LEKCJA MARTWEJ MOWY
SZARA GODZINA
Lekcja martwej mowy to opowieść z
jednej strony dość dosłowna, przytaczająca miejsca, osoby i
zdarzenia, wspominająca o tym co naprawdę się działo w polityce i
jak to się działo, bo przecież czasy, a w głównej mierze dotyczy
to roku 1968 z odniesieniami i aluzjami do wydarzeń wcześniejszych,
były dość ciekawe i nieco w pewnym sensie siermiężne
politycznie. Wszechwładna i wszechobecna milicja mogła wszystko.
Ludzie znikali bez śladu, ginęli, byli zabijani w celach mocno
politycznych.
I tu także będziemy tego świadkami,
ale... Wszystko zaczyna się w roku 1920 na kresach wschodnich....
No i jest jeszcze Lwów i napisany
przed wojną, (tuż przed samą wojną artykuł), który nie ujrzał
światła dziennego, ale który miał znaczenie.... Dla kogoś
wielkie.
Przyznam, że czytało się to
ciekawie, choć tematyka trudna, a niektóre opisy przerażające.
Niestety tak było. Autor wspomina wiele prawdziwych osobistości,
jak Władysław Gomułka, czy osławiona Krwawa Luna.
Wiga de Brie i Jakub Stern jadą do
Lwowa na zaproszenie, które okazuje się nieco nieoficjalnym i stają
twarzą w twarz z przeszłością. Dla Wilgi de Brie to i bolesne i
ryzykowne. Stern też musi stawić czoła prywatnym demonom.
Dodatkowo nie tylko oni jadą do Lwowa
w tym czasie i nie wiadomo naprawdę, kto wróg, kto przyjaciel.
Agentka, która wychodzi za mąż za
człowieka, na którego donosi? Hmmm, to też kiedyś zdarzyło się
naprawdę, ale...
Cała fabuła opiera się na pewnej
klamrze i genialnie wręcz się zamyka. Jest ciekawa, choć
nagromadzenie horroru ( tego zwykłego, życiowego) i milicyjno
politycznych przepychanek może przerazić. Zdecydowanie książka
dla lubiących political fiction, albo sensację na motywach
politycznych.
Zaskakująca, ale napisana przystępnym
językiem. Ciekawa. Nie jest to obyczajówka, ani powieść z gatunku
lekkich. Im więcej ma się wiedzy, o czasach, których dotyczy, tym
jest czytelniejsza i bardziej zrozumiała.
Czy realistyczna? Raczej tak, bo mamy
„bratnią pomoc” dla wolnościowych pomysłów Czechosłowacji i
usuniecie z Polski Żydów, wojnę i powojenne traumatyczne ludzkie
losy, działalność UB. Sowieckie realia Lwowa i ledwie pokrytą
patyną czasu nienawiść między ludźmi...
Na tym tle jest to powieść bardzo
interesująca i niemniej zaskakująca. Nie poleciłabym jej jednak
każdemu. To literatura bez patosu, ale też bez znieczulenia. Autor
pisze o rzeczach, których wielu nie chce, nie chciało i nie będzie
chciało widzieć.
To moja pierwsza powieść Jaszczuka i
powiem, że choć spodziewałam się czegoś innego, jakiegoś mistycznego
mroku, to jednak to co dostałam jest naprawdę dobre, będę musiała
zacząć od jego pierwszej powieści z Jakubem Sternem i dokładnie
sobie wszystko przeczytać, a potem jakoś poukładać. To jest o
tyle dziwne, że nie lubię tego typu powieści, political fiction to
moja zmora, a tu takie zaskoczenie... Może zmienię swoje
zapatrywania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz