Ostatnio w telewizorni zauważyłam całkiem nowy zawód, i to był (i jest) prawdziwie intelektualny zawód. Bo? Bo reklamiarze (chyba nikt inny) wymyślili kogoś, kto nazywany jest świeżoznawcą i jakoś nikomu nie wydaje się to dziwne. Czym się ten ktoś będzie zajmował? Oczywiście świeżością. Tylko jak to ma wyglądać? Będzie decydował czy coś jest świeże, a coś innego nie? Do tego znawców nie trzeba.
Mnie uczono, że coś świeże jest albo nie jest, nie ma stanów pośrednich i jak pisał Michaił Bułhakow w Mistrzu i Małgorzacie „druga świeżość” nie istnieje. Tu jednak wygląda na to, że, skoro świeżoznawcy są potrzebni to tych świeżości musi być ich o wiele więcej. A może są różne rodzaje? Intensywność?
Oto przykłady:.
Świeżość negocjowalna - „od biedy do zupy się nada.”
Świeżość ewentualna - „jakby tak w wodzie potrzymał to może da się zjeść?”
Świeżość ampytacyjna- „z tej strony Halyna obciachaj i będzie jak znalazł”
Świeżość emocjonalna - „dzieci w Afryce tego nie mają, jedz, czarne wypluj, będzie dla chomika!”
Świeżość dyskryminacyjna - „a niby to dlaczego marchewka zawiązana na supeł ma być nieświeża, jest tylko wysportowana!"
Świeżość w stylu Adama Słodowego - „zmyj tę czarną maź i będzie do sałatki”
Świeżość babcięca „ No śmierdzi, śmierdzi, ale to całkiem dobre jeszcze jest”
Świeżość liryczna "nie dokazuj miła, nie dokazuj, z pleśni robi się nawet lekarstwa!"
Świeżość malownicza "pomarszczone? Daj trochę podkładu we fluidzie, na baby działa to i na jabłko powinno"
Oraz
Ostatnia świeżość - „uwaga, proszę się rozejść, to nie zwłoki, to tylko wybuchła lodówka, żaden dynamit, to tylko biogazy".
Tacy specjaliści będą musieli przejść specjalne szkolenia, a może nawet już przeszli? Dostaną procent od sprzedaży oczywiście po złożeniu raportu:
„Szefie dziś dwie babcięce, jeden Słodowy i trzy wybuchające lodówki, stówa premii się należy”.
Będzie to zawód przyszłości, bo pozwoli na ograniczenie strat w wielkich marketach.
Na dodatek świeżoznawcy będą się dzielić na podgrupy.
Ciekawe czy świeżoznawca pieczywny będzie się nazywał "macalnik"?
Na warzywach to będą wczasy nie praca, za to na mięsnym wymagane będą kombinezony ochronne i będzie przysługiwał dodatek za pracę w szkodliwych warunkach.
Podejrzewam, że ten, kto wymyślił świeżonawstwo (bo skoro jest taki zawód, to musi być i taka dziedzina nauki) może wymyśli na przykład TAKOZNAWSTWO? Taki takoznawca będzie tłumaczył, kiedy "tak" znaczy tak, kiedy "tak" znaczy być może, kiedy "tak" znaczy nie, i w jakich sytuacjach "proszę przyjechać, żona grozi mi siekierą" chyba jednak nie znaczyło tak.
Czyste szaleństwo :))) Dodatkowy, nikomu niepotrzebny etat. Przecież każdy pracownik widzi, czy coś się nadaje, czy już nie ;) Produkt nieco ,,podwiędły,, nie pierwszej świeżości, ale jak najbardziej nadający się do spożycia, można przecenić i wiele osób się skusi. Po co do tego dodatkowa osoba ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Agness:)
Pierwszy raz czytam o takiej specjalizacji. Przyznaję, że nie bardzo widzę sens tworzenia w jakiejkolwiek firmie takiego stanowiska
OdpowiedzUsuńŚwieżość jest jedna.Tu nie ma stanów pośrednich, albo jest albo jej nie ma. Tylko tyle. nie ma mniej, bardziej, średnio, tylko świeży/nieświeży... I to mnie szokuje.
UsuńBędę na pewno kontrowersyjna, ale dla mnie nie jest to pozbawione sensu...Tak samo, jak w restauracji potrzebny jest sommelier, w każdej kawiarni barista, tak samo osoba specjalizująca się w ocenianiu przydatności świeżych owoców i warzyw w specjalnych sklepach. Moim zdaniem takie osoby już są, tylko o nich się nie informuje. Obserwuję to w dobrych delikatesach. A poza tym chyba nikomu nie przeszkadza, że zajmie się tym specjalnie przeszkolona osoba? Dla mnie nie ma problemu.
OdpowiedzUsuńMnie tu zaskoczyło to, że ktoś ma być znawcą świeżości, a przecież świeżość jest jedna.Tu nie ma stanów pośrednich, albo jest świeże, albo nie jest. Tylko tyle. nie ma mniej, bardziej, średnio, tylko świeży/nieświeży... Gdyby to stanowisko inaczej jakoś się nazywało, to by mnie nie szokowało wcale.
UsuńSłyszałam w reklamie, słyszałam i też się właśnie tak zastanawiałam. Rozbawiły mnie te rodzaje świeżości - niektóre są mi znane. Z tym Macantem to bym uważała, bo "towar macany należy do macanta :D w myśl PRLowskiego ogłoszenia :)
OdpowiedzUsuńChyba za mało oglądam telewizji bo nie słyszałam o tym wcześniej... I jak dziś czytałam Twój wpis to lekko byłam zdziwiona tym...sama nie wiem co mam myśleć na ten temat ale to chyba lekka przesada...
OdpowiedzUsuńZ podobna sytuacja spotkałam się już w tym roku na Lofotach... Fabryka w której susza dorsza jest człowiek który wacha rybę i po węchu wie czy ryba jest gotowa do wysyłki czy nie... Do tej pory się zastanawiam jak on rozpoznaje ten zapach, dla mnie tam śmierdzi niesamowicie a on wacha te ryby już tak kilkanaście lat... Ja bym węch straciła i na noc innego już nie reagowała...
Ależ to genialne! Przecież to aż do książki się nadaje, to o tych rybach i wąchaniu, muszę o tym więcej poczytać! CUDNE!
UsuńNie słyszałam o takim czymś, dopiero tu u Ciebie. Istne szaleństwo. Może są takie osoby potrzebne w sklepach ? Wiesz by stwierdzić, czy już wyrzucamy, czy jeszcze się nada na sprzedaż..
OdpowiedzUsuńChyba też o tylu świeżoznawcach nie słyszałam. Ale z autopsji wiem, że mam w domu takich znawców. To co dla jednego jest jeszcze zdatne do spożycia dla innego już niestety nie.
OdpowiedzUsuńTo jasne :) Niektórzy po takich eksperymentach nieźle chorują :)
UsuńJak dla mnie temat teraz jest szeroko komentowany przez reklamy w tv z Biedry na czymś marketing musi płynąc
OdpowiedzUsuńNo musi, wiadomo, ale może być choć trochę inteligentniejszy. Oni mieli kiedyś świetne reklamy, naprawdę i zabawne i "z jajem" a teraz takie byle jakie trochę.
UsuńNie mam telewizora, to i nie wiem, o takich dziwnych wymysłach. Jak człowiekowi się nudzi, to będzie wymyślał nowe zawody
OdpowiedzUsuńJednak zdecydowanie widzę, że nie oglądam telewizji, bo nie słyszałam o takim zawodzie, specjalizacji. Niektóre odmiany znałam, ale przyznam, że uśmiałam się jak je czytałam. To są całkowicie wymyślone przez Ciebie?
OdpowiedzUsuńNazwy wymyśliłam, sytuacje przeżyłam i to nie jeden raz!
UsuńPodobno żadna fikcja nie jest w stanie dorównać rzeczywistości. No bo pomyśl, ani Orwell ani Lem świeżoznawcy nie wymyślili. Ja prdlę. Świat kretynieje z godziny na godzinę.
OdpowiedzUsuńJuż skretyniał. Co jest takiego trudnego w świeżości? JEST albo jej NIE MA! Po co do tego jakiś znawca? Żeby powiedział, że jest, kiedy jej nie ma? Chyba tylko tyle...
Usuń