Recenzje moich książek

Strony

Strony

czwartek, 15 marca 2018

Postapokalipsa - to znaczy apokalipsa pocztowa.


Dwa dni temu wszystkie trzy siedzimy plackiem w chałupie bo czekamy na przesyłkę. POLECONĄ. 


O jak dobrze, nikt nie przywłaszczy sobie książek i przyniosą je do rak własnych oddadzą, a ja uziemiona, w domu dwie niesprawne osoby, ruszyć się trudno do tego te niesprawne osoby dopadły zwykłe przyziemne ( i beznadziejne sprawne w utrudnianiu życia)  katary i inne paskudztwa. 

Listonosza zdecydowanie brak. Nazajutrz o szóstej rano zaglądam do skrzynki, a tam AWIZO. Szlag mnie trafia. 


Jak to? Byłam w domu, a oni, listonosze czy tam doręczyciele (albo DRĘCZYCIELE) mają obowiązek listy polecone przynosić... Przecież to ich pracza... Ktoś im za to płaci.

Lecę na pocztę.

- Jak list duży, to nie muszą! – odpowiada mi panienka w okienku – Wie pani, mają dużo innych listów i reklam i w ogóle. Po za tym to w ogóle, wie pani ciężko jest!
- Ale za tę prace mu przecież płacą – staram się walczyć o swoje, ale marnie mi idzie.
- Pani? Co to za pieniądze?! To wstyd nie pieniądze!
Szlag trafia mnie jeszcze raz. Jak komuś płacą za to, że nie wykonuje swojej pracy, to chyba nie powinien się skarżyć?

- Czekam na przekaz – mówię – pieniądze mojej mamie to już chyba przyniesie? Czy też walnie jej awizo? Mama bardzo słabo chodzi...
- No nie wiem. Jak słabo chodzi to kiepska sprawa...  Bo to wie pani, trzeba szybko otwierać drzwi, bo on pod drzwiami czekał nie będzie... A wyszedł już na wasz rejon.
Szlag trafia mnie po raz kolejny. Biedny szlag, napracuje się dzisiaj, a jemu to już raczej nikt nie płaci!

Dzwonię do mamy, żeby z chodzikiem stanęła przy drzwiach, może uda jej się dosięgnąć domofonu. Zabraniam krzesełka, bo jak usiądzie to wstać już na pewno nie zdąży. Dzwonię na taksówkę, jestem niezmotoryzowana... Co robicie takie wielkie oczy. Tacy ludzie też istnieją.

Dopadam mieszkania. Mama płacze.

- Nie zdążyłam...Normalnie nacisnęłam, tak z sekundę po dzwonku, ale już tylko szczęk drzwi usłyszałam.

W skrzynce awizo. Idę po siekierę do piwnicy... Nie. Nie pójdę teraz na pocztę, bo według ich filozofii, odebrać cokolwiek mogę dopiero następnego dnia. Odkładam siekierę. Żeby się odprężyć rzuciłam się z nią na chodzik, to on wszystkiemu winien... Nóżki za bardzo mu wystawały i to utrudniło dosięgniecie do przycisku...

Porąbałam go, jutro muszę kupić nowy, a swoją drogą aluminium nie nadaje się do rąbania.
Dobrze, że mieszkamy razem, to jakoś mi wydadzą, gorzej by było, gdyby nie, bo wtedy błędne koło. Trzeba notariusza, ale jak iść do notariusza kiedy się nie chodzi? Skąd wziąć upoważnienie notarialne dla, a przykład, uczynnego sąsiada, który właśnie idzie na pocztę i mógłby przynieść, ale nie może?
Droga Poczto Polska. Mam dwie propozycje. 

Może listonoszy nazwiecie awizonoszami? To przynajmniej będzie odpowiadać prawdzie... Zresztą to też głupie, trzeba by im płacić, lepiej zwolnić wszystkich i załatwić to SMS-ami. Coś w stylu: Pani Iksińska, zgłosić się z taczkami na pocztę, sześć ton ulotek i list z banku do odbioru...


Osoby niepełnosprawne, które nie mogą dotrzeć na pocztę uprzejmie proszone są o wymarcie!

A, i podnieście opłaty za znaczki i listy polecone... ostatnie podwyżki jeszcze nie zniechęciły ludzi do waszych usług. To straszne zawracanie głowy... W końcu jak szaleć to szaleć. Ja jestem na dobrej drodze.
W trakcie pisania tego tekstu nie ucierpiał żaden listonosz, w każdym razie jeszcze nie ucierpiał...

2 komentarze:

  1. wszystko co Pani pisze to święta prawda, nas to też dotyka, a po reklamacji na poczcie jakby się wzmocniło nawet... widziałam z okna jak Pan "awizonosz" delikatnie podniósł klapkę skrzynki wrzucił awizo i równie delikatnie klapkę opuścił, coby nie stuknęła ... no cóż..

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, cholera jasna.... U nas też tak jest, ale ja na pocztę dojdę, razem z tym szlagiem, co trafia, ale jak ktoś nie może???

    OdpowiedzUsuń