualność demonów jest nieco jakby... hmmm... płciowa inaczej?
UsuńMusze ja miec, wiec nusi sie udac. Czekam niecierpliwie.😙
OdpowiedzUsuń