Patyk nie jest powieścią, którą
łatwo da się zaklasyfikować do jakiegoś konkretnego gatunku, ale
z pewnością, mimo pozorów nie jest to kryminał, choć jest to
opowieść o zbrodni. O wielu zbrodniach dokonanych na wszystkim w
nas i dookoła nas, na naszej samoocenie, autocenzurze, na
wyobrażeniach, oczekiwania i kłamstwach jakimi się nas karmi i
jakimi karmimy się sami, albo właściwie same. Bo książka jest
napisana przez kobietę, o kobiecie i wynika z jej wewnętrznych
przemyśleń, z poszukiwania odpowiedzi na pewne pytanie, które
pojawiają się w dość krytycznym momencie. I nie do końca wiemy
co naprawdę się stało i czy się stało. Może to wszystko to
tylko wyobraźnia? Zbieg okoliczności, wewnętrzne chcenie
bohaterki?
Całe jej odejście od wszystkiego i
wszystkich do krainy, z której przecież chciała uciec i uciekła.
Jej relacje ze sobą samą odzwierciedlają się w odtworzonych
relacjach z dzieciństwa, w stosunku do matki, do ojca, do mężczyzn,
których kochała i nienawidziła, do koleżanek, tych
znienawidzonych przyjaciółek z którymi zerwała.
Cały ten chaos układa się w jej
głowie w coś w rodzaju porządkowania miejsc, zdarzeń i uczuć.
Mimo, że prześladowana wizjami kary, która ją spotka, wciąż
odtwarza na nowo swoje życie i usiłuje je jakoś naprawić.
Posklejać. Chce pozbyć się swojego wewnętrznego,
wszechogarniającego wstydu. I w pewnym sensie jej się to udaje. Aż
do zakończenia, otwartego więc być może i tragicznego. Być może
nie. To każda musi poczuć sama.