SIŁA WEWNĘTRZNEJ WOLNOŚCI
Wydawnictwo MUZA
Jestem introwertycznym pesymistą z domieszką hipochondrii i całkiem sporym zacięciem katastroficznym, choć może brzmi to zabawnie, wcale nie jest to przyjemne, szczególnie dla mnie, bo obcuję ze sobą od rana do wieczora przez okrągły tydzień.
A przecież zdaję sobie sprawę z tego, że optymizm, albo choć pogodne podejście do życia naprawdę w tym życiu pomaga.
Oczywiście chciałabym to zmienić, ale… Wszelkie te książki coachingowe z hurraoptymizmem w tle bardzo źle na mnie działają, nie dość, że trudno mi w nie uwierzyć, to jeszcze bywa, że mnie śmieszą, albo wywołują zażenowanie, choć przecież nie taki jest ich cel.
„Siła wewnętrznej wolności” to książka zgoła inna. Jak zaznacza sam autor „Nie jest to podręcznik pozytywnego myślenia ani poradnik, jak pozostać niewzruszonym optymistą, odpornym na wszelkie kryzysy i puste szklanki, widzącym tylko szanse i szklanki w połowie pełne” (12).
Rozróżnia bycie pesymistą, optymistą, a byciem dobrej myśli. I ta różnica jest ważna i duża. Przyznam, że dotąd jakoś nie zdawałam sobie z niej sprawy.
Autor pokazuje jak niszczący może być pesymizm, jak złudny optymizm, objawiający się biernym czekaniem aż wszystko się ułoży i jak budujące może być to trzecie, trudniejsze, ale też dające nadzieję podejście, kiedy w trudnym położeniu człowiek bierze sprawy w swoje ręce i zaczyna coś robić.
W świecie, w którym pogarda staje się sposobem na podniesienie własnej wartości, w którym mierzymy coraz wyżej, bu upodobnić się do odnoszących (często zakłamane) sukcesy znajomych z sieci coraz bardziej zakłamując swoje własne życie zapominamy o tym co jest najistotniejsze, o naszej wewnętrznej sile, dążeniu do spełnienia nie tylko, (albo wcale) na pokaz i o tym, że podejście do życia może zmienić nas, ale i mu możemy je zmienić.
W świecie określanym z angielska VUCA, takim w którym króluje zmienność, niepewność, złożoność i niejednoznaczność trudno się „połapać i pozbierać”.
Autor pokazuje, „że według Epikteta ważne są nie okoliczności lecz nasze wyobrażenia i mniemanie o nich” (83).
„Wewnętrzna siła płynąca z bycia dobrej myśli jest zatem bardziej nośna od powierzchownego pozytywnego myślenia” (123)
Autor na podstawie badań psychologicznych i wielu doświadczeń, na przykładzie historii rożnych jednostek pokazuje, że wewnętrzna siła to coś co można osiągnąć, coś o co wart się starać i coś co pomaga, nie daje złudnej pewności, że juro „wojna się skończy”, ale pozawala myśleć, że mimo wszystko, jeżeli zrobię co mogę, jeżeli dam z siebie to co najlepsze to uda mi się wybrnąć z tej czy innej paskudnej sytuacji życiowej.
Pokazuje ile jest siły w człowieku i społeczeństwie, jak bardzo można sobie samemu pomóc.
Jedna z opowieści z tej książki doskonale pokazuje o co w tym wszystkim chodzi.
Trzy żabki wpadły do garnka ze śmietaną, jedna, pesymistka stwierdziła, że nic nie da się zrobić i utonęła, druga optymistka wierzyła, że ktoś ją w końcu uratuje, ale po jakimś czasie też utonęła zmęczona, trzecia, ta od pozytywnego myślenia postanowiła coś zrobić, pływała tak długo tłukąc nóżkami w śmietanę, że w końcu ubiła śmietanę na twarde masło od którego się odbiła i wyskoczyła.
To dobrze pokazuje o co chodzi w tej książce, która naprawdę daje dużo może nie pocieszenia, ale odwagi do zmierzenia się z życiem w tych paskudnych czasach.
Książka pokazuje z czego płynie siła wewnętrzna, ale przecież sama wiedza nie prowadzi do zmian. Trzeba zmienić nawyki, także i te myślowe.
Kiedy świat bombarduje nas zewsząd kryzysem, chorobą i narzekania, biedą, głodem i suszą, oraz polityką, czyli wszystkim tym na co nie mamy wpływu, a co obniża nam samopoczucie, warto temu postawić tamę.
Podejść do życia z dobrym nastawieniem. Dać z siebie wszystko i starać się żyć jak najbardziej świadomie.
To naprawdę dobra i potrzebna książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz