ZBRODNI PO POLSKU
Wydawnictwo INITIUM
Jak bardzo „Zbrodnia po polsku” jest książką nietuzinkową i niezwykła dowie się tylko ten, kto ją przeczyta, bo wymyka się ona wszelkim klasyfikacjom.
Owszem jest kryminałem, ale… Jest też komedią, choć gorzką, jest pastiszem, złośliwym, sarkastycznym opisem rzeczywistości… Przerysowaną opowieścią o jak najbardziej „naszym” świecie. Najbliżej jej chyba (z tych autorów, których odrobinę znam) do Malcolma XD, choć nie jest to ten sam rodzaj opowieści.
„Zbrodnia po polsku” to książka, w której aluzje skrzą się i złocą, układają piętrowo, wyskakują z każdego niemal akapitu, kłują w oczy, albo delikatne łaskoczą literackie skojarzenia.
Autorka bawi się schematem. Doprowadza go wręcz do ostateczności, zapętla i rozbraja tak, że schemat staje się atutem bo wiemy co będzie, ale okazuje się, że wcale nie wiemy, że to idzie dalej, gdzie s głąb. Przekracza to co możliwe.
Mamy więc policjanta po przejściach, w trakcie tych przejść i przed nimi jeszcze, jak wykażże akcja.
Jest tak typowy, że aż typowy być przez to przestaje. Ma wszystkie cechy schematu, uzależnienia, ciężki los, wredną żonę, zbuntowaną córkę… No i paskudną pracę.
Oraz podopiecznego, ale autorka prowadzi to tak, że jest zupełnie NIETUZINKOWY i kompletnie inny. Wszystko na tle naszej polskiej rzeczywistości, przenicowanej i wywróconej do góry nogami, tak, że naprawdę nietrudno odnaleźć tu aluzje do tego co się dzieje i w Polsce i na świecie.
Z literackimi schematami autorka flirtuje nie raz i nie dwa, z filmowymi trochę też i jest to flirt inteligentny i zabawny.
Czytając tę książkę musimy zgodzić się na swego rodzaju szaleństwo opowieści, na to, że „normalność” jest tu poddana wielu szokującym zabiegom, a nasze „polskie” podwórko wykreowane w sposób daleki od apoteozy.
Oczywiście, jeżeli ktoś będzie tu szukał zwykłych rozwiań, to co chwila będzie wykrzykiwał, „nie, no niemożliwe”, więc, żeby w pełni docenić kunszt autorki (a naprawdę warto) trzeba się zgodzić i zaakceptować przede wszystkim przerysowanie.
Dodatkowo autorce nie można zarzucić braku odwagi. Ona nie ślizga się po tematach, ona wali prosto z mostu. Wyśmiewa nasze narodowe przywary, wyszydza te cechy, które tak skrzętnie układamy w przegródce z napisem „cnoty”, a które, gdyby im się przyjrzeć, niewiele różnią się od zbrodni. Bałwochwalstwo, złośliwość, zamiłowanie do szkodzenia bliźnim, głupotę…
Moim zdaniem to książka dla ludzi o otwartych umysłach, lubiących wyzwania.
Na poziomie powieści świetna, jeszcze lepsza na poziomie podtekstów i aluzji.
I, choć to komedia kryminalna, to jednak zupełnie inna, żeby nie powiedzieć nowatorska.