OLGA GROMYKO
KRONIKI BELORSKIE
(tom VI)
PAPIEROWY KSIĘŻYC
Fantasy to taki gatunek literacki, który sam z siebie jest bardzo podzielony pod względem tematyki, miejsca, czy ewentualnego czasu, jak i pod wieloma innymi względami.
Ja na przykład dzielę fantasy według podejścia autora do świata. A dokładniej według tego jak on sam podchodzi do świata, który stworzył. ( nie do książek, ale właśnie do świata) podział jest tylko mój, ale mnie bardzo pomaga. Uważam, że istnieją autorzy, którzy ze śmiertelną wręcz powagą podchodzą do światów, które tworzą, upychając w nich mroczne istoty, gotowe przegryźć każdemu gardło, piękne księżniczki możliwe, że uwięzione w wieżach i mocarnych królów na bardzo ponurych tronach, i magię.
Są też autorzy, które swoje światy tworzą z przymrużeniem oka, niejako ściągają sam gatunek fantasy z książęcych tronów i piedestałów heroizmu, zostawiają na rozstajnych, mocno zakurzonych drogach i rzucają na pożarcie wędrownym kuglarzom.
Jakby znów wpychali go w klimaty, z których wyrósł.
I tak właśnie postępuje Olga Gromyko ( czytałam kilka jej książek, choć nie wszystkie). W jej powieściach jest wszystko jak trzeba, a jednak są one nieco inne, odrobinę bardziej swojskie, trochę przaśne, ciut żartobliwe, przesycone folklorem, ale i zwykłym życiem, magiczne, ale i czasami przyziemne.
Doskonałym tego przykładem jest ta książka, Kroniki Belorskie (tom VI), bo jest to zbiór niedługich zawadiackich opowiadań, które pokazują czytelnikowi tak możliwości autorki, jak i zakamarki, (często w powieściach niedostępne), kreowanego przez nią świata, albo światów. Bo nie musi być jeden.
Dodatkowo, takie opowiadania mogą zawierać elementy zupełnie do powieści niepasujące, a jednak warte pokazania.
Te opowiadania, to perełki, krople wody, w których odbija się rzeczywistość. Wcale nie taka sielska, ale bardzo ludzka i po ludzku pokrętna.
Każda z opowieści to inny zakątek, inny kłopot, inny człowiek, wilkołak,l mag, zwierzak, wampir czy zabijaka dlatego nie ma sensu opowiadać o treści, tym bardziej, że każde z opowiadań ma swoją specyficzną pointę i nie chciałabym jej zdradzać.
Spotkamy tu znanych już bohaterów, niektórych w nieco innej odsłonie jak i zupełnie nowych i to naprawdę ciekawych.
Chciałabym tylko zachęcić tych, którzy jeszcze nie czytali, bo to piękne, zabawne, mocno złośliwe i pokrętnie swojskie kawałki prozy ukazującej wielkie możliwości autorki jak i jej świata, oraz podejścia do niego.
Ja bawiłam się świetnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz