ANITA SCHARMACH
SUKCES RYSOWANY SZMINKĄ
(Koty książkowe w bolesławieckim wydaniu - Matylda to ten z prawej)
Istnieje teraz, a może i nie tylko teraz, ale istniał od zawsze pewien, nie do końca uświadomiony, i jakby narzucony zewnętrznie model szczęścia, do którego się dąży. Człowiek chce „dorobić” się tego co jest jego wyznacznikiem, nie zastanawiając się, czy ten obraz szczęścia odpowiada jego osobistym oczekiwaniom.
Kiedyś nazywało się to „skóra, fura i komóra” teraz oczywiście wyznaczniki się zmieniły, teraz pewnie będzie to apartament na 30 piętrze jakiegoś gigantycznego wieżowca, super samochód… To zresztą też zależy od środowiska.
Jest to niejako szczęście na pokaz, czy wszystko to co chcemy mieć, aby pokazać innym jaki osiągnęliśmy gigantyczny sukces.
Tak właśnie jest z Julią, bohaterką książki Anity Scharmach. Jest szczęśliwa… odrobinę na pokaz, ale czegoś jej w życiu brakuje. Pewne sprawy dość oczywiste jakoś jej się układają, bo to szczęście na pokaz wcale nie jest takie znowu złe, jest tylko odrobinę samotne i trochę puste, bo koty wiele mogą, ale nie są w stanie „zagospodarować” całej samotności, jaką mają do dyspozycji.
I nagle coś się zmienia. Wolta fabularna, którą serwuje nam autorka, może nie jest całkiem „nowatorska” za to jest świetnie przemyślana. I inteligentnie poprowadzona.
Z czym kojarzyć się może tytuł „Sukces rysowany szminką” Z makijażem? Zapewne, może z pracą w telewizji, gdzie dobrze „zrobiona” dziewczyna odnosi sukces?
Otóż nic z tych rzeczy. Tu chodzi o zupełnie inny sukces, choć szminka może i jest ta sama…
Anita Scharmach pisze powieści obyczajowe, ale nie są one „romansowe”, choć romantyzm oczywiście wyziera zza zdarzeń i zrządzeń losu, nie są też łzawe co bardzo mi odpowiada. Owszem, nie ma powieści obyczajowych bez wzruszeń, ale też „nie samymi wzruszeniami te powieści stoją”, przynajmniej u tej autorki. Są pełne humoru, zabawnych sytuacji, poważnych przemyśleń, refleksji nad tym co się nam zdarza.
Są też rozsądnie realistyczne czyli napisane tak, że nie ma w nich nielogicznych zdarzeń, czy naciąganych sytuacji. Wszystko co się w książce wydarza jest możliwe i ma prawo się wydarzyć, choć nie są to sytuacje łatwe. Autorka dość mocno „przyspieszyła akcję” bo wszystko dzieję się w zawrotnym tempie, ale z mojej strony to nie jest zarzut. Akcja książki jest wartka, a miejscami wręcz odrobinę szalona, czytelnikowi nuda nie grozi.
Nie czytam za często powieści obyczajowych, ale jeżeli już czytam chciałabym aby były dobre, nie łzawe, rozwlekłe, bez odrobiny sensu czy seksu i ta właśnie taka jest.
Zmysłowa, szalona, zabawna, pełna empatii, za to bez patosu i wielkich słów, bez moralizatorskich wstawek doskonała rozrywka z inteligentnym podtekstem. Ja szczerze polecam.
Anita jest bardzo energiczna, więc jej książki muszą być napisane w tym samym tempie. :) :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuń