sobota, 22 kwietnia 2017

Cienie poza światłami...

EWA STACHNIAK
BOGINI TAŃCA
wydawnictwo
ZNAK


Świat baletu to środowisko zamknięte, bardzo trudne i rządzące się specyficznymi prawami. Scena to tylko piękny, upragniony moment, mgnienie blasku, chwila zachwytu, a wokoło cień. Ciężka praca, mordercze ćwiczenia. Tu sam talent nie wystarczy. I jest jeszcze czas, który zdziera z ciała kolejne zasłony i nie każdemu go wystarcza na to umowne, wyczekane „pięć minut” sławy.


Kultura masowa omija balet bo za trudny, ale mimo wszystko większość ludzi zdaje sobie sprawę kim byli Diagilew, Niżyński, Isadora Duncan, Matylda Krzesińska czy „La Nijinska”.


Świat można opowiadać na wiele sposobów, słowem, kształtem, barwą czy gestem. Są i tacy, którzy świat opowiadają tańcem za pomocą jedynego instrumentu jaki posiadają - doskonale wyćwiczonego i cudownie giętkiego ciała. Bronisława Niżyńska „La Nijinska” jak nazywali ją Francuzi urodziła się w rodzinie dwojga tancerzy i od dziecka pragnęła tańczyć tak jak i jej starszy o dwa lata brat Wacław. Ich matka wszystko podporządkowała temu by dzieci miały jak najlepsze wykształcenie w tym kierunku. Dla nich poświeciła wszystko. Jak to w tym zawodzie bywa już samo ich urodzenie było nie lada poświęceniem.

Bronisława zawsze żyła trochę w cieniu brata, którego talent powalił na kolana pół Europy i odmienił postrzeganie roli tancerza w balecie. Żyła aby tańczyć nawet wtedy, kiedy pierwsza wojna światowa podpaliła Europę, a rewolucja październikowa Rosję. Żyła pomiędzy światami na pograniczu kultur - była Polką z serca i pochodzenia, ale Rosjanką z wychowania i życiowych wyborów, była też wielką osobowością, kimś kto żyje na scenie i dla sceny, ale musi jeść, spać i walczyć o przetrwanie.


Jej życie to opowieść niezwykła, opowieść o wytrwałości, miłości poświeceniu i pokonywaniu trudności.

Ewa Stachniak swoją powieść zaczyna niejako od końca. Jest październik 1939 roku, Niżyńska z córką płyną statkiem do Stanów. Trwa wojna... Bronisława otwiera notes i zaczyna pisać.


Po chwili zaczynamy poznawać jej życie od samego początku. Dziwne, smutne, ciekawe i tragiczne. Poznajemy dzieje jej rodziny, jej drogę do baletu, historię obu braci i nieobecnego ojca. Powoli pojawiają się wielkie sławy, które towarzyszyły tancerzom w ich artystycznej drodze, poznajemy ich cierpienie, walkę, kontuzje... Miłości.

Tancerz za chwilę chwały na scenie płaci bardzo wysoką cenę choć tego nie widać. To nie tylko ból, pot i łzy, to o wiele więcej. Rozdarte dusze, potargane losy, rozbite rodziny, a czasami coś jeszcze – utracony umysł. (Historia Wacława Niżyńskiego i jego choroba przewija się poprzez całą powieść, choć nie do końca wiadomo czym była i co ją spowodowało). Ta książka bardzo pięknie to uświadamia nam wszystkim wpatrzonym w światła sceny, a zapominającym o cieniach, które gromadzą się poza tymi światłami. 

Przecudnie napisana książka! Opowieść się wije, zatacza kręgi, wiruje, wraca do początku, czasami wyrywa się mocno do przodu, pokazuje jakąś chwilę, zdarzenie, moment, wtrąca delikatna aluzję do przyszłości, po to by potem znów wrócić do podstawowego biegu narracji i pozostawić czytelnika w osłupieniu i oczekiwaniu na to co nastąpi. Nie znam się na balecie, choć bardzo tego żałuję, ale czytając miałam wrażenie, że ta narracja to jakby literacki odpowiednik tańca.

Jestem wprost zachwycona. Dawno nie czytałam czegoś równie mocnego. To niesamowite jak autorka zwykłą bądź co bądź biografię potrafiła przedstawić w tak fascynującej formie. Książka spodoba się każdemu, nawet tym, którzy nie interesują się baletem. Zachęcam bardzo, bardzo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz