sobota, 25 listopada 2017

O pisarzach pod jemiołą

 Richard Paul
EVANS

"Hotel pod Jemiołą"

wydawnictwo
Znak Literanova




„Hotel pod jemiołą” to jedna z tych lekkich, sympatycznych książek, które można czytać o każdej porze dnia i nocy, nadaje się dla każdego i zachwyca czytelników choć nie wszyscy się do tego przyznają. Lekkie książki mają i zwolenników i przeciwników, często klasyfikowane są jako kobiece czytadła i jak wielu twierdzi nie ma w nich nic poza miłością, a przecież nawet uczucia można opisać w sposób ciekawy i nieszablonowy.

Richard Paul Evans jest amerykańskim pisarzem, a jego jedenaście powieści zostało uznanych za bestsellery. Pisze w taki sposób, że wiele czytelniczek przez dłuższy czas wierzyło, iż jest on kobietą piszącą pod męskim pseudonimem.

Jako pisarz przeszedł drogę jaką przechodzi wielu autorów. Ponieważ nikt nie chciał wydać jego pierwszej powieści – wydał ją sam. Dopiero po jakimś czasie stał się bardzo poczytnym i tym samym bardzo sławnym autorem.
„Hotel pod Jemiołą” to opowieść bożonarodzeniowa. Jak wiele tego typu powieści ma sympatyczne przesłanie. Pokazuje, że jeżeli nie tracimy wiary, wszystko jeszcze może się udać, a pozytywne myślenie naprawdę potrafi zdziałać cuda.
Kim Rossi przeszła w życiu wiele. Zakończona samobójstwem depresja matki, nieudane związki, życie małżeńskie którego nikt by nie życzył nawet wrogowi...
Kim ma marzenie, ale i ono jakoś nie chce się spełnić. Książka, którą Kim napisała nie podoba się wydawcom. Co w takim razie?
Dziewczyna postanawiania wziąć udział w warsztatach dla początkujących pisarzy, za które płaci jej ojciec.

Przyznam, że to w jaki sposób pisarz pokazuje środowisko, układy i niepowodzenia przyszłych pisarzy naprawdę mi się spodobało. Widać, że wie o czym mówi, a swoje doświadczenia opisuje z humorem i duża dozą sarkazmu. Tę część poleciłabym wszystkim przyszłym pisarzom, bo rozwiewa wiele nie tylko amerykańskich mitów i dale sporo nadziei.

Napisałam „tę część”, ale przeczytanie całej tej opowieści z pewnością nikomu by nie zaszkodziło.
Mimo iż jest to typowa literatura kobieca, to jednak jest w tej książce wiele poważnych tematów i życiowych problemów opisanych wcale nie po łebkach, jak choćby sprawa wojny, śmierci, litości czy depresji matki, o której Kim mówi tak: „ Kilku powiedziało jej, aby ‘wzięła się w garść’, co równało się powiedzeniu pacjentowi w ostatnim stadium raka, że mu przejdzie. No i były jeszcze nieznośne znajome, które wygadywały głupoty w stylu: „Ja też kiedyś miałam depresję. I poszłam na spacer” albo „Masz tyle rzeczy za które powinnaś być wdzięczna. Jak możesz być przygnębiona?” po czym odchodziły z uśmiechem samozadowolenia, jakby właśnie zrobiły dobry uczynek dla społeczeństwa” [*]
Tak jak oczywiście należy się spodziewać Kim Rossi spotka na swojej drodze miłość, ale... Nie będzie to takie łatwe jakby się mogło wydawać. Jej doświadczenia życiowe sprawią, że nie będzie umiała poradzić sobie z tym co się zdarzy, a zdarzy się wiele. Nie będą to szalone zwroty akcji, raczej zwyczajne życie, które niejednokrotnie rzuca ludziom kłody pod nogi, ale...

Nie jest to literatura skrajnie wymagająca czy twórcza, ale jest to dobra, lekka opowieść, jedna z tych, które czyta się z przyjemnością po to, aby się trochę oderwać od codziennych problemów i porządnie odstresować.
Dobra, lekka, przyjemna i niegłupia. Polecam.










* R.P. Evans, „Hotel pod jemiołą”, wyd. Znak, 2017, s.14

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz