niedziela, 30 września 2018

Bańka mydlana, w której ktoś zamknął burzę z piorunami.


EWA FORMELLA
"Listy do DUSZKI"

REPLIKA

Trzeba dużo odwagi aby taką książkę napisać i wydać właśnie teraz. I nie chodzi o wspomnienie wojny, to akurat celebrujemy, ale o to, że nie lubimy innych nacji, nie kochamy Niemców, nienawidzimy Żydów, nie lubimy Rosjan. Nie wszyscy oczywiście, ale jednak coraz bardziej wpadamy w pułapki podziałów, a przecież życia nie da się porozdzielać i posiekać granicami. 

Rozumiem to doskonale bo urodziłam się i dorastałam na Dolnym Śląsku, na ziemi pogranicza, polsko-niepolskiej, odebranej, odzyskanej. Dla jednych praniemieckiej, dla innych prasłowiańskiej. 

Tu historia, okrucieństwo i wojenne podziały wyciekają z murów i uliczek, czają się w cieniach kamienic i starych wierzb. Tu pewne rzeczy rozumie się inaczej. 

Nie znam Gdańska, ale znając historię rozumiem, że tam też tak musi być. 

Książka „Listy do Duszki” to opowieść o miłości, ale nie spodziewajcie się tu fajerwerków uczuć, czy scen erotycznych, to opowieść o miłości, która nie powinna była się zdarzyć, o wyborach, a wybór dobry, czy zły (tu naprawdę trudno ocenić), zawsze wpływa na życie innych. 

O wojnie. Ona, nie sugerując się narodowością zadawała ciosy po obu stronach barykady. 

Tyle, że nie jest to zwykła opowieść, a raczej pewna retrospekcja. Jak w błądzących myślach chorego na starość umysłu przewijają się w niej strumienie wspomnień tych pięknych i tych strasznych. Mimo zastosowania pewnego ( choć nie do końca przewidywalnego) rozwiązania książka nie jest ani lekkim czytadłem, ani romansem wojennym. To zupełnie inna „bajka”, to opowieść o miłości, ale bez ckliwych, romansowych chwytów literackich. 

Na dodatek to opowieść o miłości niemożliwej z wielu względów, ekonomicznych, politycznych i losowych. 

Poza tym jest to też opowieść o przetrwaniu i o samym trwaniu. O tym jak bardzo wpływają na nas inni i o tym jak współczesność przeplata się z przeszłością, jak teraźniejszość zależna jest od tego co było i jak ludzie łączą miejsca i czasy, często nawet o tym nie wiedząc. 

Ogromną zaletą tej powieści jest piękny język i lekka forma, lekka, ale nie płaska. Gdybym miała jednym zdaniem określić tę powieść to powiedziałabym, iż jest to „bańka mydlana, w której ktoś zamknął burzę z piorunami”. Dlaczego bańka mydlana? Bo lekka i przejrzysta forma tej powieści powinna każdego zachwycić, a burza… To można zrozumieć dopiero po przeczytaniu, a zachęcam. 

Książek tej autorki jeszcze nigdy nie czytałam, a tę szczęśliwie wygrałam w jednym z konkursów internetowych i przyznam, że jestem bardzo zadowolona. 

Czy przeczytam inne? Jeżeli tylko gdzieś na nie trafię – oczywiście. 

Czy zachęcam? Jasne! Każdy człowiek o otwartym sercu i umyśle powinien przeczytać tę książkę i to NIE TYLKO ze względu na listy i historię miłosną, jest tam o wiele więcej, ale… Przekonajcie się sami!

2 komentarze:

  1. I znów wycisnęłaś ze mnie łzy wzruszenia. DZIĘKUJĘ. Takie słowa z ust znanej pisarki to dla mnie jak uśmiech dziecka w deszczowy dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ważne kto pisze, ważne, że książka dobra :)

      Usuń