ZAPOWIEDŹ
JOANNA BARTOŃ
DRZAZGI
Czytałam już jedną książkę tej autorki. "Do niewidzenia, do niejutra" i była fascynująca.
Spodziewam się, że ta będzie równie niesamowita.
Choć nie będzie to z pewnością lekka i łatwa lektura z wielu względów.
FRAGMENT
(...)
Świadomość, że niedługo zostanie matką, sprawiła, że już w
pociągu zaczęła rozmyślać o swojej.
To,
że mama część swojego życia spędzała w piwnicy, szybko stało
się dla niej smutną oczywistością. Nawet tata nie miał już
czasami siły, by z nią walczyć i na jej pytanie „mama znów?”,
zadawanego w asyście kciuka skierowanego w dół, rozkładał
bezradnie ręce, kiwając ze smutkiem głową. Zawsze wyobrażała
sobie wtedy, że mama wyjeżdża w bardzo ważne delegacje, od
których zależy los jeśli nie całej ludzkości, to przynajmniej
połowy. Znalazłszy takie usprawiedliwienie dla jej nieobecności w
swoim życiu, mogła witać ją w nim za każdym razem z tą samą
euforią. Była kłębkiem popiskującego szczęścia, kiedy tylko
słyszała z dołu odgłosy składania leżanki, co oznaczało, że
mama znów zamieszka na jakiś czas z nimi. Tata był bardziej
powściągliwy i nie witał żony z tak szczenięcą wylewnością.
Zadawał jej tylko podszyte sarkazmem pytanie: „Jestem ciekawy, na
ile tym razem?”, a czasami w celu wzbudzenia w niej poczucia winy
dodawał coś w rodzaju: „Twoja córka nauczyła się jeździć na
rowerze, szkoda, że tego nie widziałaś”.
ZE STRONY WYDAWNICTWA
"Czytałam
kiedyś forum internetowe dla matek dzieci w wieku szkolnym i tam
natrafiłam na wpis kobiety, która z bólem, ale może jednocześnie
i ulgą, że zrzuca z siebie taki ciężar, przyznawała, że nie
kocha własnych dzieci. Owszem, zrobi wokół nich wszystko, co
niezbędne, dba o nie, ale jej serce pozostaje niewzruszone. Ten jej
wpis mocno wrył mi się w pamięć, tak jak zresztą reakcje innych
uczestniczek forum, utrzymane głównie w tonie dydaktycznym lub
niedowierzającym, „no bo jak to tak - nie kochać?”. Ale czy
matka ma obowiązek kochać własne dziecko? W każdej sytuacji?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz